"Win or go home" - w takiej sytuacji był Enea Zastal Zielona Góra przed piątym meczem finałów Energa Basket Ligi. Koszykarze walczyli do upadłego, pokonali Stal Ostrów Wlkp. po dwóch dogrywkach!
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

- Było nam wstyd po ostatnim meczu, wstyd było trenerowi. Nie chcieliśmy tak skończyć świetnego sezonu. Dziś chcieliśmy zagrać dla kibiców, naszych rodzin, dla siebie. I walczyć do końca, bo tylko tego wszyscy oczekują - powiedział po meczu Łukasz Koszarek, bohater dreszczowca.

Kapitan Zastalu podkreślał też, że w poprzednich trzech przegranych meczach on i jego koledzy zbyt łatwo zwieszali głowy po nieudanych akcjach. Tym razem miało być inaczej. Zawodnicy mieli się wspierać "bez względu na to, co się dzieje". I rzeczywiście tak było.

Przez cały mecz, łącznie z dogrywkami, prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Ogromna intensywność, szybkie tempo. Po stronie Zastalu przebudzony Rolands Freimanis (21 pkt, 10/20 z gry, 9 zbiórek), który już w pierwszej kwarcie zdobył 8 pkt. Martwiły dwa faule Krisa Richarda, które Amerykanin złapał w ledwie półtorej minuty gry. Trener Tabak zostawił go jednak na parkiecie i nie pożałował. Richard później był już bardzo ostrożny, w ataku zdobywał bezcenne kosze.

Zastal próbował narzucić swoje warunki bardzo wcześnie, gra w ataku szła płynnie, ale znów miał wielkie problemy z upilnowaniem obwodowych graczy Stali. Na pick'n'rollu szalał James Florence (23 pkt, 4/10 za trzy). To za jego sprawą na początku drugiej kwarty gospodarze odpłynęli na parę posiadań. Ekipa Żana Tabaka grała tym jednak o wiele mądrzej, do przerwy wzorowo rozbijała defensywę Stali, kierując piłkę do rogów, gdzie strefa 1-3-1 zostawia najwięcej więcej miejsca. Stamtąd szły rzuty lub ekstrapodania. Dyrygował Koszarek, Richard wreszcie korzystał ze swojej szybkości i wymuszał przewinienia. Tego Zastalowi dotychczas brakowało. Do przerwy zielonogórzanie prowadzili 52:49 i notowali tylko trzy straty.

Po zmianie stron oglądaliśmy prawdziwy rollercoaster i tak było już do końca meczu. Inicjatywę niby miał Zastal, osiągnął pod koniec trzeciej kwarty 6-punktowe prowadzenie, ale nie potrafił postawić kropki nad "i. Coś ciągle wybijało z rytmu - nietrafione rzuty, złe decyzje, faule. Bolały przestrzelone rzuty wolne Skylera Bowlina czy Janisa Berzinsa. 

Stal miała świetnie dysponowanego Jakuba Garbacza (27 pkt, 5/12 za trzy), chłodnego w ważnych momentach Treya Kella, który grał jednak z podkręconą kostką, był mniej aktywny i skuteczny niż w poprzednich spotkaniach. Florence pod presją wiele razy się pomylił, jak to ma w zwyczaju, ale parę ważnych rzutów też mu wpadło. To Stal w końcówce objęła prowadzenie i Zastal musiał gonić. Sprawy w swoje ręce wziął wtedy Koszarek (25 pkt, 5/9 za trzy, 8 asyst), który zabójczą mieszanką doświadczenia, mądrości i siły woli, poprowadził kolegów do dogrywki.

