Za dużo fauli zastalowców, złych decyzji i otwartych pozycji rzutowych dla rywali, którzy zaliczyli rewelacyjne 17/34 zza łuku. Stal Ostrów Wlkp. w drugim meczu finałowej serii wygrała wyraźnie i doprowadziła do remisu 1:1.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Terminarz w ostrowskiej bańce jest napięty. Drugi mecz finałów Energa Basket Ligi rozgrywany ledwie 24 godziny po zakończeniu pierwszego. Zgodnie z przewidywaniami, krótka przerwa zadziałała na korzyść gospodarzy, którzy na obwodzie mają szerszą rotację i dysponują bardziej atletycznymi zawodnikami.

Początkowo wydawało się, że klub z Zielonej Góry narzuci własne warunki, bo w pomalowanym dzielił i rządził Geoffrey Groselle (26 pkt, 10/19 z gry). Niestety po paru minutach gry złe decyzje powtarzały się jedna za drugą, do tego partnerzy amerykańskiego środkowego nie trafiali ani z półdystansu, ani z dystansu, więc Stal prędko wysforowała się na prowadzenie. Od początku bardzo aktywny był Trey Kell. Wstrzelić od początku chciał się też wyłączony w pierwszym spotkaniu Jakub Garbacz, ale nie szło mu kompletnie. Rzucający obrońca rozkręcił się dopiero później. 

W każdym razie Stal wygrała pierwszą kwartę 16:9. Po stronie Zastalu aż osiem strat i 0/5 za trzy.

Druga kwarta to już rollercoaster i koszykarska bijatyka. Najpierw Zastal doprowadza do remisu 19:19, dzięki świetnej organizacji gry w wykonaniu Łukasza Koszarka. Potem zapala się Garbacz, trafia dwie trójki z rzędu, Stal znowu odjeżdża. Na parkiecie atmosfera się zagęszcza. Sypią się faule techniczne i niesportowe. Zastal wygrywa minimalnie drugą kwartę, ale do przerwy wciąż przegrywa 31:37. Blisko kwadrans na ławce spędził bohater wczorajszego meczu Kris Richard, który już w pierwszej ćwiartce złapał dwa przewinienia.

 

Mecz nr 1 i 2 bardzo różniły się między sobą. Trener Stali Igor Milicić wiele zmienił w taktyce. Prawie w ogóle nie stosował strefy, polecił mniej grać do Josipa Sobina, ograniczył próby rzutowe Jamesa Florence, który tym razem skupił się na obsługiwaniu kolegów, co wyszło drużynie na dobre. Do tego uruchomiony został Garbacz, który mecz skończył z 18 pkt na koncie. Zastal na pewno żałuje fauli przy próbach zza łuku, bo w całym meczu popełnił ich co najmniej cztery. Kiedy gonisz, takie zagrania zawsze deprymują.

W trzeciej kwarcie Zastalowi udało się zbliżyć na trzy "oczka", ale gospodarze wzięli głębszy oddech i znów odjechali serią trafień. Zabrakło wspomnianej fizyczności na obwodzie, bo Richard po trzecim faulu musiał uważać, a Łukasz Koszarek i Skyler Bowlin, to nie są goście zdolni utrzymać Kella czy Florence'a. Zastal w ogóle miał ogromne problemy z faulami, nie tylko indywidualnie, co drużynowo. Po trzech kwartach dysproporcja w rzutach wolnych była okropna - do tamtego momentu Stalowcy oddali ich prawie trzy razy więcej. Przed ostatnią częścią prowadzili już bardzo wysoko 64:48.

 

W tym odjeździe Stali duży udział miała skuteczność zza łuku. Niestety im dalej w las, tym strzelali celniej. Zastal próbował podjąć walkę, ale wtedy zapalił się Florence i było po frytkach. Miejscowi w ciągu czterech minut pierwszej kwarty wrzucili pięć trójek. A my pierwszy raz w sezonie byliśmy świadkami, jak Żan Tabak oszczędza graczy na kolejne spotkanie. Głębokich rezerw nie wpuścił, ale Groselle i Rolands Freimanis ostatnie pieć minut spędzili na ławce.

Spójrzmy na zdobycze punktowe obwodu Stali: 17 pkt - Trey Kell; 18 pkt - Jakub Garbacz; 16 pkt - Chris Smith; 14 pkt - James Florence. Trener Milicić to zbyt dobry trener, by nie dostrzec słabych stron Zastalu. Spodziewajmy się, że także w kolejnych meczach będzie próbował szybko wpakować w problemy z faulami zielonogórskich obrońców.

- Wiedzieliśmy, że Zastal ma problemy, kiedy gra dzień po dniu. Pokazał to drugi mecz w serii ze Śląskiem Wrocław. Chcieliśmy to wykorzystać. Przede wszystkim mocniej walczyliśmy na tablicach, nie było takiej dysproporcji, jak wczoraj, kiedy skakali nam po głowach - ocenił po meczu Jakub Garbacz.

Stal wygrała 87:71 i doprowadziła do remisu 1:1. W finałach gramy do czterech zwycięstw. Następny mecz w sobotę o godz. 19.30.

Trener Tabak: - Czuję, że od początku spotkania mieliśmy problemy z rzutami z dystansu. Frustracja, która powstała na skutek nietrafionych rzutów, doprowadziła nas do ostatecznego rezultatu - ocenił.

ENEA ZASTAL BC ZIELONA GÓRA  71:87  BM SLAM STAL OSTRÓW WLKP.

Kwarty: 9:16 | 22:21 | 17:27 | 23:23

ZASTAL: Bowlin 7 (2), Richard 8 (1), Williams 0, Freimanis 9 (1), Groselle 26 oraz Koszarek 7 (1), Berzins 8 (1), Brembly 6 (2), Sulima i Put po 0.

STAL: Kell 17 (2), Garbacz 18 (4), Smith 16 (3), Mokros 3 (1), Sobin 0 oraz Florence 14 (3), Andersson 11 (2), Ogden 6 (2), Ryżek 2, Kucharek 0.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem