Był wicedyrektorem ośrodka sportowego w Drzonkowie, przewodniczącym rady miasta i prezesem Stowarzyszenia Nerka. Zmarł w lutym 2017 r.
Lesław Batkowski z zawodu był inżynierem elektrykiem. Jego pasją było żeglarstwo, opłynął na jachtach wszystkie zakątki europejskich mórz. Zanim zaczął działać w zielonogórtskiej polityce w latach 90. prowadził mały sklep ze sprzętem elektro-technicznym.
W 1998 r. był szefem zwycięskiej kampanii wyborczej SLD do rady miejskiej w Zielonej Górze. Wszedł do zarządu miasta za kadencji prezydenta Zygmunta Listowskiego. Odpowiadał za sport i kulturę w mieście. W 2002 r. został radnym i przewodniczącym rady miasta.
Potem odszedł z SLD, organizował debaty stowarzyszenia "Perspektywy zielonogórskie". Chorował na niewydolność nerek, przeszedł przeszczep, leczył się na dializach. Działał w stowarzyszeniu "Nerka" promującym przeszczepy narządów. W ostatnich latach był wicedyrektorem ośrodka WOSiR w Drzonkowie.
- Pomimo ciągłej walki z chorobą dzielnie podejmował nowe wyzwania, które niosło zajmowane stanowisko. Obecny wizerunek ośrodka w dużej mierze jest jego zasługą - żegnali Batkowskiego pracownicy ośrodka.
Miał 85 lat, zmarł 7 grudnia 2016 r. Był słynnym przed laty dziennikarzem sportowym, ale jego głos znali nie tylko zielonogórscy kibice. Był sprawozdawcą, który na antenę Polskiego Radia wprowadził żużel. Pracę w radiu zaczynał w Olsztynie. Do Zielonej Góry trafił za sprawą redaktora naczelnego tutejszej rozgłośni PR - Krzysztofa Wójtowicza. Wtedy na dobre zaczęła się radiowa przygoda Tadeusza Cegielskiego. Ponad czterdzieści lat przy mikrofonie. Oprócz pracy w Zielonej Górze współpracował m.in. z redakcją sportową Polskiego Radia w Warszawie. - Po przeszkoleniu sprawozdawców sportowych w Soplicowie załapałem się na imprezy światowe - wspominał. - Chciałem być pierwszym w piłce nożnej, ale do piłki nożnej garnęło się bardzo wielu ludzi, a w Zielonej Górze nie było drużyny ekstraklasy i dlatego nie mogłem się przebić.
Tadeusz Cegielski relacjonował m.in. osiem igrzysk olimpijskich. W 1972 r. w Monachium był sprawozdawcą meczów polskich piłkarzy. Jeździł też na wielkie imprezy żużlowe. Jest twórcą słów do piosenki "Hej Winobranie", którą śpiewał Janusz Gniadkowski.
Aktor Ryszard Faron zmarł w sierpniu 2017 r. Dopiero po miesiącu od pogrzebu o jego o śmierci napisały krajowe portale filmowe i teatralne. Powtarzały się tytuły: Zmarł zapomniany aktor.
Ryszard Faron miał 65 lat, został pochowany na cmentarzu w Brodnicy. Pochodził z Warszawy, w Zielonej Górze miał bliską rodzinę. Z zawodu był żeglarzem i aktorem. W Teatrze Lubuskim spędził kilka sezonów aktorskich - na początku lat 90 i w latach 2008-2010. Do historii kina przeszedł za sprawą kultowej sceny przesłuchania w filmie "Przepraszam, czy tu biją".
filmpolski.pl
- Z Ryszardem współpracowaliśmy w ostatnich latach. W bibliotece miał swój monodram, brał udział w dorocznych czytaniach narodowych. Kiedy widziałem go ostatni raz w lipcu, obiecywał, że we wrześniu będzie na czytaniu "Wesela". Miał wziąć kwestię Poety lub Dziennikarza - wspomina Andrzej Buck, dyrektor zielonogórskiej biblioteki Norwida i były dyrektor Teatru Lubuskiego.