Obie dogrywki to już ogromna nerwówka, długie przestoje bez zdobytych punktów, ale górą ostatecznie wyszli z nich zastalowcy. W ostatnich dwóch minutach dwie ważne trójki z nożem na gardle trafił Koszarek. Z kolei w ostatnim posiadaniu Stali, gdy Zastal miał dwupunktowe prowadzenie, trener Igor Milicić zaryzykował. "Idziemy po zwycięstwo" - powiedział swoim graczom i polecił rzucać zza łuku. Garbacz tym razem się pomylił. Był blisko. Freimanis rzucił się na parkiet, jakby właśnie wygrał złoto.

Za dodatkowe minuty na pewno trzeba pochwalić sędziów. Wcześniej podjęli co najmniej kilka kontrowersyjnych decyzji, ale w dogrywkach byli wielce ostrożni, by nie wpłynąć na ostateczny wynik. Mieli świadomość, że oba zespoły mają przekroczone limity, że wielu graczy ma po cztery faule na koncie, więc nie trzeba ich specjalnie dyscyplinować. Rzadko sięgali po gwizdki, pozwalali grać.

Klucze do zwycięstwa? Na pewno to, o czym powiedział Koszarek, czyli podejście do meczu z mentalnością zwycięzców. Ale bez wątpienia różnicę zrobiło też opuszczenie parkietu przez Chrisa Smitha, bardzo ważnego, a niedocenianego gracza Stali, który spadł za pięć fauli w czwartej kwarcie. Do tego momentu Amerykanin miał wskaźnik plus-minus na poziomie +20. Niebywałe, biorąc pod uwagę, że wynik cały czas oscylował wokół remisu. Dodatkowo, Zastal w końcu ograniczył liczbę fauli, złapał ich mniej niż Stal, pierwszy raz w tej serii zniwelował dysproporcję w oddanych rzutach wolnych.

Jakub Garbacz: - To był bardzo fizyczny mecz. Czy kontuzja Davida Brembly'ego nas uśpiła? Nie. Kontuzja jednego oznacza większe minuty dla innych i ich większą pewność siebie. Jeśli będziemy realizować nasze założenia w kolejnych meczach, to o wynik jestem spokojny.

Trener Tabak dał szansę Filipowi Putowi, ten nieźle ją wykorzystał. W pięć minut dostarczył cztery punkty, zarażając kolegów swym nieustającym optymizmem.

Kolejny mecz serii w czwartek o godz. 19.30.

ENEA ZASTAL BC ZIELONA GÓRA 105:101 BM SLAM STAL OSTRÓW WLKP

w serii do czterech zwycięstw Stal prowadzi 3:2

Kwarty: 26:28 | 26:21 | 23:20 | 14:20 i dwie dogrywki 5:5 | 11:7

ZASTAL: Koszarek 25 (5), Richard 19 (4), Williams 5 (1), Freimanis 21 (1), Groselle 15 oraz Bowlin 6 (2), Berzins 10 (2), Put 4.

STAL: Kell 23 (2), Garbacz 27 (5), Smith 9 (1), Mokros 2, Sobin 2 oraz Florence 23 (4), Andersson 6 (1), Ogden 9 (1).

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Co za mecz
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    No i fajnie!
    A jeszcze fajniej by było oglądać mecz w piątek!
    A pastożewiczowemu januszowi niech w dudzie żyłka pęknie.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    1. Półtorej minuty.
    2. Groselle'owi też wolne nie chciały wpadać, na szczęście te decydujące wpadły.
    3. Ocena sędziów: faktycznie dogrywki drukowali mniej ostentacyjnie, ale jednak WSZYSTKIE sporne decyzje i tak szły na niekorzyść Zastalu, a wiele bezspornych "błędów" też. Przy uczciwym sędziowaniu Zastal wygrałby bez dogrywek. Na szczęście był to drugi i ostatni mecz finału sędziowany przez tę trójkę, poprzedni wydrukowali skutecznie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Mówiłem pisałem Koszarek zasługuje na rondo ,wygrają uratują Jasińskiego ,przegrają równia pochyla
    Wiesław Śmiech
    już oceniałe(a)ś
    0
    3