Działkowcy z Przylepu jedzą warzywa i owoce rosnące nieopodal składowiska, w którym spaliło się 5 tys. ton niebezpiecznych odpadów. - Nikt im tego nie zabronił. Jak pani jest taka mądra, niech pani im powie, że nie mogą - mówi Jarosław Spławski, prezes ogrodów działkowych. Mieszkańcy pobliskiego Czerwieńska niewiele wiedzą o skażeniu. Uwierzyli rządowej narracji, że zagrożenia nie ma, choć to do nich spływa skażona woda.
- Mieszkańcy chcą jasnych komunikatów, działań, a nie dezinformacji, którą serwuje im prezydent i rząd - mówi Elżbieta Polak, lubuska marszałek i organizuje spotkanie, w którym służby, eksperci mają odpowiedzieć na kluczowe pytanie: jak zadbać o ludzi i środowisko po pożarze niebezpiecznych materiałów w Przylepie. To pokłosie upublicznienia katastrofalnych wyników badań dotyczących skażenia.
Skażenie może objawić się dopiero po pewnym czasie, to wynika z szybkości przesączania się wody w głąb ziemi. W oparciu o raport trudno jest natomiast określić całkowitą ilość substancji toksycznych, które trafiły do potoku. Biorąc pod uwagę fakt, że próbki pobrano kilka dni od wybuchu pożaru, a bardzo wysokie stężenia substancji toksycznych nadal się utrzymywały, całkowita ilość zanieczyszczeń musiała być ogromna - mówi prof. Bogdan Wziątek.
Niezależne badania pokazują ogromną skalę skażenia po pożarze w Przylepie. Instytucje rządowe przekazywały mieszkańcom do tej pory niepełne dane. Wyniki są zatrważające, normy niektórych substancji przekroczone kilkanaście tysięcy razy - mówi marszałek Elżbieta Polak. Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki, trzymający z rządem, kpi i... przynosi gaśnicę.
Obszar, który może w Polsce otrzymać status uzdrowiska, musi posiadać klimat o właściwościach leczniczych. Takie warunki, zdaniem Tomasza Nesterowicza z Nowej Lewicy, spełnia zielonogórski Przylep. - W powietrzu rozpływają się tam tysiące ton toksycznych i rakotwórczych substancji, bez żadnej szkody dla środowiska - ironizuje radny.
Przedsiębiorcy z Przylepu, którzy ponieśli straty w wyniku pożaru, mają liczyć na to, że miasto umorzy im podatek od nieruchomości. - Na dobrą sprawę to i tak uchwała intencyjna, a prezydent może podjąć decyzję nawet bez niej - skwitował dyskusję Paweł Zalewski.
W sobotę w zielonogórskim Przylepie, gdzie niedawno płonęły toksyczne odpady, rozpoczął się miejski festyn. Imprezę bojkotują aktywiści.
W sobotę na lotnisku w Przylepie odbędą się miejskie dożynki, wystąpi Golec uOrkiestra. - Atrakcją wydarzenia będą wycieczki na pobliskie pogorzelisko i wspólne zdjęcia z prezydentem na szczycie hałdy niedopalonych odpadów - kpi Tomasz Nesterowicz, radny Nowej Lewicy. Zarzuca Januszowi Kubickiemu narażanie mieszkańców na niebezpieczeństwo.
Wczoraj prezydent Zielonej Góry oficjalnie otrzymał od rządu 43 mln zł na likwidację składowiska w Przylepie. Minister Moskwa dopytywała, dlaczego w pomoc nie włączyła się lubuska marszałek. - Minister kłamie, bo pomagamy ludziom. Mogła rozliczać jeszcze sołtysów z pomocy, którą sama zawaliła - mówi Elżbieta Polak.
Skoro niebezpieczne odpady w trakcie pożaru oficjalnie przestały być jakimś cudem niebezpieczne, to dlaczego miasto chce zwalniać firmy z podatków? - pyta radny Tomasz Nesterowicz. - To niezgodne z prawem, a tak naprawdę próba zablokowania odszkodowań i roszczeń osób narażonych teraz na choroby i straty materialne.
- Tam spłonęła trucizna, cała tablica Mendelejewa, a wciąż nie mamy odpowiedzi na wiele pytań - uderza w rząd lubuska marszałkini Elżbieta Polak. - Nie udawajmy, że nic się nie stało.
- W środę usłyszeliśmy, że pożar w Przylepie w zasadzie niewiele różnił się od pożaru zielonogórskiej Castoramy. To ciekawe, bo gdy płonęła Castorama, nie widziałem w Zielonej Górze komendanta głównego PSP, minister Moskwa też nie przyjeżdżała z obietnicami pieniędzy dla strażaków - kpi Tomasz Nesterowicz, radny Nowej Lewicy.
"Za późno, bomba wybuchła. Nic Was - razem z przyjacielem PiS-u Januszem Kubickim - nie usprawiedliwia! Za nic macie zdrowie i życie mieszkańców, którzy wiedzą, jak bardzo toksyczne, rakotwórcze substancje spłonęły" - pisze Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.
Minister klimatu i środowiska zapowiedziała, że rząd przeznaczy do 43 mln zł z rezerwy budżetu państwa na usuwanie skutków pożaru w zielonogórskim Przylepie. Zielona Góra ma przeznaczyć na ten cel ze swojego budżetu 12 mln zł. Pogorzelisko ma zostać zlikwidowane w ciągu ośmiu miesięcy.
- Dzwoniło do nas 12 osób, a dwie z nich są już zarejestrowane na bezpłatne badania. Skarżą się na duszności, osłabienie, kaszel. Jeden ze strażaków czuje metaliczny posmak w ustach - mówi Katarzyna Lebiotkowska, prezes szpitala w Torzymiu.
Pożar składowiska w Zielonej Górze. - Zaczyna przebijać przekaz, że górę bierze polityka, a prezydent miasta działa. Otóż nie działa. Mieszkańcy chcą wiedzieć choćby, jak usunąć nalot z płotu swojego domu. Jak to zmyć? Kto to ma robić? Miasto nie informuje o podstawowych sprawach - mówi Marcin Pabierowski, zielonogórski radny PO.
Meblomart to mała firma z Zielonej Góry produkująca meble. Sąsiaduje z halą, w której zapłonęły toksyczne odpady. Po pożarze właściciel wręczył wypowiedzenia wszystkim pracownikom - donosi Wirtualna Polska.
- Mieszkańcy są nieufni wobec oficjalnych wyników badań, bo wychodzi na to, że w trakcie pożaru powietrze było czystsze niż wcześniej, gdy nie było dymu - mówi radny Lewicy Tomasz Nesterowicz. I składa prezydentowi Januszowi Kubickiemu listę 80 pytań dotyczących hali i pożaru.
Chodzi o osoby, które były bezpośrednio narażone na dym, pyły czy gazy z palącej się hali, a także skarżą się na kaszel, duszności czy osłabienie. Badania finansuje zarząd województwa lubuskiego.
Marszałek Elżbieta Polak po pożarze hali z niebezpiecznymi, toksycznymi i rakotwórczymi odpadami w Przylepie podkreślała, że nie wierzy w zapewnienia polityków PiS-u i prezydenta Zielonej Góry, że nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców. Na jej zlecenie badania wody i gleby wykonuje specjalistyczne laboratorium z Poznania.
Tomasz Nesterowicz, radny Lewicy i współprzewodniczący partii w Lubuskiem, domaga się od Mirosława Ganeckiego, szefa lubuskiego WIOŚ, odpowiedzi na ponad 40 pytań związanych z pożarem w Przylepie. - Po nadzwyczajnej sesji pojawiały się głosy, że inspektor Ganecki ma coś do ukrycia lub próbuje uciec przed odpowiedziami - mówi Nesterowicz.
Gen. Andrzej Bartkowiak, komendant główny PSP dziękował strażakom za gaszenie pożaru toksycznego składowiska w Przylepie. Przywiózł w prezencie pięć łodzi motorowych, po 80 tys. zł sztuka. A co się dzieje na pogorzelisku? Jeszcze dymi, wywieziono 200 ton pozostałości popożarowych.
"Gdzie opadły trujące pyły, co skaziły? "- dopytują mieszkańcy. Tego rząd nie wyjaśnił. Choć eksperci bez problemu mogą wykonać symulację. - Obnażany jest system naszego bezpieczeństwa - podkreślają.
Lubuska państwowa wojewódzka inspektor sanitarna w Gorzowie informuje, że z zasady ostrożności nie zaleca spożywania produktów z ogrodów, w tym warzyw czy owoców, do czasu wyjaśnienia sytuacji po pożarze w Przylepie i otrzymania wyników badań zleconych przez władze Zielonej Góry. To samo dotyczy wody z niepublicznych ujęć, czyli studni.
Po pożarze składowiska w Przylepie. - Zobaczyłeś, że Polska jest krajem coraz bardziej BEZprawia i NIEsprawiedliwości. W którym możesz sobie pobiegać i popić kawusię, gdy ludzie dostali wyrok odroczonej śmierci - pisze posłanka Anita Kucharska-Dziedzic do prezydenta Zielonej Góry.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska potwierdził zanieczyszczenie Gęśnika wodą użytą do gaszenia toksycznych odpadów. Blisko tydzień po katastrofie zlecił ustawienie kolejnej zapory.
Ponad osiem godzin trwała nadzwyczajna sesja rady miasta poświęcona pożarowi w Przylepie. Mieszkańcy mogli zabrać głos dopiero przed godz. 21. Wielu z nich nie wytrzymało zmęczenia i wcześniej opuściło ratusz.
- Mogę potwierdzić, że w hali nie było monitoringu miejskiego. Zabezpieczono monitoringi, które były zlokalizowane w pobliskich halach przez prywatnych przedsiębiorców - mówi prokurator Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
750 tys. zł trafi na zakup sprzętu i badania strażaków ochotników, a 150 tys. zł - na zlecenie badań gleby i wody, które zostaną przeprowadzone przez niezależne laboratorium.
Pożar w Przylepie. - W obszarach hali, w której magazynowano niebezpieczne odpady, nie powinni przebywać ludzie. Podobnie w miejscu skażenia wodami pożarowymi. Powinna być wyłączona strefa zero - mówi Krzysztof Tyrała, chemik, ekspert Polskiej Izby Ekologii, biegły z listy Ministra Ochrony Środowiska.
"Jak lans i zdjęcia na miejskich inwestycjach, to jesteście, ale jak przychodzi trudny czas, to Was nie ma? Dlaczego milczycie?! Jak można tak ignorować czy wręcz olewać swoich wyborców?" - pisze Janusz Rewers, zielonogórski radny PO.
Pożar w Przylepie. "Wnioskuję o pilne powołanie zespołu, który powinien być koordynowany przez konsultanta krajowego ds. toksykologii dr. Marka Wiśniewskiego, w skład którego wejdą chemicy, toksykolodzy środowiska, toksykolodzy kliniczni" - pisze Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.
O zwołanie nadzwyczajnej sesji rady miasta wnioskowali zielonogórscy radni PO, pod wnioskiem podpisali się też Tomasz Nesterowicz z Lewicy i Paweł Zalewski (niezrzeszony). Radni rozpoczną obrady w piątek o godz. 15, mieszkańcy będą mogli zabrać głos pod koniec drugiej z sesji.
- Lubuskie to małe Mazury. Zapraszam wojewodę Dajczaka, minister Moskwę i wiceministra Ozdobę. Wykąpcie się w stawie w Przylepie z martwymi rybami, jeśli faktycznie nie ma zagrożenia - mówiła marszałek Elżbieta Polak. - Nie wierzymy w zapewnienia PiS-u ani prezydenta Kubickiego, że zdrowie i życie mieszkańców nie jest zagrożone - podkreślali działacze PO.
- Pracują w zwykłych butach, ubraniach. Boimy się. Smród jest przerażający, chce się wymiotować - mówią rodziny bliskich, którzy zostali oddelegowani przez miasto do czyszczenia pogorzeliska po pożarze zakładów w Przylepie. ZGK odmówiło posłance Anicie Kucharskiej-Dziedzic kontroli poselskiej.
"Za samorząd jestem gotów przelewać krew, ale w tym wypadku samorząd, na czele którego stoi Janusz Kubicki, zawalił sprawę nie wykonując wyroku sądu, narażając mieszkańców na niebezpieczeństwo" - pisze senator Wadim Tyszkiewicz, były prezydent Nowej Soli. - "Dla mnie głównymi winowajcami są instytucje państwa" - dodaje.
Wczoraj Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry, opublikował wyniki badań miejskich ścieków i wody z kałuży zebranej przy spalonej hali z toksycznymi odpadami. Nadają się, by wpuścić je do oczyszczalni, wodą można podlewać rośliny. Hydrobiolodzy ostrzegają, że nie badano ani toksyczności, ani zawartości metali ciężkich.
"Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ pobiera i wykonuje analizy wód powierzchniowych i podziemnych. Na podstawie uzyskanych wyników nie można stwierdzić, czy wody spełniają normy dla wód przeznaczonych do spożycia przez ludzi i zwierzęta" - informuje w komunikacie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Zielonej Górze.
"Woda i ścieki z zielonogórskich wodociągów są bezpieczne i nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Próbka ścieków pożarowych z kałuży przed halą w Przylepie wykazuje przekroczenie norm" - pisze prezydent Janusz Kubicki.
Substancje, które płonęły w Zielonej Górze, nie rozpłynęły się w nicości. Służby badają powietrze i komunikują, że nie ma po nich śladu. Cud? Na miarę naszych czasów.
Copyright © Agora SA