"Przepraszam, czy tu biją" był najważniejszym filmem w dorobku aktora. Zagrał też epizody w "Barwach ochronnych", serialach "Dom", "Plebania" i "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy". W ostatnich latach prowadził własny Teatr Autentyczny. Grał i reżyserował własne spektakle o alkoholizmie, agresji i przemocy.
- Mieszkaliśmy w Zielonej Górze w jednej klatce, w bloku przy Budziszyńskiej. Barwny jegomość, taki z własnym zdaniem, sercem na wierzchu. Świetnie przygotowany do aktorstwa, na dodatek człowiek, któremu zawsze coś w duszy niepokojącego gra i nie odpuści tego, bo w to wierzy. Idealista zupełny, chciał grać w sztukach przez wielkie "S", z tego powodu bywało mu trudno. Nieraz w życiu przegrywał - wspomina Andrzej Nowak, były aktor Teatru Lubuskiego w Zielonej Górze.
Piotr Galant, był rozgrywającym zielonogórskiego Zastalu, liderem drużyny, która wywalczyła historyczny awans do ekstraklasy koszykówki. Zmarł w maju 2017 r. Miał 62 lata.
Piotr Galant karierę koszykarską zakończył w latach 90. Potem trenował drużyny Zastalu. Był asystentem trenera pierwszej drużyny Grzegorza Chodkiewicza, potem trenował żeńską drużynę AZS Zielona Góra i studentów z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Koszykarz był przez wiele lat pierwszoplanową postacią Zastalu. W 1984 r. grał w składzie, który wywalczył historyczny, pierwszy awans do ekstraklasy. Nasz rozgrywający posyłał piłki m.in. do Radosława Nowackiego, Krzysztofa Kaczmarka, czy Pawła Wysockiego.
- Byliśmy zżyci. Na wyjazdach spotykaliśmy się w jednym pokoju hotelowym, bez udziału trenera, i omawialiśmy błędy, a jeden podpowiadał drugiemu, jak ich unikać. Ważne, że spotkała się grupa ludzi na poziomie, niemal wszyscy studiowali - wspominał w "Wyborczej" Piotr Galant. - Pieniędzy nie dało się odłożyć. Za czasów zawodniczych jeździłem maluchem, a w drużynie nie było lepszych aut.
Znany gorzowski ginekolog, u którego leczyło się kilka pokoleń mieszkanek.
Od wielu lat nie prowadził już praktyki lekarskiej, za to gorzowianie spotykali go często w teatrze , na koncertach. - Jurek Gawroński był niezwykle aktywnym człowiekiem. Kochał życie i sport - a szczególnie siatkówkę - jeździł rowerem, bywał na koncertach w Jazz Clubie Pod Filarami i w Filharmonii Gorzowskiej, co środę chodził do Kina Konesera. Kiedy doznał udaru, znikł z pejzażu miasta. W kinie zrobiło się pusto. Czekaliśmy w nadziei, że wróci - wspominała Go dziennikarka Hanna Kaup.
Jerzy Gawroński zmarł 11 czerwca 2017 r. Został pochowany na cmentarzu przy ul. Żwirowej.
Gorzowski przedsiębiorca i muzyk. Był współtwórcą rodzącego się w Gorzowie w latach 60. big-bitu i rock'n'rolla, a potem świadkiem i obserwatorem rozwoju sceny jazzowej.
Kazimierz Godlewski grał m.in. w rockowej kapeli "Stilanie", związanej z Domem Chemika. Potem w połowie lat 70. już pod młodzieżowymi wtedy "Filarami" współtworzył zespół "Filar", w którym grał m.in. były prezydent Tadeusz Jędrzejczak.
Potem wycofał się z życia muzycznego. - Kiedy ponownie pojawił się pod koniec lat 90. już w jazzowych Filarach, stał się ponownie fanem i przyjacielem tego miejsca, a ja odkryłem pięknego człowieka. Zawsze pełen pomysłów i zawodowych, i muzycznych. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc. Ciągnęło go do grania. Kiedy w składach koncertowych pojawiała się gitara, zawsze do niego dzwoniłem, aby nie przegapił koncertu. Zawsze miał duszę muzyka - wspomina Bogusław Dziekański, szef Jazz Clubu "Pod Filarami".
Były żużlowiec Falubazu Zielona Góra, a później świetny szkoleniowiec. Słynął przede wszystkim ze znakomitej pracy z młodymi zawodnikami. To on był pierwszym trenerem m.in. Piotra Protasiewicza. Zmarł w lutym 2017 r., miał 67 lat.
Jan Grabowski był żużlowcem zielonogórskiej drużyny w latach 1970-1980. Z Falubazem zdobył dwa brązowe medale w ekstraklasie (1973, 1979). Później szkolił młodych zawodników zielonogórskiego klubu. W 1985 r. rozpoczął pracę z pierwszym zespołem. Był to sezon zakończony wielkim sukcesem, wtedy Falubaz sięgnął po tytuł drużynowego mistrza Polski. Cztery lata później, pod wodzą Jana Grabowskiego, bardzo młoda zielonogórska ekipa zdobyła srebrny medal.
- Był to trener stworzony do szkolenia młodych żużlowców, spod jego ręki wyszło wielu zawodników, ale przede wszystkim wielu chłopaków zdało licencje. Uważam, że jeśli chodzi o szkolenie, był najlepszy w Polsce - wspominał jego wychowanek Piotr Protasiewicz.
W Gorzowie mieszkała od 1960 r., przez lata była związana ze służbą zdrowia i pomocą społeczną.
Maria Gwozdowska przez 20 lat była wykładowcą w Medycznym Studium Zawodowym, będąc również jego wicedyrektorem.
Działała w licznych organizacjach na rzecz rozwoju naszego miasta, była radną. Dzięki Marii Gwozdowskiej powstały pierwszy w Gorzowie Ośrodek Adopcyjny, Pogotowie Opiekuńcze i Dom Dziennego Pobytu. W 1993 r. zorganizowała gorzowski Uniwersytet III Wieku. Kierowała tym stowarzyszeniem aż do 1998 r.
Przed śmiercią nagrał poruszający film, który odbił się wielkim echem w całej Polsce. Był chłopakiem z domu dziecka, miał 22 lata.
Robert Helak mieszkał w Sławie. Gdy miał 16 lat, trafił do domu dziecka w Sławie. Na raka zachorowała jego mama, musiała leczyć się w szpitalu. Niestety, zmarła. Jego tata pracował wtedy za granicą jako kierowca ciężarówki. Rok później 22-latek zachorował na nowotwór złośliwy tkanek miękkich.
W filmie, który poruszył polskich internautów, prosił o pomoc w walce z chorobą nowotworową. Walczył do końca. - Zaczęło się od guza na prawej łopatce. Wycięto mi go, pojechałem do Wrocławia. Tam zacząłem pierwszy cykl leczenia z chemioterapią i radioterapią. Leczyłem się niecały rok. Po tym czasie, kontrolach wydawało się, że wszystko jest niby w porządku. I znowu się zaczęło. Zrobił się przerzut na kość obojczykową. Musieli mi usunąć cały obojczyk. Zacząłem kolejne chemio- i radioterapie - opowiadał Robert.
Zmarł w lipcu 2017 r.
- Chyba najważniejsze jest to, że w swoich ostatnich dniach widziałeś, że ludzie Cię nie opuścili, wielu ludzi wspierało Cię w Twojej chorobie, wielu ludzi trzymało kciuki. Myślimy, że odchodząc miałeś tę świadomość, że nie jesteś sam - napisał portal Gminaslawa.pl
Znakomity spiker, komentator sportowy. Jego głos, słyszany na wielu nie tylko gorzowskich, czy zielonogórskich arenach, zapamiętamy na zawsze. Zmarł 20 listopada 2016 r. w wieku 64 lat. W przeszłości był dziennikarzem "Gazety Lubuskiej" i "Gazety Nowej". Pamiętamy go również z telewizyjnego okienka. Jednak najbardziej rozpoznawalny był jako spiker na zawodach, przede wszystkim żużlowych. To on wprowadził nowy standard spikerki. Komentował mecze z murawy stadionu, ubarwiał widowiska rozmowami z zawodnikami i kibicami. - Wszystko dobrze - słyszeliśmy od niego w ostatnich latach, gdzie musiał zrezygnować ze swojej sportowej pasji, bo walczył o powrót do zdrowia. Na początku 2007 r. przeszedł ciężki udar. Z trudem poruszał się, ale ciągle spotykany był na gorzowskich stadionach i w halach. Energiczny, uśmiechnięty, otwarty na innych ludzi, bardzo zaangażowany w to, co robił.
Były wiceprezydent Gorzowa i wieloletni dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacji.
Tadeusz Jankowski urodził się w Wilnie w 1942 r. Do Gorzowa przyjechał w 1954 r, był absolwentem "dwójki", wówczas LO nr 19. Ukończył studia na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Budowy Maszyn. W 1967 r. rozpoczął pracę w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji, późniejszym MZK. W tej firmie przeszedł wszystkie szczeble zawodowej kariery, od stażysty po dyrektora. Kierował MZK przez 18 lat.
Był radnym w latach 1994-1998, a od 1998 r został powołany na stanowisko wiceprezydenta Gorzowa. Odpowiadał w ratuszu za drogi, transport i gospodarkę komunalną. W styczniu 2008 r. przeszedł na emeryturę, został natomiast przez prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka mianowany pełnomocnikiem prezydenta miasta ds. inwestycji strategicznych.
Tadeusz Jankowski zmarł 20 maja 2017 r. w wieku 75 lat. Spoczął na cmentarzy komunalnym przy ul. Żwirowej.
Dyrektor Zespołu Szkół Technicznych w Zielonej Górze, sekretarz lubuskiego SLD. Po ciężkiej chorobie zmarł w lutym 2017 r. Miał 55 lat.
Jacek Karbownik był sekretarzem lubuskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Z zawodu był nauczycielem historii, pracował w Zespole Szkół Technicznych im. Mikołaja Kopernika w Zielonej Górze. Do 2010 r. był dyrektorem tej szkoły.
- Będę pamiętał Jacka jako człowieka o dobrym sercu. Nauczyciela, do którego garnęła się młodzież - wspomina zmarłego Radosław Brodzik, działacz SLD i społecznik. - Kiedy pomagał nam przy "Biegu Jeża" i przywoził na bieg uczniów ze szkoły, widać było, że cieszy się wśród nich szacunkiem - dodaje.
Karbownika żegnali uczniowie, nauczyciele ZST. zielonogórscy politycy. - Znałem się z Jackiem od lat. Kilka razy sprawdzaliśmy razem prace maturalne z historii. Różniliśmy się polityczne, ale zawsze wiedzieliśmy gdzie jest granica. Odszedł na ostatnią radę pedagogiczną dobry nauczyciel i dyrektor - wspomina Jacek Budziński, zielonogórski radny PiS.
Były radny Gorzowa i członek Zarządu Miasta. A przede wszystkim społecznik.
Jan Koniarek pochodził z Kutna, studiował politologię i pedagogikę na Uniwersytecie Szczecińskim. Jeszcze jako student w 1990 r. osiedlił się w Gorzowie, wkrótce zdobył mandat radnego z Zawarcia. Cztery lata później wszedł do rady z listy SLD i został członkiem Zarządu Miasta.
Był też przedsiębiorcą, założycielem i współwłaścicielem różnych firm. Przez dwa lata był też prezesem Gorzowskiego Rynku Hurtowego.
W ostatnich latach zaangażował się w działalność na rzecz osób z okręgu wykluczenia społecznego. Był założycielem Lubuskiego Stowarzyszenia Rozwoju Regionalnego "Rozwój". Współtworzył ośrodek szkoleniowy EFS w Gorzowie. Działał w Lubuskim Ośrodku Wsparcia Ekonomii Społecznej.
