Podlot to ptak, który opuścił już gniazdo (nie jest już więc pisklęciem), ale nie umie jeszcze latać.
Do ptasiego azylu, który działa w zielonogórskim ogrodzie botanicznym, codziennie przychodzi i dzwoni wiele osób, które znalazły podloty. Pytają, co robić. Myślą, że ptak, który nie potrafi jeszcze fruwać, potrzebuje ratunku.
– Odpowiedź jest prosta. Nie trzeba nic robić. Wystarczy zostawić takiego ptaka w spokoju i pójść dalej – mówi Ewa Burda z Uniwersytetu Zielonogórskiego, która pracuje w ptasim azylu. – Podloty są bezpieczne, opiekują się nimi rodzice, których niekoniecznie zawsze widać, bo np. polecieli po pokarm – dodaje.
W środę do ptasiego azylu przy ul. Botanicznej trafiła młoda sójka. Przyniosła ją jedna z mieszkanek Zielonej Góry. Niestety, dziś zwierzę zmarło, prawdopodobnie ze stresu związanego z niewolą.
– Dawno nie widziałam podlota w tak dobrym stanie, maksymalnie odkarmionego, bez prążków głodowych. To oznacza, że jego środowisko było idealne – mówi Burda. – Pani znalazła ptaka, zabrała go do domu, a następnego dnia przyniosła do ośrodka. Tłumaczyła, że w środowisku naturalnym jest niebezpiecznie, co oczywiście nie jest prawdą. Nasze wyjaśnienia nic nie dały. Dziś sójka zmarła. Nie podjęła pokarmu, musieliśmy karmić ją na siłę. Niestety, przy podlotach, które są już prawie gotowe do samodzielności, lęk przed człowiekiem i niewolą może być tragiczny w skutkach – dodaje.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Podlot to nie sierotka
Ewa Burda apeluje: nie zabierajcie ptasich dzieci rodzicom, jeśli nie ma do tego wskazań.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze