Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry, w poniedziałek zamieścił na swoim profilu FB krytyczny i wulgarny wpis wobec Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej, która była operatorem projektu "Lubuskie Bony Wsparcia". OPZL na południu regionu odpowiadała w ramach konkursu za podział pieniędzy dla firm dotkniętych pandemią koronawirusa. Firmy w całym Lubuskiem dostaną ok. 27 mln zł unijnej pomocy. Więcej - TUTAJ.
Konkurs wywołał masę kontrowersji. Pula pieniędzy wyczerpała się w kilkanaście minut, część firm nie zdążyła złożyć elektronicznego wniosku. Marszałek z zarządem województwa zamierzali nawet unieważnić konkurs. Po negocjacjach z pracodawcami doszli do ugody - projekt z bonami będzie wznowiony i uzupełniony. Zwycięzców wybiorą niezależni eksperci zatrudnieni przez OPZL.
Gdy wydawało się, że problem został rozwiązany, Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry ruszył do brutalnego ataku. Nie przebierał w słowach. Zarzucił, de facto, OPZL-owi, że rozdziela pieniądze swoim ludziom i to na nieuczciwych zasadach. Cały konkurs nazywa „sodomą i gomorą”. Przedsiębiorców, którzy zdołali aplikować w konkursie OPZL nazywa „znajomymi króliczka”.
– Kwota dofinansowania mogła wynieść do 200 tys. zł na jedną firmę! Fajnie jest „przytulić” tyle kasy. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że to jest normalne? Jak sądzicie, kto zdążył złożyć wnioski? Kto był na pierwszy miejscach? Nabór został tak przygotowany i tak przeprowadzany, że pieniądze mogą dostać tylko „swoi, zaufani i wybrani” – pisze Kubicki, choć tak naprawdę nic nie jest przesądzone.. Dodaje, że ostrzegali go prominentni działacze jednej z partii, by nie mieszał się w sprawę. – Żebym to zostawiał, bo to tylko smród, a jak zaczniesz grzebać w smrodzie, to możesz dostać gównem. Kurde naprawdę już tak nisko upadliśmy, żeby żerować na ludzkiej tragedii, na ludzkiej naiwności, czy można w takiej sytuacji milczeć? – pyta Kubicki i publikuje zdjęcie, na którym stoją razem m.in. Janusz Jasiński, prezes OPZL, wicemarszałek Marcin Jabłoński i szef PO, poseł Waldemar Sługocki.
– Chyba dobrze, że ci ludzie, którzy to nam zafundowali, mają zakryte twarze. Wstyd i za nich, za to co zrobili – oskarża Kubicki.
Janusz Jasiński, szef OPZL: Czytałem. Napoleon mówił, że największym kłamcą jest statystyka, a ja uważam, że polityka.
Po pierwsze, konkurs nie został rozstrzygnięty, nawet oceniony, więc wyciąganie jakichkolwiek oskarżeń jest nadużyciem. Po drugie, w pierwszym naborze przyjęliśmy 450 wniosków, w drugim prawdopodobnie spłynie kolejny tysiąc wniosków. Realnie pieniędzy mamy na 100, góra 250 firm. To zaspokoi 20 proc. chętnych. Konkurencja jest szalona, bo pieniędzy nie ma dużo. Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony, ale nie można manipulować faktami.
– Nie wiem, skąd ma taką wiedzę, bo nasz konkurs ocenią niezależni eksperci. Po drugie powtarzam – nie został jeszcze rozstrzygnięty. Wspólnie z marszałek podjęliśmy słuszną decyzję, by konkurs rozszerzyć, zebrać jeszcze wnioski od przedsiębiorców i wszystkie je ocenić.
– W 86 proc. złożonych wniosków są to małe firmy, rzemieślnicze, gastronomiczne, kosmetyczne, popularne usługi. Kto wygra? Zdecydują eksperci, zawodowcy, którzy oceniają wnioski, podpisują się pod nimi, a ich wybór podlega weryfikacji. To nie Janusz Jasiński wybiera firmy, tylko sztab ekspertów.
Podobnie, jako organizacja, apelowaliśmy do prezydenta o obniżenie lokalnych podatków. Prezydent zdecydował, że ulgi może i będą, ale nie z zasady, ale po uważaniu, czyli ktoś złoży wniosek, ktoś oceni, ktoś dostanie. Nie wnikamy w jego zasady.
– Nie tylko my go mamy. W woj. dolnośląskim także do dziś konkurs nie został rozstrzygnięty. Zacięły się serwery, nie były w stanie przyjąć takiej ilości zgłoszeń.
Problem opisałbym krótko: stoi kolejka pod sklepem i mają przywieźć 10 kg kiełbasy, czy jeśli do stojących 450 osób dorzucimy kolejne tysiąc, czy przybędzie choć jeden kilogram dodatkowy kiełbasy? Nie. Problem jest w tym, że unijnych środków, które mogłyby pomóc przedsiębiorcom, jest kropla. Zastanówmy się, jak więcej kiełbasy do sklepu dostarczyć, a nie jak zrobić lepsze zasady komitetu kolejkowego.
– No, bo nią jesteśmy, w końcu każdy przedsiębiorca albo siedział, albo będzie siedział. Oczywiście to sarkazm. Takie słowa dokładnie wpisują się w nurt kampanii wyborczej PiS. Szczucie jednego na drugiego.
– Nie. Uczciwie prowadzę 22 lata firmę, w OPZL pracuję bezpłatnie, społecznie. Jestem ostatni, by komuś zabrać. Sam wycofałem aplikację swojej firmy z konkursu, choć nie musiałem. Główne założenie konkursu, to to, że nie dyskryminuje żadnego podmiotu. Dlatego mieliśmy prawo uczestniczyć w konkursie. Tak jak inni zatrudniam ludzi, podlegam prawom rynku. Ale po burzy wycofałem się, dla dobra całego konkursu. Być może nawet zbankrutuję.
– Tak. Mamy zapewnić bezstronność konkursu. I tak jest. Eksperci nie mają w stosunku do mnie żadnej zależności, podległości. Są to niezależni arbitrzy.
Ktoś kogoś napuścił, i trafił kulą w płot. Bo tak jak my robimy transparentnie te konkursy, nie robi tego nikt. Ludzie, którzy dziś naciskają, nie mają żadnej wiedzy na temat tego, jak działamy. Jest to stek pomówień. Mieliśmy masę kontroli, nigdy nie było zastrzeżeń. Wszystko jest zgodnie z prawem.
Każdy mógł o 9 rano włączyć komputer, niestety niektórzy to przespali.
– No właśnie. Może zanim rozpęta się burzę, jacy to jesteśmy pazerni, warto sprawdzić, jakie są reguły konkursu, ile płacimy samym ekspertom, a przypomnę, że każdy projekt musi ocenić dwóch arbitrów. Nikt nie pyta nas także o gwarancje, o zapisy dotyczące trwałości projektu, za który będziemy odpowiadać jeszcze przez cztery lata. Kto zwróci UE dotację, jeśli zwycięskie firmy w konkursie nie przetrwają jednak pandemii? OPZL! Jeśli zbankrutuje 5 proc. firm, wyjdziemy z tym projektem na zero, jeśli więcej, zbankrutuje także OPZL.
– Nie. Od 13 czerwca cały konkurs „wisi” na naszej stronie. Można sprawdzić wszystkie wnioski, KRS-y firm, powiązania. Wszystko jest transparentne.
– Nie. Jestem na wakacjach. W środę odpowiem na wszystkie pytania na nadzwyczajnej sesji. Prezydent nie zna sprawy, to prawda, ale niewiedza nie może rozgrzeszać takiego wpisu.
– Myślę, że kluczem jest samo zwołanie sesji nadzwyczajnej, na której ma być maglowany nasz problem. Ale konkurs to oczywiście pretekst, bo liczy się tak naprawdę polityka.
– Nie wiem. Wiem, że burzę łatwo wywołać, bo świat zewnętrzny, nas przedsiębiorców, nie szanuje, nienawidzi. Bo coś mamy, coś osiągnęliśmy, coś przepracowaliśmy. Łatwo w nas celować.
– Proszę pytać prezydenta. Ja nie będę elementem gry politycznej. Oczywiście martwi mnie to, że politycy nie mają szacunku do przedsiębiorców.
– Ani OPZL, ani klub nie są moje. Ja nic nie muszę, ja mogę. Jestem społecznikiem. Nie będę niczyim zakładnikiem i nie dam się wkręcić w spiralę odwołania marszałek.
Czytaj także: Dr Jacek Smykał i koronawirus: "To nie był pacjent zero"
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Urząd Marszałkowski Pani Marszałek ma już wyrok a My Mieszczanie jesteśmy bezradni na naszych oczach upadek samorządności przejmowanie przez PiS .
Wiesław Śmiech
J.K. nigdy nie był dobrze wychowany, a z chamskich wpisów na FB jest znany.
Ot prostak, ale pazerny zakładnik układziku zielonogórskiego musi iść pod rękę z każdym, kto zapewni mu dostęp do naszej kasy. Tym razem to PiS. Ot, prowincjonalna polityka.