Trwa III Lubuski Festiwal Otwartych Piwnic i Winnic. W sobotę do Zielonej Góry przyjechało kilkuset turystów z całej Polski, a impreza trwa do środy. Piwnicami zachwycał się Robert Makłowicz, gość specjalny festiwalu.
Pięć lata temu zachęcał: "Otwórzcie piwnice winiarskie!", w sobotę sam będzie gościem specjalnym III Lubuskiego Festiwalu Otwartych Piwnic i Winnic. Roberta Makłowicza spotkacie w piwnicach, spróbujecie też jego kremu na lubuskim winie.
Otwarte winiarskie piwnice potrafią przyciągnąć ludzi nawet z drugiego końca Polski. Turystów nie ściągnie średniej jakości planetarium, wypchane dziki w muzeum przyrodniczym czy nowoczesna piwniczka pod Palmiarnią w garażowej aranżacji. I żal człowieka ogarnia, że przez lata trawiliśmy na takie gnioty miliardowy budżet miasta. Czas to zmienić - pisze Maja Sałwacka, redaktor Gazety Wyborczej.
W ubiegły weekend piwnice winiarskie Zielonej Góry zwiedzał Grzegorz Turnau, a okoliczne winnice Janusz Gajos. To proste. Jeśli chcemy pokazać turyście coś unikatowego, wybieramy właśnie winiarstwo.
- W 1979 r. z Zielonej Góry pochodziło wino Mariola. Teraz jest już normalne wino. Powstaną też potrawy będące zawsze elementem poczucia własnej odrębności. Poczucia lokalności nie może przecież spajać jedynie wiara w potęgę Falubazu - opowiada Robert Makłowicz.
Ostatniego dnia Kongresu Gospodarczego Lubuskie 2018 w Zaborze dyskutowano m.in. o potencjale biznesowym i turystycznym lokalnych winnic.
Dlaczego to, czym możecie się pochwalić, nie jest powszechnie dostępne? Zmieńcie to! Trzeba oddać miasto ludziom, a najważniejsze, po latach ciemności, już macie. Wina dla turystów wam nie zabraknie - mówi Robert Makłowicz w rozmowie o winiarskich szlakach
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.