Osadzeni w zakładzie karnym w Krzywańcu uszyli 2 tys. maseczek dla personelu zielonogórskiej lecznicy. To nie koniec, bo nie zwalniają tempa i szyją następne!
Maseczki, rękawiczki, kombinezony i wiele więcej sprzętu ochronnego z Chin dotarło już do szpitala w Zielonej Górze. Darczyńcy nieustannie przesyłają pieniądze na konto lecznicy, do której trafia też mnóstwo przydatnych rzeczy.
Kolejne oddziały zielonogórskiego szpitala mają zamienić się w oddziały zakaźne dla dorosłych i dzieci. Wojewoda twierdzi, że żadnych nakazów nie wydaje. Tyle w teorii, a w praktyce? Wszyscy odsyłają zakażonych do Zielonej Góry.
Walka z koronawirusem odbywa się również w więzieniach. Osadzone szwaczki w zakładzie karnym w Krzywańcu uszyją co najmniej 10 tys. maseczek dla szpitala w Zielonej Górze.
Żarska fabryka dołącza do firm, które wspierają walkę z koronawirusem. Pół miliona złotych trafi m.in. do szpitali w Zielonej Górze i Gorzowie.
Mieszkańcy oraz firmy nie zwalniają tempa i nieustannie wspierają zielonogórski szpital w walce z koronawirusem. Każdego dnia na konto lecznicy spływają kolejne złotówki, a personel może liczyć na niezbędny sprzęt. - Do zbiórki pieniędzy na nasz szpital namawia sama Eva Longoria!
Na oddziały: patologii ciąży, neonatologii, chirurgii dziecięcej Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze są kierowani pacjenci z całego województwa. Czy specjalistyczne, ratujące życie oddziały zamienią się w oddziały zakaźne? Sprawdziliśmy.
Wsparcie od firmy otrzyma 41 szpitali zakaźnych w całym kraju, w tym Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze. Personel będzie otrzymywał m.in. jedzenie, napoje i kosmetyki.
Do zielonogórskiego szpitala ze wszystkich stron nieustannie nadciąga pomoc. Mieszkańcy oraz firmy nie są obojętni i chętnie wspierają personel medyczny w walce z koronawirusem.
Najczęściej lekarze i pielęgniarki zakażają się koronawirusem, gdy zdejmują skażone ubranie. Lekarze zielonogórskiego szpitala wymyślili śluzę, która nie pozwoli wirusowi szaleć po oddziałach.
Przypadek 4-latka, u którego pierwsze testy na zakażenie koronawirusem wyszły dodatnie, wstrzymał pracę kilku oddziałów zielonogórskiego szpitala. Dziś służby wojewody podały, że kolejny wynik testów jest ujemny, co oznacza, że dziecko jest zdrowe.
Helikopter będzie uziemiony przez półtorej doby, a załoga przejdzie 14-dniową kwarantannę. Chyba, że wcześniej testy wykluczą zakażenie. To efekt zatajenia ważnej informacji przez rodzinę 4-latka zakażonego koronawirusem.
Pieniądze przekazane zielonogórskiemu szpitalowi przez spółkę zostaną przeznaczone na zakup m.in. kardiomonitorów.
Mały chłopiec przeleżał na oddziale chirurgii dziecięcej cztery dni, miał kontakt także z pracownikami SOR i bloku operacyjnego. - To może oznaczać, że kwarantannie będzie musiało się poddać pół szpitala - mówią lekarze. Babcia dziecka zataiła informację, że jego matka ma gorączkę i kaszle po powrocie z Niemiec.
Codziennie, do końca tygodnia, najlepsi zielonogórscy adwokaci będą doradzać lekarzom, ratownikom, pielęgniarkom. Rozwieją wątpliwości, które rodzą się w czasie trwania epidemii, która narzuca na pracowników służby zdrowia nowe obowiązki.
To 10. i 11. przypadek zakażenia koronawirusem w woj. lubuskim. Dwie kobiety leżą na oddziale zakaźnym w szpitalu w Zielonej Górze
Powoli powinniśmy przyzwyczajać się do widoku mundurów. Na pomoc zielonogórskiemu szpitalowi przyszła Brygada Obrony Terytorialnej ze Skwierzyny. "Terytorialsi" strzegą wejść do budynków.
Łukasz znalazł w sieci gotowy projekt przyłbicy, która świetnie nadaje się do ochrony osobistej przed koronawirusem. Długo się nie wahał: wspólnie z żoną Justyną odpalił domową farmę drukarek 3D i ruszyli z produkcją. - W ciągu jednego dnia mamy więcej tego typu sprzętu, niż do tej pory mogliśmy marzyć - dziękuje im personel szpitala w Zielonej Górze.
- Stan pacjentów jest dobry, leżą w zielonogórskim szpitalu - mówi Aleksandra Chmielińska-Ciepły, rzecznik wojewody lubuskiego. To oznacza, że w Lubuskiem zarejestrowano już osiem przypadków zakażenia koronawirusem.
Pierwsza osoba zakażona koronawirusem w Polsce musi odbyć 14-dniową kwarantannę i wszystko wskazuje, że odbędzie ją na oddziale zakaźnym zielonogórskiego szpitala. Choć mężczyzna jest zupełnie zdrowy.
Szpital w Zielonej Górze przygotował listę najbardziej potrzebnych rzeczy do walki z koronawirusem. Chętni mogą pomóc przekazując nie tylko rękawiczki czy maseczki, ale też montując w izbach przyjęć szyby z pleksi.
Maski z filtrami FFP3, które uchronią przed zakażeniem, są dziś kilkunastokrotnie droższe niż zwykle. Lekarze proszą o wsparcie, bo nie będą mogli ratować pacjentów trafiających na SOR.
Namioty, które stanęły przed lubuskimi szpitalami, nie tylko zielonogórskim, służą do triażowania, czyli mówiąc nieelegancko, do segregowania pacjentów.
Stwierdzono drugi przypadek zarażenia koronawirusem w Lubuskiem - to młoda kobieta, mieszkanka ww. województwa, kilka dni temu wróciła z Londynu. Informację podało Ministerstwo Zdrowia, kobieta znajduje się w zielonogórskim szpitalu.
Szpital dopuszcza dwa wyjątki: zdrowy ojciec przy porodzie, na roomingu, jeden rodzic opiekujący się dzieckiem na dziecięcym oddziale.
W wyjątkowych sytuacjach, pod warunkiem indywidualnej zgody kierownika lub ordynatora oddziału, pacjenta może odwiedzać jedna osoba.
W obecnej sytuacji, gdybym był włodarzem miasta, nie odwoływałbym żadnej imprezy. To są działania troszeczkę na pokaz. Najważniejsze, by ludzie byli świadomi zagrożenia: jestem chory, zostaję w domu, nie idę - mówi Jacek Smykał, szef oddziału zakaźnego w szpitalu w Zielonej Górze
Z rządu na konto zielonogórskiego szpitala, w którym leży pacjent zero, trafi 2 mln zł. Z magazynów państwowych przyjechał transport z tysiącem maseczek i 300 kombinezonami. W tych ostatnich zabrakło rękawic i okularów.
O czterech nowych przypadkach zakażenia koronawirusem oficjalnie poinformował minister zdrowia. Wśród nich jest pasażerka z autobusu z Niemiec, tego samego, którym jechał pacjent "zero" z zielonogórskiego szpitala.
Pracujemy, bo dostaliśmy dary od prywatnych firm. Rząd nadal nie przelał nam ani złotówki. W szpitalu brakuje masek, kombinezonów, oddziałowe straszą, że pielęgniarki przestaną pracować - mówią pracownicy zielonogórskiego szpitala, w którym leczony jest pierwszy pacjent z koronawirusem. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że dziś do szpitala dotrze transport.
W zielonogórskim szpitalu leży na obserwacji 10 osób, które podejrzewa się o zarażenie koronawirusem. Tymczasem ratownicy nie chcą jeździć w zakaźnych karetkach. - Mają w domu starszych rodziców, dziadków, małe dzieci - mówi Marcin Mańkowski, dyrektor zielonogórskiego pogotowia. W stacji kończą się zapasy masek i fartuchów.
Wszyscy boimy się tego, czego nie znamy. Ludzie się boją, a my staramy się ostudzić emocje - usłyszał reporter TOK FM w Cybince, skąd jest pierwszy polski pacjent z koronawirusem.
Po tym, gdy minister zdrowia potwierdził, że pierwszy pacjent zarażony koronawirusem leży w zielonogórskim szpitalu, ruszyła lawina telefonów do lecznicy. Na oddziale zakaźnym, opócz pacjenta zero, leżą już trafiła z objawami grypy czteroosobowa rodzina, która ostatnio przebywała w Niemczech.
Pierwszy z mężczyzn to obywatel Litwy, kierowca tira, który wrócił z trasy z Włoch. Drugi z mężczyzn bawił się na karnawale w zachodnich Niemczech. Obaj mieli przebywać w czerwonej strefie. Ich wyniki mają być znane jutro.
Mężczyzna z podejrzeniem zarażenia koronawirusem leży na oddziale zakaźnym w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze. Lekarze czekają na wyniki badań.
Zielonogórski szpital wprowadza zakaz wizyt na oddziale zakaźnym, ogranicza odwiedziny na innych. Liczy na dodatkowe pieniądze z rządu i zapewnia: lecznica jest przygotowana na pojawienie się koronawirusa.
Marszałkowskie szpitale mają już przygotowane sale do izolacji pacjentów. W niektórych ograniczono rodzinne wizyty u pacjentów. Szpital w Zielonej Górze dostanie dodatkowo 350 tys. zł.
Władze woj. lubuskiego wycofują się z planu połączenia przychodni Medkol z zielonogórskim Szpitalem Uniwersyteckim. - Nic na siłę, nie udało się osiagnąć porozumienia z pracownikami - mówi marszałek Elżbieta Polak
Zielonogórscy lekarze mogą zoperować ponad 120 pacjentów z rakiem płuc rocznie, ale trafia do nich tylko połowa. Choć leczą światowo, nie rozcinają klatki piersiowej, mają najnowocześniejszy sprzęt w kraju. Są jednym z najlepszych zespołów w Polsce. Pacjenci nie wiedzą, że oddział przeszedł rewolucję.
Szpital chce stworzyć z przychodnią spółkę, by dostać 1,5-milionowy bonus od NFZ, zaciągać preferencyjne kredyty i leczyć pionierskimi metodami. Ale związkowcy Medkolu fuzji nie chcą. Miejscy radni PiS i prezydenta pomysł chcą storpedować, choć do placówki nie dokładają ani grosza.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.