W hali CRS panowała dziś atmosfera rodem z play-off, a dzięki znakomitemu występowi koszykarzy Enea Zastalu niesionych dopingiem kibiców wróciły wszystkie najfajniejsze wspomnienia. Obrońcy tytułu, Stal Ostrów Wlkp., ulegli gospodarzom 85:86.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Devyn Marble odmienił oblicze drużyny, tej drużyny. To zawodnik, który ma wszystko, wnosi ogrom korzyści dla zespołu po obu stronach parkietu. Może pokryć w zasadzie wszystkie pozycje, a w ataku jest prawdziwym liderem - kozłuje i rzuca tylko wtedy, gdy to potrzebne. Widzi kolegów. Do tego ma stalowe nerwy. Na jego koncie 20 pkt na skuteczności 8/13 z gry. Dołożył osiem asyst, trzy zbiórki, po jednym bloku i przechwycie, wymusił pięć przewinień.

Oliver Vidin ma obecnie w składzie trzech graczy, którzy potrafią zrobić coś z niczego - Marble'a, Nenadicia i Zyskowskiego. Bardzo tego potrzebował do preferowanej przez siebie gry pick'n'roll. Najważniejsze jest to, że przynajmniej dwóch z tej trójki może mieć przez cały mecz na parkiecie.

Przebieg meczu można streścić dość łatwo. W pierwszej kwarcie rządziła Stal, szukając swoich ukochanych mismatchów. Przodował w tym Michael Young, przy którym poza Draganem Apiciem nikt nie był w stanie ustać. Young oczywiście celował w pozostałych obrońców. Robił przewagi, wymuszał faule, koledzy trafiali swoje rzuty. Co gorsza, już po dwóch minutach trzy przewinienia na swoim koncie miał Jarosław Zyskowski. Rzadka sprawa.

Zastal po nerwowym początku podjął jednak rękawicę. Przydała się pewność siebie Marble'a, Nenadicia i, dość niespodziewanie, Przemysława Żołnierewicza, który grał bez żadnych kompleksów. W końcówce co prawda za dużo brał na siebie, ale dał dziś dużo zespołowi.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

Po pierwszej kwarcie było 24:19 dla Stali, a w drugiej jej prowadzenie jeszcze wzrosło. Czuli się jak mistrzowie, czuli, że mają indywidualne przewagi, odskoczyli w najtrudniejszym momencie na 13 "oczek". Po zejściu Younga jeden na jeden grali James Palmer i Kobi Simmons. 

Ale, ale... Nie pierwszy raz stało się tak, że zespół Igora Milicicia pokonał się własną bronią. Piłka w jego zespole przestała krążyć i w końcu skuteczna gra jeden na jeden zamieniła się w bicie głową w mur. Zastalowcy skuteczniej sobie pomagali, wybili rywali z rytmu. I zaczęli spektakularny powrót. Na pewno niosła ich publiczność, bo takiego ryku w hali CRS nie było dawno. Korzystaliśmy ze swoich atutów: dużo biegania, szybkiego przenoszenia piłki na drugą połowę. Stal nie nadążała. Fala wezbrała i zaniosła Zastal aż do objęcia prowadzenia. Do przerwy zespół Olivera Vidina prowadził 45:43. W tym momencie Zastal miał 15 asyst, a Stal tylko pięć. To wiele mówi.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl

Milicić się wkurzył i po przerwie wystawił na parkiet więcej graczy systemowych. Piłka zaczęła krążyć, ale Zastal zmierzał po swoje. W tej fazie oglądaliśmy chyba najlepszą koszykówkę w całym meczu. Trwała wymiana kosz za kosz, obie ekipy wzniosły się na wysoki poziom. Gospodarzy ciągnął Marble, trafiając kolejne rzuty, w tym dwa z obwodu. Zdeprymowana Stal osiadła, po sześciu minutach Zastal prowadził już 64:55. Robiło się gorąco. Jarosław Mokros powalony na parkiet uderzył Apicia, ale sędziowie tego nie widzieli. Ławka Zastalu dostała "dacha" za protesty. 

Kiedy liderzy odpoczywali, wózek ciągnął Andrzej Mazurczak. Na koźle był wyśmienity, tańczył z piłką, choć czasem brakowało mu skuteczności. Bez jego kilku ważnych punktów tego zwycięstwa jednak by nie było. Potrzebny był też w czwartej kwarcie, bo pod koniec trzeciej Nenadicia złapał ciężki skurcz w łydce. W szczytowym dla siebie momencie Zastal prowadził 16 punktami.

W ostatniej kwarcie, gdy robiło się nerwowo i trzeba było dowieźć wynik do końca, na wierzch znowu wyszły indywidualne przewagi Stali. Tę kwartę wygrali ostatecznie aż 27:12. Na dwie minuty do końca zbliżyli się na cztery punkty. I znów oglądaliśmy wymianę ciosów. Dla nas kluczowy rzut trafił Tony Meier, nieoceniona była też odwaga "Żołnierza", choć z uwagami jak wyżej. 

Ostatnią akcję Stal rozgrywała, tracąc tylko jeden punkt - było 86:85 dla Zastalu. Na szczęście Damian Kulig (w pierwszej połowie zrobił nam sporo krzywdy akcjami pick'n'pop) szukający faulu nie trafił trudnego rzutu spod obręczy. Trener Milicić domagał się gwizdka, lecz sędziowie przewinienia się nie dopatrzyli. Wybuchła euforia.

Wielki mecz dla Zastalu i wielkie emocje w hali CRS! Klub ma zagwarantowane miejsce w pierwszej czwórce przed fazą play-off. Dziś wygrała zespołowa koszykówka (w asystach 28:11 dla Zastalu), ale ewentualna seria z Ostrowem będzie bardzo trudna.

ENEA ZASTAL BC ZIELONA GÓRA 86:85 ARGED BM STAL OSTRÓW WLKP.

Kwarty: 19:24 | 26:19 | 29:15 | 12:27

ZASTAL: Nenadić 15, Marble 20 (3), Żołnierewicz 12 (1), Zyskowski 13 (1), Apić 6 oraz Mazurczak 8 (2), Meier 4, Joseph 6 (1), Sulima 2.

STAL: Florence 7 (1), Drechsel 12 (2), Garbacz 6 (1), Young 12 (1), Kulig 13 (3) oraz Palmer 20 (2), Andersson 6, Simmons 9 (1), Mokros, Wojciechowski i Wadowski po 0.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem