W Zielonej Górze znów grasują oszuści, wyłudzający pieniądze metodą "na policjanta". W ostatnich dniach ich ofiarą padła już druga zielonogórzanka. Kobieta dała się oszukać dwa razy - straciła 28 tys. zł.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Do pierwszego skutecznego ataku oszustów w tym tygodniu doszło w poniedziałek. Od jednej z zielonogórzanek wyłudzili wtedy 40 tys. zł

Kolejną ofiarę oszuści nabrali już następnego dnia, czyli we wtorek. Działali identyczną metodą - na telefon stacjonarny 78-letniej mieszkanki zadzwonił mężczyzna podający się za policjanta Centralnego Biura Śledczego. Złodziej polecił kobiecie "potwierdzić" swoją tożsamość i wybrać na klawiaturze numer 997 - rzecz jasna, bez zakończenia trwającego połączenia. Kiedy kobieta wbiła numer w telefonie, słuchawkę przejął drugi z oszustów, który "potwierdził", że seniorka rozmawiała przed chwilą z prawdziwym funkcjonariuszem. Chwilę później "przełączył" rozmowę i do słuchawki znów zgłosił się pierwszy z oszustów.

- Mężczyzna najpierw wypytał zielonogórzankę, czy ma oszczędności i w jakim banku, a następnie poinformował, że jej pieniądze są zagrożone i najlepiej będzie, jak je wypłaci i przekaże „policjantowi”, który się po nie zgłosi. Oczywiście zobowiązał kobietę do zachowania tajemnicy, bo "to tajna policyjna akcja” - mówi podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze.

78-latka chwilę później wsiadła do taksówki i pojechała do banku, gdzie zlikwidowała lokatę i wypłaciła 8 tys. zł. Następnie pojechała taksówką w umówione miejsce, gdzie podszedł do niej "policjant" i odebrał gotówkę. 

Niestety, historia nie kończy się w tym miejscu. Oszukana kobieta wróciła do domu i aż do następnego dnia nikogo nie poinformowała o nietypowym zdarzeniu. Wykorzystali to złodzieje, którzy w środę już o godz. 7 rano zadzwonili ponownie, przekonując, że także pozostałe oszczędności zielonogórzanki są zagrożone. I poinformowali, że już wysłali taksówkę pod jej dom. Kobieta pojechała więc do banku, wypłaciła 20 tys. zł i znów oddała je oszustom. W tym samym, umówionym miejscu, co dzień wcześniej 

- Oszuści kazali czekać do godz. 14 na informacje. Oczywiście nikt nie zadzwonił. Po południu przyszedł do pokrzywdzonej siostrzeniec, który natychmiast zorientował się, że jego krewna została oszukana. Dopiero wtedy pokrzywdzona powiadomiła policję - tłumaczy Barska.

Policjanci jeszcze raz apelują do mieszkańców, by ostrzegali starsze osoby w swojej rodzinie przed tego typu oszustwami. Przypominają, że policjanci nigdy nie biorą do rąk żadnej gotówki.

- Jeśli odbierzemy telefon od nieznanej nam osoby z żądaniem wypłaty pieniędzy i przekazania ich „policjantom”, możemy być pewni, że rozmawiamy z oszustem - zaznaczają mundurowi.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem