Pierwsze niezapomniane wrażenie to nieprzebrany tłum. W szczytowych momentach na Woodstock przyjeżdżało ponad pół miliona ludzi. Rekord padł w 2011 r., kiedy widownię koncertu zespołu The Prodigy obliczono na 700 tys. uczestników.
Jak rósł Przystanek? W 1997 r. do Żar przyjechało 45 tys. fanów. 100 tys. „pękło” rok później. W 1999 r. odnotowano 250 tys. woodstockowiczów. Żarski rekord padł w 2002 r. – ponad 300 tys. Potem festiwal przeniósł się do Kostrzyna nad Odrą. W 2009 r. przekroczył barierę 400 tys. osób.
Dlaczego Przystanek Woodstock, a nie po prostu Woodstock? – W telewizji szedł serial „Przystanek Alaska”. Chciałem pokazać, że moja impreza będzie nawiązywać do filmu pokazującego społeczność, w której konflikty nie przekraczają granic wojny. W której ludzie się szanują. Społeczność twórczą, poszukującą przyjaźni – tłumaczył Jurek Owsiak.
I tak urodził się Przystanek. Nie jako „nowy Jarocin”. Festiwal, na który nie kupuje się biletów, nie płaci za rozbicie namiotu, z hasłami – Miłość, Przyjaźń, Muzyka. Festiwal jest podziękowaniem dla wszystkich zaangażowanych w WOŚP.
Fot. Grzegorz Skowronek
Jurek Owsiak, twórca WOŚP i Przystanku Woodstock: – Nie szpanujemy na najlepszy festiwal na świecie, ale na pewno jest on najpiękniejszy. To takie pozytywne Made in Poland.
Twierdzi, że Przystankowi potrzebne są zaufanie, tolerancja i adrenalina. I to podchwycili woodstockowicze. – Wychowaliśmy ich. Wiedzą – zero agresji. Dla wszystkich znajdzie się miejsce. Z Woodstockiem jest jak z Polską nad Bałtykiem albo Wisłą. Chcę, by tu była stale i trwała. Żeby nikt nie przesuwał granic albo nie zawracał rzek – dodaje Owsiak.
Fot. Grzegorz Skowronek
Kuba ma irokeza na głowie, w uchu dwa ogromne kolczyki. – W moim mieście gotuję bezdomnym obiady z tego, co w sklepach traci ważność – opowiada. – Nie obrażam się na Polskę. Chcę, żeby dała mi tylko swobodę. Woodstock to taki łyk wolności, a chciałbym ją na co dzień.
Tomek ma na głowie hełm z puszek po piwie. Na Woodstock przyjechał z kumplem Bartkiem (fotoreporterowi pokazał tyłek). Bo się wypina na polityków. – Nie chcą zrozumieć, że najważniejsza jest życzliwość. Żebym idąc do pracy, uśmiechał się do ludzi. A Polacy się gryzą, niszczą.
Fot. Grzegorz Skowronek
Publiczność w ważnych chwilach uniesień cementował Mazurek Dąbrowskiego. Po raz pierwszy chóralny śpiew wybrzmiał w Żarach. Żeby zaznaczyć, że nie jest jakimś antypolskim marginesem. Hymnem Woodstock zaznaczał, że Przystanek to także Polska, a nie bezludna wyspa. Do historii przeszedł Mazurek w Kostrzynie nad Odrą, gdzie tłum rozwinął biało-czerwoną sektorówkę, jak na stadionach piłkarskich.
Woodstock upamiętniał rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego. Hymnem, minutą ciszy, koncertami – jak zespołu Lao Che.
Nieodłączny widok Przystanków. Waży zwykle ponad 50 ton, wygięta w gigantyczny łuk, wysoka na pięć, sześć pięter wieżowca. Ogromne nagłośnienie słyszalne na kilka kilometrów. Do tego ponad 800 punktów świetlnych z przebijającymi niebo reflektorami i dwa potężne telebimy. Coś takiego w Polsce jest tylko na Woodstocku. Scenę przyozdabiają też woodstockowicze. Na długim drewnianym froncie wiszą flagi z całej Polski – od Sanoka, Człuchowa, Miastka, Czerska i Żywca po te z większych miast. Przekaz jest jasny: ta scena jest nasza.
Fot. Grzegorz Skowronek
O występ na scenie dobija się rocznie ponad 600 kapel. Na niej grała już niemal cała czołówka polskiego rocka – Armia, Hey, Lao Che, Pidżama Porno, Sweet Noise, Dezerter, T.Love, Dżem, Raz Dwa Trzy i Acid Drinkers.
W woodstockowej kostrzyńskiej „erze międzynarodowej” gościli m.in. Killing Joke, Die Toten Hosen, Nigel Kennedy, The Stranglers, Manu Chao, Kreator, Guano Apes. The Clawfinger, The Futureheads, Shaggy, The Prodigy i Type O Negative.
Na osobnych scenach – Małej i w Wiosce Kryszny – co roku gra po 40 zespołów.
Fot. Anna Migda/WOŚP
Najbardziej czytelne nawiązanie do amerykańskiego Woodstocku z 1969 r., kiedy na farmę pod Nowym Jorkiem przyjechało niespodziewanie 400 tys. ludzi. Pogoda była fatalna, a woodstockowicze szukali rozrywek. Wymyślili spontanicznie m.in. bitwy błotne lub kąpiele, nazywane taplaniem.
Kąpiele w błocie towarzyszą od początku polskim Woodstockom. Przyjęło się, że trzeba się wykąpać w bajorze pod grzybkiem przynajmniej raz w życiu. To swego rodzaju woodstockowy chrzest albo certyfikat wtajemniczenia.
Na woodstockowej ASP trwa spotkanie z Leszkiem Balcerowiczem. Padają pytania o biedę, wykluczonych, ofiary transformacji. Na koniec jednak tłum skanduje: „Balcerowicz musi wrócić!” na przekór znanemu powszechnie hasłu „Balcerowicz musi odejść”. – To hasło jest importowane, tak jak większość tandety – odpowiada autor polskich reform po 1989 r.
W ramach Akademii z tysiącami ludzi spotykali się m.in. Lech Wałęsa, Bronisław Komorowski, bp Tadeusz Pieronek, Kuba Wojewódzki, Joanna Ochojska czy Monika Olejnik. O ASP czytaj w osobnym rozdziale.
Fot. Agnieszka Kosiec
Legenda festiwalu Woodstock ’69 powstała nie tylko dzięki muzyce, ale również dzięki niepowtarzalnej atmosferze. Woodstock, który wyrastał z młodzieżowej niezgody na świat dorosłych, był enklawą, mikrokosmosem, który miał pokazać, że zbuntowana młodzież może, chociaż na chwilę, stworzyć społeczność, która będzie istniała na odmiennej zasadzie niż otaczający świat. Na zasadzie miłości, przyjaźni i muzyki, a nie chciwości, współzawodnictwa i przemocy – pisał Robert Leszczyński, nieżyjący dziennikarz i fan Woodstocku.
Fot. Daniel Adamski
Pierwszy Przystanek Woodstock odbył się w 1995 r. nad Jeziorem Żarnowieckim, gdzie miała powstać elektrownia jądrowa. Rok później Przystanek wylądował pod Szczecinem. W 1997 r. trafił do 40-tysięcznych Żar w woj. zielonogórskim, potem lubuskim. Festiwal rozbił się na wielkim polu po poniemieckim lotnisku, skąd w 1939 r. startowały samoloty nad Polskę.
Przystanek miał odbyć się w lipcu. Termin został przesunięty ze względu na powódź stulecia. I tak już zostało. Woodstock, czyli początek sierpnia. W Żarach Woodstock został na sześć lat.
Fot. Krzysztof Wojciechowski
W Żarach Jurek Owsiak wprowadził prosty, kilkupunktowy regulamin: żadnej przemocy, narkotyków, butelek i ognisk. Na jednym z pierwszych żarskich festiwali woodstockowicze brali spod marketów kosze i urządzali wyścigi na polu namiotowym. Upominani, żeby jednak zwracali, bo to kradzież i zaraz pójdzie w świat, że to złodziejski Woodstock – oddawali. Co ich do dziś trzyma w ryzach? Jurek Owsiak twierdzi, że idea. I odpowiedzialność, bo od 20 lat powtarza, że to ich festiwal. Jak spieprzą, wszyscy się rzucą na Woodstock jak sępy.
Fot. Igor Morye
Sygnał do rozpoczęcia Przystanków Woodstock odgwizduje z górą 20 lat Roman Polański, kolejarz z Żar. Nazwisko bardzo się przydało. Gdy Jurek Owsiak poznał kolejarza, od razu zdecydował: otwierasz Woodstock. A w mediach poszła wieść, że Przystanek otworzy sam... Roman Polański, co okazało się świetnym chwytem marketingowym.
– Sygnał na początek Woodstocku jest taki sam jak na odjazd. To właściwie w kolejarskiej sygnalizacji oznacza „baczność”. To dwa krótkie gwizdy i jeden długi – mówi Polański.
Wyobraź sobie pociąg, popularny w PRL piętrus. Ciężko się w nim otwiera okna. Trudno oddychać. Taki pociąg normalnie zabierał 500 osób. I wyobraź sobie, że na poniemieckim dworcu w Żarach z pociągu wychodzi 10 razy więcej ludzi. Jechało się piętrowo, na baczność, prawie bez ruchu. Obrazy z pociągu do Żar – wiedzą to woodstockowicze – zostaną w pamięci na całe życie.
Odjazd z peronów wyglądał jak wojenna ewakuacja. Dopiero po tych doświadczeniach PKP zaczęła uruchamiać po kilkadziesiąt dodatkowych składów. I zarabiać.
Fot. Igor Morye
Tego Żary nie widziały nigdy. Po ulicach maszerują załogi hipisów, punków. Robią wyścigi wózkami podwędzonymi z marketów. Obowiązkowe glany na nogach, flanele, swetrzyska. Mieszkańcy szybko się przyzwyczaili. To „normalsi” zaczynają wyglądać dziwnie. Na polu stanęło ponad 20 tys. namiotów, 40 barów z pieczoną kiełbasą, 120 toalet i... jeden natrysk.
Do festiwalu przylgnęła etykieta Polski z małych miasteczek, odrzuconych, bez przyszłości. Zbuntowanych, wkurzonych. – Nie jesteście bandą wyrzutków – słyszą ze sceny od Jurka Owsiaka.
Fot. Krzysztof Wojciechowski
Reportażysta „Wyborczej” pisze: – Najwięcej ciekawych ludzi można spotkać w alei żebraków, czyli przy ulicy Ludowej, która prowadzi z lotniska do miasta. Menażeria dziwolągów: brodaci faceci w koronkowych sukienkach, kobiety w niemieckich hełmach, amerykańskie mundury, wygolone głowy, kolorowe irokezy. Wielu wyławia co lepiej ubranych, robią błagalne miny i proszą o 20 groszy, łyk piwa, kawałek bułki.
Aleja żebraków niewątpliwie przeszła do legendy Woodstocków. Wystarczyło załatwić sobie kubek, koniecznie na łańcuszku.
Fot. Igor Morye
Rok 1998. Przyjechało trzykrotnie więcej osób, niż się spodziewano. I nie było żadnej zadymy. Według obliczeń kolejarzy na Woodstock przyjechało 130 tys. fanów muzyki.
Rok później na pierwszej stronie „Wyborczej” tytuł: Ćwierć miliona na Przystanku. I nie było w tym w ogóle przesady. Tyle że nikt się nie spodziewał, że największe rekordy dopiero nadejdą.
– Nikomu się nie uda powtórzyć Woodstocku Owsiaka, on ręczy za niego głową, a to największa gwarancja – mówił po koncercie Krzysztof Grabowski „Grabaż” z Pidżamy Porno.
Fot. Krzysztof Wojciechowski
W 1999 r. zaiskrzyło na linii Woodstock – Kościół. Miejscowa diecezja zapraszała do Żar na Przystanek Jezus w tym samym czasie co Woodstock. Postawiła scenę, zaprosiła zespoły tzw. nurtu chrześcijańskiego. – Trzeba im pokazać, że są tacy, którzy Boga kochają – tłumaczył bp Edward Dajczak. Mimo że Kościół nie mówił wprost o konfrontacji, biła po oczach.
– To co najmniej nieelegancko – odpowiadał Owsiak, uznając, że gospodarza, a był nim Woodstock, wypada zapytać o zdanie. W następnych latach konflikt zelżał, potem znikł. „Jezus” jest jednym z gości na Woodstocku.
Fot. Grzegorz Skowronek
Z czasu żarskiego Woodstocku pochodzi anegdota, jaką opowiadali muzycy z zespołu Raz Dwa Trzy, którzy byli jedną z gwiazd festiwalu. Muzycy zespołu zobaczyli na drodze przy woodstockowym polu małą kawalkadę drogich samochodów na warszawskich tablicach.
– Wyskoczyło z nich kilkunastu kolesi w garniturach i zrzuciło te garniaki, zakładając stare koszule i jeszcze starsze dżinsy – wspominali. – Po prostu panowie menedżerowie ze stolicy przyjechali odreagować i się wyluzować.
Fot. Igor Morye
W Żarach powstał pełnometrażowy półtoragodzinny dokument „Przystanek Woodstock 2002 – Najgłośniejszy film polski”. Montażyści z setek nakręconych godzin wybrali najciekawsze obrazy. Dokument z dźwiękiem Dolby Surround, jak na tamte czasy najnowszej generacji, pokazał fragmenty porywających koncertów, m.in. Sweet Noise, Pidżamy Porno, Huntera, T.Love oraz fantastycznego Bolera w wykonaniu wrocławskich filharmoników.
Z Woodstocków pochodzą też koncerty na DVD, m.in. Dżemu, Raz Dwa Trzy, Dezertera i Przystanek Republika.
Fot. Anna Kraśko
Kostrzyn nad Odrą, 18-tysięczne miasteczko w ujściu Warty do Odry nad granicą z Niemcami, po raz pierwszy Woodstock powitał w 2004 r. I od tej pory festiwal odbywa się tam nieprzerwanie. Rozpościera się na ponad 100-hektarowym polu po byłym poligonie.
Kostrzyn wygląda inaczej niż przed wojną. Z powierzchni ziemi zniknęło stare miasto z zamkiem. Starła je Armia Czerwona prąca na Berlin. Twierdzę oblegała przez dwa miesiące. Do dziś leży w ruinie najstarsza dzielnica miasta, nazywana „Kostrzyńskimi Pompejami”.
Woodstock śpiewa „Marsyliankę”
To jeden z niezapomnianych momentów Przystanku. W 2016 r., niemal dobę po tragicznych zdarzeniach w Nicei, z głośników zabrzmiała „Marsylianka”, a wielotysięczna publiczność stworzyła gigantyczną flagę Francji. Powstała ze 120 tys. czerwonych, białych i niebieskich kartoników. – Nie znam recepty na terroryzm, ale na pewno nie jest nią nienawiść! – krzyczał Owsiak ze sceny. – To się może wydarzyć wszędzie. Nie jest też prawdą, że będziemy bezpieczni, jeśli się ogrodzimy i okopiemy.
Fenomen Woodstocku dostrzegli nasi sąsiedzi. Po raz pierwszy „zalali” Woodstock w 2009 r. Organizatorzy szacują, że Kostrzyn odwiedziło wtedy blisko 100 tys. Niemców. Co widzą w imprezie? – Woodstock robi niesamowite wrażenie. Jest społecznie wolny, przez co znacznie różni się od niemieckich festiwali. Nigdy nie widziałem tylu tak różnych od siebie ludzi w jednym miejscu – wylicza Kai, filmowiec. Obecność Niemców sprawiła, że Woodstock stał się naprawdę międzynarodowym festiwalem, o europejskim standardzie.
Fot. Anna Kraśko
Przystanek Woodstock na kilka dni zamienia się w małe miasteczko, w którym można załatwić wszystko. Działają szpital polowy i oddział banku wraz z kilkoma bankomatami, a jeszcze do niedawna była też poczta. Bank Pekao BP stworzył nawet, specjalnie na potrzeby woodstockowiczów, okazjonalną kartę debetową, którą można płacić w obrębie całego festiwalu. Lekarze szpitalni mają pełne ręce roboty, najczęściej zajmują się drobnymi urazami lub przegrzaniem na słońcu.
Fot. Anna Kraśko
„Zaraz będzie ciemno” to rozpoznawcze hasło Woodstocku i wpisało się w jedną z wielu jego tradycji. Każdy, kto był na Przystanku chociaż raz w życiu, wie, co ma po nim paść. Nawet pociągi dowożące woodstockowiczów do Kostrzyna przyjmują taką okolicznościową nazwę. Skąd się wzięło to powiedzonko? Jest jedną z najczęściej wypowiadanych fraz we francuskiej komedii o wdzięcznym tytule „RRRrrrr!”. Woodstock przejął hasło najpewniej w 2009 r., choć dokładnej daty mogą nie znać nawet najstarsi woodstockowicze.
Fot. Grzegorz Skowronek
Jak wygląda poranna toaleta na Woodstocku? Nietypowo. Wszyscy spotykają się w jednej łaźni, pożyczają sobie pastę do zębów i mydło. W kolejce do kranu trzeba swoje odstać, a największy „prime time” tych dzikich łazienek przypada na godziny od 7 do 9. Minusy? Z kranów leci wyłączne zimna woda. Plusy? Na Woodstocku i tak jest potwornie gorąco, więc każda forma ochłody jest na wagę złota.
Fot. Sebastian Rzepiel
Popularny market pojawił się w 2011 r. – Przystanek idzie w komercję – krytykowali ortodoksyjni woodstockowicze. Dziś mało kto narzeka. Woodstockowy Lidl na kilka dni staje się najbardziej obleganym w Polsce. Kolejki są kilometrowe. W jednym czasie stoi w nich bez mała nawet pół tysiąca ludzi. Najtwardsi wytrzymują po trzy godziny. Na pokuszenie wodzi zapach jeszcze ciepłych bułek, świeżych warzyw, serów. Do tej pory był to na Woodstocku towar deficytowy.
Fot. Daniel Adamski
Nie tylko charakterystyczny gwizdek „odjazd!” jest nieodzownym elementem rozpoczęcia Woodstocku. Woodstock nie wystartuje, jeśli pierwsi woodstockowicze nie zaznaczą swojej obecności, przybijając do głównej sceny tablicy z nazwą swojego miasta. To chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie obok siebie leżą Pawłowice, Olsztyn, Dolne Kąty...
Fot. Anna Kraśko
Woodstock to – nierzadko – sztuka przetrwania. Na uczestników festiwalu zawsze można liczyć, gdy idzie o dzielenie się jedzeniem. Nigdy nie odmówią bułki i wody. Ale nie samym chlebem woodstockowicz żyje... Czasem potrzebna jest np. gitara. Woodstockowicze prześcigają się w kreatywności, gdy idzie o tabliczki z napisem „zbieram na...”. Można się dorzucić np. do koszulek, gitary, czy „bomby, która rozwali cały system”. Na zdjęciu studenci z Warszawy, którzy marzą o tym, by wreszcie nauczyć się poprawnie pisać, dlatego zbierają na... „musk”.
Fot. Anna Kraśko
Rodzinne śniadanie, na stole pomidory, ciepłe pieczywo. Dzieciaki zbierają siły. Zaraz wyruszą do Pokojowej Wioski Kryszny, potem na warsztaty, zaliczą kilka koncertów. Tak na festiwalu wakacje spędzają zaprzyjaźnione rodziny. Dzieci nie są przeszkodą. Właśnie z myślą o takich wiernych woodstockowiczach wymyślono Family Toi Camp. Jest plac zabaw, dmuchany basen, budka z lodami, przewijak. – Tu dzieci uczą się tolerancji, pomagania, szacunku – mówią rodzice z rodzinnego campingu.
Fot. Anna Kraśko
Tadeusz Mazowiecki: – Niezbity dowód na to, że mamy wolność, to to, że jestem na Woodstocku, a to, że mnie słuchacie, jest dowodem waszej dojrzałości. W PRL coś takiego nie mogło się zdarzyć. Bylibyśmy pilnowani, inwigilowani. Nic z tego by nie wyszło.
Pierwszy niekomunistyczny premier po 1989 r. mówił o swoim rządzie, stosunkach z Niemcami, roli pamięci w historii i polityce. Bronił (wbrew większości woodstockowiczów) religii w szkołach. – Pamiętać o historii trzeba, ale nie pamiętać z zapiekłą nienawiścią – przekonywał.
Fot. Sebastian Rzepiel
Głośnym „Sto lat” kilka tysięcy młodych ludzi żegnało Lecha Wałęsę w namiocie ASP. Ten żartował: – To nie dzieci wolności, ale moje wnuki. A ja już jestem dziadkiem. Z męskich rzeczy zostało mi tylko golenie.
– Ojciec Święty nie obalił komunizmu, ale obudził naród. Oto, ile znaczy nadzieja. Gorbaczow chciał reformować system. My byliśmy mądrzy, wiedzieliśmy, że tego się nie da. Wykorzystaliśmy szansę i mamy wolność. Co z nią zrobicie, to wasza sprawa. Jeśli chcecie zmieniać świat, organizujcie się – radził woodstockowiczom.
Fot. Sebastian Rzepiel
To jedno z tych spotkań na ASP, o którym trudno zapomnieć. To tu, z ust śp. księdza Jana Kaczkowskiego padło słynne: – Z Jurkiem to chętnie bym poszedł do piekła!
Ks. Jan Kaczkowski był pierwszym gościem Akademii w 2015 r. Długo opowiadał o przyzwoitości, byciu „onkocelebrytą”, wdzierającej się do Kościoła katolickiego polityce. Woodstockowicze mieli do niego mnóstwo trudnych pytań, o Boga, wiarę, śmierć, chorobę. Na odpowiedzi reagowali żywo – burzą oklasków lub owacjami na stojąco.
Fot. Grzegorz Skowronek
Prezydenci Polski i Niemiec podkreślali symboliczną rolę miejsca Woodstocku – nad samą granicą państw. – W naszej młodości nie mogliśmy nawet o tym marzyć – opowiadali.
Obu zaskoczył student z Siemianowic Śląskich. – Tyle panowie mówią o otwartości. A czy mogę usiąść obok panów i zrobić wspólne zdjęcie?
Komorowski: – Tak, ale proszę wziąć ze sobą koleżankę.
Prezydenci żartobliwie wskazywali różnice narodowe.
Gauck: – Poeta Heine napisał, że Niemcy kochają wolność tak, jak się kocha starą babcię.
Komorowski: – My też kochamy nasze babcie, ale wolność dla Polaków ma więcej seksapilu.
Fot. Anna Kraśko
Kolejne, jedno z ważniejszych spotkań ASP. Prof. Muhammad Yunus, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i twórca mikropożyczek dla ubogich, opowiadał o walce z biedą. Tłumaczył, czym są przedsiębiorstwa społeczne i dlaczego to one mogą zmienić świat. – Porzućcie chęci zysku, a zacznijcie myśleć o wyższym celu. To dlatego służba zdrowia leży, a ludzie umierają niepotrzebnie. Kiedy był problem ze środkami higieny dla kobiet, wymyśliliśmy tanie podpaski. Dajcie mi pomysł, a ja wam dam pieniądze – motywował.
Fot. Anna Kraśko
Z woodstockowiczami nieżyjący metropolita lubelski abp Józef Życiński spotkał się w namiocie ASP w 2007 r. – Dlaczego media redemptorysty – Telewizja Trwam i Radio Maryja – przedstawiają Woodstock jako siedlisko zła – pytali.
– Lepiej odwołać się do ewangelii. Anna Dymna, aktorka, która was odwiedziła, uratowała człowieka przed eutanazją. Ojciec Rydzyk tę samą eutanazję doradzał z sarkazmem żonie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdzie jest chrześcijaństwo? W stylu pani Anny. Dziękujmy Bogu za jej przykład – mówił abp Życiński.
Fot. Agnieszka Kosiec
Gwiazdor TVN pojawił się na ASP w dniu swoich 50. urodzin. Spotkanie było frekwencyjnym hitem spośród wszystkich na 19. Przystanku Woodstock. Kuba Wojewódzki przyciągnął pod namiot kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Opowiadał o popularności, dziennikarstwie, religii.
– Jestem ateistą, tylko takim, który wnikliwie przeczytał Biblię. Powiem prawdę, to nie moja księga. Jest w niej tyle przemocy, seksu, okrucieństwa, brutalności – mówił.
Fot. Przemysław Jendroska
Aktor sypał złotymi radami. – Warto walczyć o to, do czego ma się szacunek, by choć przez chwilę poczuć się wolnym. Wy jesteście wolni, jesteście fajni. Pamiętajcie, że nic nie musicie – mówił.
Woodstockowicze opowiadali mu o swoich osobistych doświadczeniach związanych z filmem „Psy” i prosili, by... puścił wiązankę. – Bo przekleństwa w ustach Lindy brzmią jak modlitwa – wyjaśniali. Linda utyskiwał na kondycję polskiego kina. – Bo władza nie daje kasy na kulturę. Ma ją w dupie – w swoim stylu nie owijał w bawełnę.
Fot. Anna Kraśko
Moment, w którym Maciej Stuhr zadzwonił przy pełnej widowni do swojego ojca, przejdzie do historii Woodstocku. Parę osób cię pozdrawia... – mówił Maciej do Jerzego. Owsiak skwitował: – Widzicie, dzwońcie do swoich rodziców.
Młody Stuhr, który nie kryje się z krytyką „dobrej zmiany”, w namiocie ASP powiedział m.in. – Ludzie w naszym kraju reagują histerycznie. Mało jest wyważonego głosu. Jak kochamy Wałęsę, to od początku do końca. Nie ma światłocieni. Musi być tak albo tak. I to wszystko jest ze szkodą dla rozumu.
Fot. Daniel Adamski
Bawiła, wzruszała, objaśniała. Satyryczka i felietonistka mówiła o sobie „Stara, ale jara. Trzy paczki dziennie”. Woodstockowiczom opowiadała o marzeniach, miłości, hejcie. Ci domagali się, by skomentowała swój aborcyjny coming out. – Aborcja jest dobrym wyjściem w przypadku, gdy przyszli rodzice nie potrafią ponieść odpowiedzialności za dziecko. Stąd się biorą później tzw. spóźnione aborcje, czyli porzucanie nowo narodzonych dzieci – tłumaczyła.
Fot. Anna Kraśko
Potężny i kontrowersyjny – tak Woodstock zapamięta koncert The Prodigy. Do zespołu należy rekord frekwencyjny. Pod sceną i na polu mogło być nawet, według policji, 700 tys. ludzi. Fani usłyszeli najważniejsze kompozycje grupy: „Voodoo People” i „Firestarter”. A niewiele brakowało, by koncert światowej gwiazdy techno i rocka nie doszedł do skutku. Agenci Prodigy na dobę przed koncertem zażyczyli sobie specjalnych barierek. Scenę miał opasać kilkumetrowy bufor z płotami. Barierki stanęły. Ten jedyny raz w historii festiwalu.
Fot. Sebastian Rzepiel
Informacja o tym, że Woodstock odwiedzi sam Emir Kusturica, początkowo była brana za żart. Woodstockowicze uwierzyli, gdy zobaczyli. Pochodzący z Jugosławii reżyser, twórca filmów „Życie jest cudem” czy „Czarny kot, biały kot”, a także muzyk i basista, odwiedził Kostrzyn nad Odrą w 2013 r. Wraz ze swoją No Smoking Orchestra grał nowoczesne wariacje na temat tradycyjnej bałkańskiej muzyki. Energetycznymi rytmami rozkołysał wielotysięczny tłum.
Fot. Anna Migda/WOŚP
Kolorowe kwiaty, słoneczniki, styl hippie, piosenki „dzieci kwiatów” z lat 60. i 70. – oto projekt Ani Rusowicz „Flower Power”, w którym wzięli udział także m.in. Natalia Przybysz, Gienek Loska i Dawid Podsiadło. Zabrzmiały „Hey Jude” The Beatles czy „Whole Lotta Love” Led Zeppelin. Nad tłumem woodstockowiczów rozpościerały się kolorowe chmury specjalnych proszków holi. – Projekt „Flower Power” był jak zwierciadło, w którym odbija się jedna z najważniejszych i najbardziej oczywistych twarzy tego festiwalu – recenzował potem cgm.pl.
Zespół wielokrotnie grał na Woodstocku, ale w pamięci pozostanie koncert z 2005 r. O grupie było bardzo głośno w Polsce za sprawą albumu „Powstanie Warszawskie”. Hubert „Spięty” Dobaczewski śpiewał piosenki z powstańczej płyty już po północy. Pod sceną grubo ponad 100 tys. ludzi, w tym niemieckich fanów. W piosenkach padają przekleństwa pod adresem hitlerowców. Krzyki: „Polnische Banditen” i „Nur für Deutsche”.
Po plecach szły dreszcze, ogromne emocje. Koncert był niczym wspólne oczyszczenie. Jak nazwać go jednym słowem? – Mistyczny.
Fot. Agnieszka Kosiec
Tym koncertem Woodstock pokazał, że otwiera się na różne formy muzyczne. Z Shaggy’ego przecież żaden rockman, od lat podbija scenę pop. Jego hity, takie jak „It Wasn’t me”, „Angel” czy „Boombastic”, nie schodziły z czołówek list przebojów. Gwiazdor rozgrzał publiczność do czerwoności. Najpierw wstrzymując napięcie przed wyśpiewaniem słynnego „Boombastic”, potem przygotowując woodstockowiczom niespodziankę w postaci własnego wykonania „Białej flagi” Republiki.
Potem chwalił się na świecie, że przed tak liczną publicznością nie grał jeszcze nigdy w życiu.
Pochodzący z Jamajki zespół, ze światowymi przebojami na koncie, był gwiazdą 22. Woodstocku w 2016 r. Zabrzmiały więc słynne „Bad Boys” czy „Sweat”, znany bardziej jako „A la la la long...”. Woodstockowicze szaleli, udzieliła im się niesamowita energia jamajskich muzyków. Klimatu dodały kolorowe światła, które przedzierały się przez gigantyczny tłum. Inner Circle zagrali porządny koncert, w którym nie szczędzili woodstockowiczom swoich największych hitów.
Fot. Marcin Michon /WOŚP
W Żarach Woodstock grał przede wszystkim po polsku. Przełomu dokonały dwa zespoły Die Toten Hosen i Killing Joke, legenda brytyjskiej sceny alternatywnej. Muzycy podbijali zimnofalowym brzmieniem świat razem z The Cure, Bauhaus, Siouxie and the Banshees. Proponowali najmroczniejsze emocje, jakie sobie w muzyce można wyobrazić.
W Żarach zagrali przeszywająco, industrialnie, psychodelicznie. Głos Jaza Colemana wprost zamroził kilkadziesiąt tysięcy ludzi. To był najbardziej osobny koncert Woodstocków. Kompletnie odmienny. Wyjątkowy.
Fot. Igor Morye
Zagrała na Dużej Scenie, wzbudzając niemałą sensację. Juliette Lewis znana była bardziej z ról filmowych, wystąpiła m.in. w „Urodzonych mordercach” czy „Co gryzie Gilberta Grape’a”. Lewis postanowiła zerwać z filmem, a drapieżne aktorstwo przenieść na rockową scenę. Zarzekała się, że rock’n’rolla ma we krwi, próbując przekonać niedowiarków.
Woodstock przekonała. Zagrała porywająco. Na scenie, w swoim stylu, trochę nabijała się z rockowych frontmanów, przybierała karykaturalne męskie pozy, prężyła muskuły, w czym pomógł jej wybitny talent aktorski. Nie do zapomnienia.
Fot. Artur Rawicz /WOŚP
Vintage Trouble, odkrycie ostatniego, 22. Przystanku Woodstock. Amerykańska formacja gra bluesowo-soulowo, rockandrollowo. Przy takim muzycznym koktajlu trudno stać bezczynnie.
Wyjątkowo charyzmatyczny wokalista Vintage Trouble – Ty Tylor – porwał woodstockowiczów do tańca. To dowód, że woodstockowa publiczność wcale nie potrzebuje znanych numerów, by szaleć pod sceną. Sam dał się „nieco” ponieść emocjom. Niespodziewanie, ku szczególnemu zaskoczeniu Niebieskiego Patrolu, rzucił się w tłum i dryfował nad głowami widzów, nie przestając śpiewać.
Fot. Michał Kowalski /WOŚP
23. Przystanek Woodstock odbędzie się w Kostrzynie nad Odrą w dniach 3-5 sierpnia. Na Dużej Scenie zagrają m.in. New Model Army, The Qemists, Archive, Mando Diao, Wilki, Urbanator, Hey i House of Pain. Na Małej Scenie wystąpią m.in. Mesajah, Oddział Zamknięty, Clock Machine, Zdrowa Woda i Lemon.