- Niezastąpiony szef, nauczyciel, przyjaciel. Za najwyższą z wartości uznawał; poświęcenie siebie innym, czemu oddawał się bez reszty - wspomina go Katarzyna Miczał, współpracowniczka z LOWES
Jan Koniarek zmarł 18 października 2017 r. Miał 53 lata. Został pochowany na cmentarzu komunalnym przy ulicy Żwirowej w Gorzowie.
Poeta, literat i honorowy obywatel Zielonej Góry. Janusz Koniusz zmarł w marcu 2017 r. Miał 83 lata.
Janusz Koniusz opublikował kilkanaście tomików poetyckich, pamiętniki osadników "Mój dom nad Odrą", zbiór reportaży "Nauka chodzenia". Był redaktorem kilku antologii wierszy i opowiadań.
Działał w Związku Literatów Polskich, w ostatnich latach był honorowym prezesem ZLP w Zielonej Górze. Był ostatnim redaktorem naczelnym czasopisma "Nadodrze" (pismo ukazywało się do 1990 r.). Tworzył lubuskie środowisko literackie. W 2004 r. został honorowym obywatelem Zielonej Góry.
- Zawsze odbierałem go jako ciepłego, otwartego i życzliwego człowieka. Miał w sobie bardzo dużo energii. Był pełen pomysłów, często nietuzinkowych. Do końca pozostał aktywny zawodowo. Pracował nad czternastym już tomikiem poezji, w tym roku ukaże się też tomik wierszy Aleksandry Kurzawy, do którego napisał posłowie - wspomina Robert Rudiak, wiceprezes oddziału ZLP w Zielonej Górze.
Bramkarz AZS AWF Gorzów. Z nim na zawsze będą się kojarzyć najlepsze lata gorzowskiej piłki ręcznej. Miał 59 lat.
Przez ostatnie miesiące Marek Kozielski walczył z ciężką chorobą. Niestety, nie zobaczymy już na boisku przekazującego swoją wiedzę młodym piłkarzom ręcznym, marzącym o wielkich, bramkarskich karierach.
Marek Kozielski urodził się w 1958 r. Strzegł bramki, gdy AZS AWF Gorzów w 1983 r. awansował do ekstraklasy, w której rozegrał ponad 250 meczów. Z Dariuszem Molskim odbijał strzały rywali gdy drużyna zajmowała piąte miejsce w elicie polskiego szczypiorniaka. Z kolegami cztery razy wygrywał akademickie mistrzostwo Polski, dwa razy wystąpił w finale Pucharu Polski. W 1988 r. w Wągrowcu gorzowianie byli blisko, aby sięgnąć po główne trofeum. W decydującym meczu minimalnie przegrali z Pogonią Zabrze.
Kozielski przeżywał wzloty i upadki naszych drużyn. Jako bramkarz, trener, kierownik drużyny. Wspierał najmłodszych piłkarzy ręcznych.
Przegadaliśmy całe godziny o jego ukochanej dyscyplinie, co należy poprawić, aby szczypiorniak znów rozsławiał Gorzów. Niestety dalszego ciągu nie będzie, jeszcze jedno miejsce na gorzowskich i polskich arenach sportowych zwolniło się na zawsze...
Marek Kozielski zmarł 16 czerwca 2017 r., spoczął na cmentarzu w Starym Polichnie.
Był wybitnym socjologiem, wykładowcą akademickim,zasłużonym dla gorzowskiej kultury. Jednym z uczestników słynnego "Stolika nr 1".
Prof. Bogdan J. Kunicki urodził się 28 marca 1946 r. w Raszkowie, w woj. kieleckim. Studiował na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego. Po studiach zamieszkał w Gorzowie, gdzie w 1970 r. rozpoczął pracę w zakładach "Silwana".
W 1973 r. został asystentem w filii poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Prowadził zajęcia ze studentami z filozofii, socjologii, etyki, metodologii badań naukowych. W 1978 r. obronił pracę doktorską "Sytuacja inteligencji twórczej w mieście średniej wielkości. Zajmował się też badaniem społecznych uwarunkowań rozwoju kultury fizycznej. W 1985 r. w AWF w Warszawie otrzymał habilitację z nauk o kulturze fizycznej z zakresu socjologii sportu. Interesował się historią antycznej kultury fizycznej, był autorem m.in. "Leksykonu antycznego sportu".
W gorzowskim wydziale poznańskiej AWF prof. Kunicki pełnił m.in. funkcje prorektora i dziekana.
Zmarł 11 lutego 2017 r. po długiej chorobie w wieku 71 lat.
Dziennikarz, menedżer zielonogórskiego klubu koszykarskiego Stelmet BC. Zmarł we wrześniu 2017 r. Miał 28 lat.
Szymon Ludowski pochodził z Iłowej. Od kilku związany był ze Stelmetem BC Zielona Góra, pracował jako media menedżer. Wcześniej był dziennikarzem. - Odszedł nasz przyjaciel i kolega z klubowej koszykarskiej rodziny - żegnali Szymona działacze klubu i sportowcy.
Szymon od kilku lat zmagał się z ciężką chorobą nowotworową. Mimo okrutnej diagnozy do końca, jak równy z równym, walczył z bezwzględnym przeciwnikiem i tej walki na pewno nie przegrał. Odszedł jako zwycięzca, bo nie ma wielu osób, które taką walkę potrafią prowadzić tak długo i tak cierpliwie.
Człowiek kultury, nauczycielka, animatorka, działaczka stowarzyszeń. Miała 77 lat.
Anna Makowska-Cieleń zajmowała się animacją gorzowskiego życia kulturalnego. Zadebiutowała rolą Roxy w spektaklu pod tym samym tytułem wystawionym w 1947 r. w Teatrze Osterwy, potem na kilka lat wyjechała na studia polonistyczne do Opola. Po powrocie do Gorzowa zaczęła pracę w II LO. Tam założyła kabaret uczniowski Biedronki, działała w Gorzowskim Towarzystwie Kulturalnym, a po jego likwidacji zaczęła pracę w Towarzystwie Regionalnym. Była znawczynią i promotorką twórczości Ireny Dowgielewiczowej - doprowadziła do uroczystych obchodów 10 rocznicy śmierci pisarki oraz wydania kilku zbiorów jej opowiadań. Popularyzowała też wiedzę o Bronisławie Wajs-Papuszy.
Jako dziecko przeżyła zsyłkę na Syberię. Dlatego w 1989 r. współtworzyła gorzowskie koło Związku Sybiraków. Jego prezesem była przez 12 lat. Z jej inicjatywy powstał Pomnik Ofiar Stalinizmu na gorzowskim cmentarzu. Przez wiele lat była też sekretarzem Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej. Była laureatką nagrody Gorzowskiego Towarzystwa Kultury w 1990 r., w 1998 r. otrzymała medal "Za zasługi dla województwa gorzowskiego" oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Anna Makowska-Cieleń zmarła 21 grudnia 2016 r. Spoczęła na cmentarzy przy ul. Żwirowej.
Legendarny dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Zmarł w styczniu 2017 r. Miał 85 lat
Studiował historię sztuki na uniwersytecie w Poznaniu. W 1956 r. przybył do Zielonej Góry. Najdłużej urzędujący dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej. Przez wiele lat tworzył znakomity duet ze swym przyjacielem Stanisławem Kowalskim. Najpierw jako konserwator zabytków, potem jako dyrektor muzeum w latach 1976-98. Emeryturę spędzał w Poznaniu.
Jan Muszyński, rocznik 1932, urodzony w Gnieźnie. Ojciec kolejarz, powstaniec wielkopolski i AK-owiec. - Mama prowadziła dom. Janek jako student UAM grał w kabarecie Żołtodziób, urodzony parodysta. Powtarzał, że jest Wielkopolaninem z urodzenia, poznaniakiem z wykształcenia i Prusakiem z charakteru. Liczyły się lojalność, praca, dyscyplina. Dziwne, bo miał wielką słabość do artystycznego trybu życia. Godził to w sobie tylko znany sposób - wspominał Leszek Kania, dyrektor zielonogórskiego muzeum
Był niezwykłą postacią zielonogórskiej kultury. Barwną, twórczą, dla którego praca była radością i pasją.
- W ogóle miał sentyment do ludzi, u których widział iskrę talentu. Jeżeli ją zauważył, starał się podsycać. Z apteki do muzeum wyciągnął Czesława Łuniewicza, potem z niebytu grafika Stanisława Parę. Gdy utalentowany malarz Zbigniew Szymoniak był studentem, Janek już kupował jego obrazy. Nie czekał, aż okrzepnie i ktoś go wcześniej zauważy.
Miałem szczęście, że się pojawił. Pierwsza rozmowa przypominała szkolny egzamin. Badał, i to nie kurtuazyjnie, co ja wiem z historii sztuki. Zwracał się "Leszeczku". Ja do niego "szefie". Po kilku latach przeszliśmy na ty. W muzeum przy al. Niepodległości w każdym miejscu widzę Jego ślady. Nie ma Go już, a jest obecny wszędzie - w gabinecie, w którym teraz urzęduję, w Sali Witrażowej, którą stworzył od podstaw. Czujemy Jego obecność - opowiadał w "Wyborczej" Leszek Kania.
Prof. dr hab. inż. Zofia Sadecka, przez blisko 40 lat związana była z Uniwersytetem Zielonogórskim. Zmarła w czerwcu 2017 r.
Na zielonogórskiej uczelni pracę rozpoczęła w 1980 r. Od dziesięcioleci związana była z wydziałem budownictwa, architektury i inżynierii środowiska. - Była doświadczonym i cenionym pracownikiem naukowym i niezwykle lubianym przez studentów nauczycielem i wychowawcą. Zielonogórskie środowisko akademickie poniosło ogromną stratę - wspomina Ewa Sapeńko, rzecznik UZ.
Prof. Sadecka była autorką ponad 140 publikacji naukowych i czterech monografii. Jest autorką 45 wdrożeń oraz 3 patentów. Specjalizowała się w ochronie środowiska. Badała m.in. oczyszczanie ścieków na terenach wiejskich, problemy gospodarki wodno-ściekowej w gminach. Jej ekspertyzy wykorzystywały lubuskie samorządy planując inwestycje wodne i kanalizacyjne. Za osiągnięcia w nauce i badaniach prof. Zofia Sadecka otrzymała 10 nagród rektora i Medal Edukacji Narodowej.
Przez dekady była radcą prawnym zielonogórskich spółdzielni mieszkaniowych, specjalistka od prawa spółdzielczego. Agnieszka Sojka zmarła w listopadzie 2016 r. Miała 81 lat.
Agnieszka Sojka należała do grupy nestorów zielonogórskich radców prawnych. Urodziła się w 1936 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim, w rodzinie nauczycielskiej. W czasie wojny straciła matkę, ojciec walczył na zachodzie w brygadzie spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego.
Liceum w Jeleniej Górze ukończyła mając 17 lat, a studia na wydziale prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, gdy ma 21 lat. Aplikację w sądzie dla nieletnich w Zielonej Górze rozpoczęła w 1958 r.
Przez 40 lat stała się specjalistą prawa spółdzielczego. Pracowała m. in. w Zielonogórskiej Spółdzielnie Mieszkaniowej, Wojewódzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Wiejskim Biurze Projektów. W latach 90. otworzyła własną kancelarię. Prowadziła ją do 2001 r., gdy przeszła pęknięcie tętniaka mózgu. Została uratowana dzięki błyskawicznej pomocy oddziału neurochirurgii w Zielonej Górze.
Wybitny głos polskich oper i teatrów. Zmarł w październiki 2017 r., miał 65 lat.
Romuald Tesarowicz urodził się 3 lutego 1952 r. w Zielonej Górze. Tu też skończył średnią szkołę muzyczną. Kształcił się pod okiem prof.. Lidii Gawrylarz w klasie śpiewu. Próbował także gry na kontrabasie. Przyszły wielki bas operowy wybrał śpiew i zrobił zawrotną karierę. Śpiewał na najważniejszych polskich scenach operowych i muzycznych m.in. był solistą w Operze Śląskiej, członkiem zespołu Teatru Muzycznego w Łodzi. Występował w Paryżu, Mediolanie, Lyonie i Rzymie.
W pamięci polskich melomanów pozostanie przede wszystkim w pamięci jako wykonawca ról w repertuarze rosyjskim m.in. Griemina w "Eugeniuszu Onieginie" czy "Borysie Godunowie". Świetnie wypadał także w kompozycjach Jana Sebastiana Bacha. Do historii przejdą jego wykonania w oratoriach Krzysztofa Pendereckiego.
- Obdarzony pięknym, wyjątkowym basem. Tworzył przecudowne role, po prostu jego śpiew głęboko zapada w pamięć i duszę - wspomina Wiesław Pietruszak, miłośnik opery i organizator festiwalu muzyki klasycznej w Drezdenku i Strzelcach Krajeńskich.
- Nie mam wątpliwości, śpiewak światowego formatu. To nasz najwybitniejszy artysta pochodzący z Zielonej Góry. Do niej ciągle wracał, była dla nie ważna jak każda mała ojczyzna, choć zwiedził cały świat. Prywatnie był człowiekiem bardzo serdecznym - wspomina Czesław Grabowski, dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej.
Stanisław Wesołowski, radny Nowej Soli trzech kadencji, odszedł po walce z ciężką chorobą.
Radny Wesołowski zmarł w sierpniu 2017 r. Był radnym miejskim Nowej Soli przez trzy kadencje. Miał 69 lat. - Żegnamy długoletniego samorządowca, niezwykle skromnego człowieka o wielkim sercu. Był mocno zaangażowany w sprawy naszego miasta i naszych mieszkańców, ale przede wszystkim po prostu był dobrym człowiekiem - wspominali prezydent miasta prezydent Wadim Tyszkiewicz i jego zastępca Jacek Milewski.
Zielonogórska społeczniczka, obrończyni praw dziecka, laureatka nagrody "Człowiek człowiekowi", radna miejska. Zmarła w październiku 2017 r. Miała 63 lata.
Małgorzata Witkowska od ponad 30 lat związana była z zielonogórskim Terenowym Komitetem Ochrony Praw Dziecka, przez wiele lat była jego wiceprzewodniczącą. Zainicjowała kilka lat temu pochówki dzieci nienarodzonych. - Mamy prawo do pogrzebu dziecka bez względu na czas trwania ciąży. U nas mało się o tym mówi, więc nie wszyscy są tego świadomi. Często spotykamy się z brakiem chęci, czy dziwną niewrażliwością tych, którzy nie rozumieją bólu rodziców - przekonywała.
Witkowska wspierała przez lata bezdomnych, samotne matki, kobiety w nieakceptowanej ciąży. Pomagała i szukała dla nich wsparcia w specjalistycznych placówkach opieki. W latach 1994-98 była miejską radną. Mieszkańcy zapamiętali ją z zaangażowania w pomoc rodzinom potrzebującym, dotkniętym biedą i alkoholizmem. Działała w miejskiej komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych.
Małgorzata Witkowska ukończyła liceum sióstr Niepokalanek, była doktorem teologii. Jej pasją była Francja, była tłumaczem języka francuskiego, przewodnikiem pielgrzymek i wycieczek. Za swoją działalność społeczną została uhonorowana statuetką "Człowiek człowiekowi", nagrodą ustanowiona przez bpa Adama Dyczkowskiego.
Zmarła w październiku 2017 r. po ciężkiej chorobie.
Wszystkie komentarze