fot. Anna Krasko/Agencja Wyborcza.pl
Koniec odwiertu to początek poszukiwań
Na głębokości 2,3 km pracownicy MCC pobiorą z pokładu miedzionośnego rdzeń. Wcześniej będą musieli wyciągnąć wszystkie przewody i zmienić świder na koronkę rdzeniowania. Koronka przypomina tubę zakończoną diamentami. Wierci skałę, jednocześnie magazynując rdzeń w środku. Wyciąga się go z otworu razem z przewodem.
- Po pozyskaniu rdzeni otwór zostanie zacementowany. Zdemontujemy wiertnię, uprzątniemy teren, postawimy tabliczkę i koniec - mówi geolog.
Rdzenie trafią do analizy. Specjaliści sprawdzą zawartość miedzi, srebra i innych wartościowych pierwiastków. Pierwsze wyniki będą w dwa miesiące po zakończeniu odwiertu. Ale to ciągle za mało informacji. MCC musi ustalić obszar złoża i dlatego będzie wiercić dalej. W Lubuskiem wywierci w tym roku pięć otworów. Kolejne powstaną na terenie woj. wielkopolskiego i dolnośląskiego.
Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Po zakończeniu prac poszukiwawczych, w ciągu najbliższych kilku lat, spółka podejmie decyzję, czy i gdzie opłaca się budować kopalnię.
- Ładnych kilka milionów ton miedzi na pewno tu mamy, ale aby zbudować zakład, potrzeba dużo więcej, bo złoża znajdują się głęboko, co podnosi koszty wydobycia. Za trzy-pięć lat będziemy wiedzieć wszystko. Może na ziemi lubuskiej zbudujemy drugi KGHM (powyżej kopalnia w Polkowicach). Zresztą nie inwestowalibyśmy setek milionów dolarów, gdybyśmy nie liczyli na sukces. Prognozy są obiecujące, teraz musimy je potwierdzić - mówi prof. Stanisław Speczik, dyrektor generalny MCC.
Wszystkie komentarze