Gośćmi Akademii Sztuk Przepięknych będą: gen. Mirosław Różański, Robert Biedroń, Przemysław Kossakowski, o. Paweł Gużyński, Adam Bodnar, Bartłomiej Topa i Maciej Orłoś.
Widzimy się w Kostrzynie!
Fot. Grzegorz Skowronek
Honorowym partnerem Przystanku Woodstock województwo lubuskie jest od 2011 r. Umowa, którą podpisali w 2014 r. marszałek Elżbieta Anna Polak i Jurek Owsiak, prezes Fundacji WOŚP, obowiązuje do 2018 r. Umowa nie dotyczy tylko wsparcia Przystanków. Mówi o wspólnym inicjowaniu działań dla ratowania życia chorych, w szczególności dzieci, oraz działań na rzecz poprawy stanu ich zdrowia. Stąd obecność logo „Lubuskie warte zachodu” na materiałach promocyjnych Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą.
Fot. Arch. UMWL
Co roku odwiedza ją ponad 20 tys. woodstockowiczów, których przekonujemy, że Lubuskie to zielona kraina nowoczesnych technologii. Dlatego zapewniamy darmowy dostęp do internetu i ładowanie komórek. W strefie odbywały się warsztaty z informatyki, prezentowano nowoczesne roboty. Były także pszczoły oraz winnica, bo region smakuje winem i miodem. Na zielonej łące pasły się też krowy, bo lubuskie krowy dają najwięcej mleka. Był park z leśnymi zwierzętami i boisko do siatkówki. Odbyła się bitwa na pomidory z gminy Przytoczna, słynącej z ich produkcji.
Walory regionu zachwalali już m.in. prof. Zbigniew Izdebski (bo Lubuszanie są najbardziej zadowoleni z seksu), prezenter pogody Bartosz Jędrzejak (o gorącym klimacie Lubuskiego), żużlowcy Andrzej Huszcza i Patryk Dudek (bo Lubuskie pachnie czarnym sportem), piosenkarka Mela Koteluk (bo jest stąd, a Lubuskie ją inspiruje) oraz aktorka Joanna Brodzik (bo tu jest jej dom i festiwal osób niepełnosprawnych, który współorganizuje w Lubsku).
Strefę odwiedzili prof. Magdalena Środa i reżyserka Agnieszka Holland.
Fot. Arch. UMWL
Lubuskie smakuje wyjątkowo – winem, mlekiem i produktami regionalnymi, których co roku mogą spróbować dziennikarze. Na certyfikowanej liście Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi są 64 produkty tradycyjne charakterystyczne dla województwa lubuskiego. Ryby z lubuskich jezior, kiełbasy i wędliny wytwarzane staropolską metodą, sery kozie, pierogi z sekretnym nadzieniem (przepis przekazywany z pokolenia na pokolenie), soki owocowe, lody naturalne… i wiele, wiele innych smakołyków!
Fot. Arch. UMWL
W 2016 r. hasłem przewodnim Lubuskiej Strefy na PW było zaPARKuj w Lubuskiem Zielonej Krainie Tolerancji. Marszałek oraz szef fundacji podpisali deklarację równości. W niej zawarto zasady, które tworzą podstawy Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. Za ich przykładem poszli woodstockowicze, którzy podpisywali się na specjalnej tablicy, popierając naszą ideę. Goście strefy chętnie wpisywali się również na Tablicy Pozytywnych Myśli, na której należało dokończyć zdanie: Zanim umrę, chcę…
Fot. Arch. UMWL
W tym roku scenografia będzie nawiązywała do kampanii promującej lubuskie zamki, pałace i dwory. Na naszym polu stanie wioska rycerska z „ludzką katapultą”, poznamy średniowieczne rytuały i namalujemy pałacowe graffiti. Z kolei podczas warsztatów ginących zawodów (garncarskich czy wikliniarskich) zafundujemy woodstockowiczom rzemieślniczą podróż do przeszłości. W Lubuskiej Strefie stanie także „Gród Otwartego Serca”, a w grze „Zamiana” przekonamy się, z jakimi ograniczeniami borykają się osoby niepełnosprawne.
Fot. Arch. UMWL
Zapraszam na Przystanek Woodstock do Kostrzyna nad Odrą, do najbardziej tolerancyjnego i otwartego regionu w kraju – regionu lubuskiego!
A gdy już będziecie na Przystanku, zajrzyjcie do Lubuskiej Strefy, a przekonacie się, że mamy tu 252 pałace, zamki i dwory oraz ponad 500 przepięknie położonych jezior.
Życzę niezapomnianych wrażeń!
Spotkajmy się na Przystanku Woodstock!
Elżbieta Anna Polak
Marszałek Województwa Lubuskiego
Fot. Arch. Urzędu Marszałkowskiego