W Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze trwają warsztaty dla chirurgów z całej Polski. 20 lekarzy przyjechało m.in. z Lublina, Poznania, Gdańska czy Białegostoku. W czwartek chirurdzy przyglądali się nowatorskiej operacji mastektomii z równoczesną rekonstrukcją piersi z użyciem nowoczesnych implantów typu B-lite, które umieszczono w specjalnej siatce. Zabiegi przeprowadził prof. Stefano Pompei, kierownik oddziału chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej szpitala San Camillo w Rzymie. Operuje także w klinikach w Dubaju.
– To światowej klasy chirurg – mówi prof. Dawid Murawa, szef klinicznego oddziału chirurgii onkologicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, który profesora zaprosił.
– Współpraca była prosta, jesteśmy przyjaciółmi, w szpitalu jest świetna organizacja, czułem się jak w domu! Świetnie się dogadujemy. Właściwie nikogo nie trzeba było tu uczyć – żartował profesor.
– Małe wskazówki są cenne – odpowiedział Murawa.
Mastektomia podskórna z jednoczesną rekonstrukcją piersi z wykorzystaniem siatki oplatającej implant to zupełnie nowy sposób leczenia kobiet chorych na nowotwory piersi. Podczas operacji chirurg usuwa pacjentkom chory gruczoł piersiowy i wszczepia pod skórę implant wraz z podtrzymującą go siatką. Podczas zabiegu nie narusza się mięśni, implant trafia bezpośrednio pod skórę.
– Takie podejście jest dzisiaj w zasadzie rutyną. Są tylko pojedyncze przypadki, kiedy musimy poświęcić mięśnie – tłumaczył prof. Pompei.
Pacjentka zachowuje pełną ruchomość w stawie barkowym i naturalny kształt piersi. Siatka obrasta tkanką, z biegiem czasu staje się częścią piersi i tworzy kieszonkę, w której implant jest bezpieczny.
– To mniejszy ból po operacji, większy komfort. Spada ryzyko powikłań – przyznaje prof. Dawid Murawa. Implanty podskórne można wszczepiać właściwie we wszystkich przypadkach poza bardzo zaawansowanym stadium raka, przy dużym stanie zapalnym.
– Robimy coraz więcej mastektomii podskórnych, bo u prawie wszystkich jest to możliwe – tłumaczy prof. Murawa. W ciągu ostatnich trzech miesięcy w zielonogórskim szpitalu wykonał 50 zabiegów z użyciem zwykłych implantów. Pierwszy raz użył jednak implantów B-lite. Są ultralekkie, ważą o blisko połowę mniej niż zwykłe. Nie ciągną piersi w dół.
Pacjentki, które operował prof. Stefano Pompei, przyjechały do Zielonej Góry z Gdyni i Poznania. U pierwszej lekarze wykryli gen BRCA1, odpowiedzialny za powstanie nowotworu piersi i jajnika. 60-latka zdecydowała się profilaktycznie poddać podwójnej mastektomii.
U drugiej pacjentki, co rzadkie, wykryto obustronny rak piersi. Do prof. Murawy skierowali ją poznańscy lekarze.
– Tu zabieg był trochę trudniejszy. Pacjentka miała duży biust, trzeba było usunąć nadmiar skóry, bo implanty, które włożyliśmy, były znacznie mniejsze niż jej naturalne piersi – tłumaczy prof. Murawa.
W Europie i USA od dawna używa się biologicznych (np. z kolagenu zwierzęcego) lub syntetycznych siatek przy operacjach rekonstrukcyjnych. W Polsce należą one do rzadkości. Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje tylko samą procedurę, nie pokrywa kosztów implantów z siatkami. Za procedurę płaci 9 tys. zł.
– Musimy z tego pokryć koszty pracy chirurga, pielęgniarek, amortyzacji czy zakupu sprzętu. Poza tym przy podwójnej mastektomii fundusz płaci tylko za jeden narząd, czego kompletnie nie rozumiem – mówi profesor i wylicza, że rzeczywisty koszt operacji włącznie z zakupem implantów zamyka się w 20 tys. zł.
– Gdybyśmy chcieli leczyć tak pacjentki, musielibyśmy do każdego zabiegu dopłacać 11 tys. zł – tłumaczy Murawa. Tym razem implanty dał producent.
– Dopóki nie będziemy łożyć 6 proc. PKB na leczenie, ta procedura i wiele innych będą jedynie w zasięgu marzeń Polaków – tłumaczy.
Czytaj także: Profesor Murawa operuje w namiocie, bo zakłada implant. To nowość w Polsce
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze