Po roku od wybuchu pożaru ekstremalnie niebezpiecznych chemikaliów w zielonogórskim Przylepie śledczy podają jego przyczynę. - To było celowe podpalenie - tłumaczą i sprawdzają, dlaczego miasto zdjęło kilka miesięcy wcześniej kamery.
Choć minęło dziewięć miesięcy od pożaru w Przylepie, problem uprzątnięcia toksycznego pogorzeliska nie został rozwiązany. Na terenie zakładów zalegają wody pożarowe, skażone trociny i spalone mausery. W kasie miasta nie zostawiono pieniędzy, by całkowicie uporać się z problemem.
Śledztwo zakończy się w lipcu, do tego czasu prokuratorzy będą znać opinie kolejnych biegłych. Z pogorzeliska mogły miesiącami wypływać silnie toksyczne związki i trucizny, bo prezydent Zielonej Góry ociągał się z uprzątnięciem ekologicznej bomby.
Kierujący lubuskim WIOŚ Mirosław Ganecki nie był lubiany przez ekologów. Ostatnio zapewniał, że jest bezpiecznie, gdy płonęły chemikalia w Przylepie. Nie ostrzegał, że Odrą płynie toksyczna fala. W tle jego odwołania jest także kiepski nadzór nad śmietniskami.
Prezydent Zielonej Góry dopiero po nakazie sądu upublicznił dokument, który zawierał procedury bezpieczeństwa podczas pożaru ekstremalnie niebezpiecznych odpadów w Przylepie. Ludzie zamiast informacji o ewakuacji dostali komunikat RCB, by zamknąć okna.
Skoro już wiemy, że po pożarze w Przylepie skażony został obszar 65 ha, dlaczego nikt nie postawił tablicy informacyjnej, odgrodził tego obszaru? Możemy tamtędy chodzić - pyta mieszkaniec Zagórza.
Trwa protest pracowników Powiatowego Urzędu Pracy przy ul. Batorego w Zielonej Górze, PUP może przenieść się do Sulechowa. - Miasto nie przekazuje nam pieniędzy, które dostaje z ministerstwa właśnie na prowadzenie PUP-u. To niedopuszczalne - mówi Mirosław Andrasiak, członek zarządu powiatu. - Starostwo oszukało nas w sprawie odpadów w Przylepie - odpowiada wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.
- Trzeba rozliczyć minister Moskwę, premiera Morawieckiego, bo rząd PiS okłamywał niewinnych ludzi, wmawiając im, że wdychanie rakotwórczej chmury unoszącej się nad miastem jest bezpiecznie - mówi posłanka Elżbieta Polak i prosi ministra Adama Bodnara o zabezpieczenie całej dokumentacji dotyczącej największego w kraju pożaru w Zielonej Górze. Wniosek poparł Roman Giertych, szef komisji, która ma rozliczyć rząd PiS z największych afer.
Prezydent Zielonej Góry okłamywał ludzi, że jest bezpieczne, a teraz nie potrafi sobie poradzić z usunięciem trucizn, a skażenie wzrasta - mówi posłanka Elżbieta Polak. Platforma Obywatelska chce, by miastem zaczął rządzić komisarz. - Prezydent jest nieudolny, działa na szkodę obywateli - dodaje poseł Waldemar Sługocki.
Utylizacja pogorzeliska z trującymi substancjami w Przylepie stanęła. Ekstremalnie niebezpieczne związki przedostają się do środowiska. - Trzeba liczyć je w tonach - twierdzi prokuratura. - Według biegłego skażony teren obejmuje 65 ha - mówi Ewa Antonowicz, rzeczniczka prokuratury okręgowej. PO chce, by do miasta wszedł komisarz.
Pożar składowiska w Zielonej Górze. - Dziwnie wygląda strażak, który uspokaja ludzi, a za jego plecami żywym ogniem płoną i wybuchają beczki z trucizną - opowiada mieszkaniec zielonogórskiego Przylepu.
Prokurator, który bada sprawę pożaru ekstremalnie niebezpiecznych substancji składowanych w Przylepie, zdecydował, że kolejne zawiadomienia, które złożyli mieszkańcy, dołączy do podstawowego śledztwa, które ma ustalić, kto jest winny pożaru i czy nie narażono zdrowia i życia ludzi.
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze szuka biegłego z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, który wykona ponowne badania skażonego terenu, a potem przygotuje opinię. Śledczy czekają także na ekspertyzę biegłego z zakresu pożarnictwa, ale na tę biegły ma czas do końca roku.
Inspektorzy WIOŚ podają, że z pogorzeliska w Przylepie, gdzie paliły się ekstremalnie niebezpieczne dla zdrowia substancje, wywieziono już 750 ton odpadów. Nielegalna hałda przed pożarem ważyła 5 tys. ton. WIOŚ pogorzelisko skontrolował do tej pory tylko dwa razy.
Umowy z zarządem województwa lubuskiego podpisało 17 gmin. Znajdują się tam oddziały Ochotniczej Straży Pożarnej, które gasiły pożar hali wypełnionej toksycznymi odpadami w Przylepie.
Sześć zawiadomień podpisanych przez blisko setkę mieszkańców wysłał do prokuratury Tomasz Nesterowicz, miejski radny. Bo prezydent naraził życie i zdrowie ludzi. - Będzie także siódme, że urzędnik przekazywał fałszywe dane - zapowiada Tomasz Nesterowicz z Nowej Lewicy.
Blisko dwa tygodnie milczy Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry, po tym gdy został zapytany przez lubuską marszałek, dlaczego nie ubiega się o fundusze na rekultywację terenu pogorzeliska po pożarze substancji niebezpiecznych w Przylepie.
Działkowcy z Przylepu jedzą warzywa i owoce rosnące nieopodal składowiska, w którym spaliło się 5 tys. ton niebezpiecznych odpadów. - Nikt im tego nie zabronił. Jak pani jest taka mądra, niech pani im powie, że nie mogą - mówi Jarosław Spławski, prezes ogrodów działkowych. Mieszkańcy pobliskiego Czerwieńska niewiele wiedzą o skażeniu. Uwierzyli rządowej narracji, że zagrożenia nie ma, choć to do nich spływa skażona woda.
- Mieszkańcy chcą jasnych komunikatów, działań, a nie dezinformacji, którą serwuje im prezydent i rząd - mówi Elżbieta Polak, lubuska marszałek i organizuje spotkanie, w którym służby, eksperci mają odpowiedzieć na kluczowe pytanie: jak zadbać o ludzi i środowisko po pożarze niebezpiecznych materiałów w Przylepie. To pokłosie upublicznienia katastrofalnych wyników badań dotyczących skażenia.
Skażenie może objawić się dopiero po pewnym czasie, to wynika z szybkości przesączania się wody w głąb ziemi. W oparciu o raport trudno jest natomiast określić całkowitą ilość substancji toksycznych, które trafiły do potoku. Biorąc pod uwagę fakt, że próbki pobrano kilka dni od wybuchu pożaru, a bardzo wysokie stężenia substancji toksycznych nadal się utrzymywały, całkowita ilość zanieczyszczeń musiała być ogromna - mówi prof. Bogdan Wziątek.
Niezależne badania pokazują ogromną skalę skażenia po pożarze w Przylepie. Instytucje rządowe przekazywały mieszkańcom do tej pory niepełne dane. Wyniki są zatrważające, normy niektórych substancji przekroczone kilkanaście tysięcy razy - mówi marszałek Elżbieta Polak. Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki, trzymający z rządem, kpi i... przynosi gaśnicę.
Obszar, który może w Polsce otrzymać status uzdrowiska, musi posiadać klimat o właściwościach leczniczych. Takie warunki, zdaniem Tomasza Nesterowicza z Nowej Lewicy, spełnia zielonogórski Przylep. - W powietrzu rozpływają się tam tysiące ton toksycznych i rakotwórczych substancji, bez żadnej szkody dla środowiska - ironizuje radny.
Przedsiębiorcy z Przylepu, którzy ponieśli straty w wyniku pożaru, mają liczyć na to, że miasto umorzy im podatek od nieruchomości. - Na dobrą sprawę to i tak uchwała intencyjna, a prezydent może podjąć decyzję nawet bez niej - skwitował dyskusję Paweł Zalewski.
W sobotę w zielonogórskim Przylepie, gdzie niedawno płonęły toksyczne odpady, rozpoczął się miejski festyn. Imprezę bojkotują aktywiści.
W sobotę na lotnisku w Przylepie odbędą się miejskie dożynki, wystąpi Golec uOrkiestra. - Atrakcją wydarzenia będą wycieczki na pobliskie pogorzelisko i wspólne zdjęcia z prezydentem na szczycie hałdy niedopalonych odpadów - kpi Tomasz Nesterowicz, radny Nowej Lewicy. Zarzuca Januszowi Kubickiemu narażanie mieszkańców na niebezpieczeństwo.
Wczoraj prezydent Zielonej Góry oficjalnie otrzymał od rządu 43 mln zł na likwidację składowiska w Przylepie. Minister Moskwa dopytywała, dlaczego w pomoc nie włączyła się lubuska marszałek. - Minister kłamie, bo pomagamy ludziom. Mogła rozliczać jeszcze sołtysów z pomocy, którą sama zawaliła - mówi Elżbieta Polak.
Skoro niebezpieczne odpady w trakcie pożaru oficjalnie przestały być jakimś cudem niebezpieczne, to dlaczego miasto chce zwalniać firmy z podatków? - pyta radny Tomasz Nesterowicz. - To niezgodne z prawem, a tak naprawdę próba zablokowania odszkodowań i roszczeń osób narażonych teraz na choroby i straty materialne.
- Tam spłonęła trucizna, cała tablica Mendelejewa, a wciąż nie mamy odpowiedzi na wiele pytań - uderza w rząd lubuska marszałkini Elżbieta Polak. - Nie udawajmy, że nic się nie stało.
- W środę usłyszeliśmy, że pożar w Przylepie w zasadzie niewiele różnił się od pożaru zielonogórskiej Castoramy. To ciekawe, bo gdy płonęła Castorama, nie widziałem w Zielonej Górze komendanta głównego PSP, minister Moskwa też nie przyjeżdżała z obietnicami pieniędzy dla strażaków - kpi Tomasz Nesterowicz, radny Nowej Lewicy.
"Za późno, bomba wybuchła. Nic Was - razem z przyjacielem PiS-u Januszem Kubickim - nie usprawiedliwia! Za nic macie zdrowie i życie mieszkańców, którzy wiedzą, jak bardzo toksyczne, rakotwórcze substancje spłonęły" - pisze Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.
Minister klimatu i środowiska zapowiedziała, że rząd przeznaczy do 43 mln zł z rezerwy budżetu państwa na usuwanie skutków pożaru w zielonogórskim Przylepie. Zielona Góra ma przeznaczyć na ten cel ze swojego budżetu 12 mln zł. Pogorzelisko ma zostać zlikwidowane w ciągu ośmiu miesięcy.
- Dzwoniło do nas 12 osób, a dwie z nich są już zarejestrowane na bezpłatne badania. Skarżą się na duszności, osłabienie, kaszel. Jeden ze strażaków czuje metaliczny posmak w ustach - mówi Katarzyna Lebiotkowska, prezes szpitala w Torzymiu.
Pożar składowiska w Zielonej Górze. - Zaczyna przebijać przekaz, że górę bierze polityka, a prezydent miasta działa. Otóż nie działa. Mieszkańcy chcą wiedzieć choćby, jak usunąć nalot z płotu swojego domu. Jak to zmyć? Kto to ma robić? Miasto nie informuje o podstawowych sprawach - mówi Marcin Pabierowski, zielonogórski radny PO.
Meblomart to mała firma z Zielonej Góry produkująca meble. Sąsiaduje z halą, w której zapłonęły toksyczne odpady. Po pożarze właściciel wręczył wypowiedzenia wszystkim pracownikom - donosi Wirtualna Polska.
- Mieszkańcy są nieufni wobec oficjalnych wyników badań, bo wychodzi na to, że w trakcie pożaru powietrze było czystsze niż wcześniej, gdy nie było dymu - mówi radny Lewicy Tomasz Nesterowicz. I składa prezydentowi Januszowi Kubickiemu listę 80 pytań dotyczących hali i pożaru.
Chodzi o osoby, które były bezpośrednio narażone na dym, pyły czy gazy z palącej się hali, a także skarżą się na kaszel, duszności czy osłabienie. Badania finansuje zarząd województwa lubuskiego.
Marszałek Elżbieta Polak po pożarze hali z niebezpiecznymi, toksycznymi i rakotwórczymi odpadami w Przylepie podkreślała, że nie wierzy w zapewnienia polityków PiS-u i prezydenta Zielonej Góry, że nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców. Na jej zlecenie badania wody i gleby wykonuje specjalistyczne laboratorium z Poznania.
Tomasz Nesterowicz, radny Lewicy i współprzewodniczący partii w Lubuskiem, domaga się od Mirosława Ganeckiego, szefa lubuskiego WIOŚ, odpowiedzi na ponad 40 pytań związanych z pożarem w Przylepie. - Po nadzwyczajnej sesji pojawiały się głosy, że inspektor Ganecki ma coś do ukrycia lub próbuje uciec przed odpowiedziami - mówi Nesterowicz.
Gen. Andrzej Bartkowiak, komendant główny PSP dziękował strażakom za gaszenie pożaru toksycznego składowiska w Przylepie. Przywiózł w prezencie pięć łodzi motorowych, po 80 tys. zł sztuka. A co się dzieje na pogorzelisku? Jeszcze dymi, wywieziono 200 ton pozostałości popożarowych.
"Gdzie opadły trujące pyły, co skaziły? "- dopytują mieszkańcy. Tego rząd nie wyjaśnił. Choć eksperci bez problemu mogą wykonać symulację. - Obnażany jest system naszego bezpieczeństwa - podkreślają.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.