Tydzień temu rząd Kanady ogłosił uruchomienie pierwszych bezpłatnych lotów dla ukraińskich uchodźców wojennych, którzy otrzymali już kanadyjskie wizy, a przebywają w Polsce. Wyczarterowane samoloty będą odlatywać z Warszawy.
Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.
O wizy można było się ubiegać w kanadyjskiej ambasadzie w Polsce, formalności uproszczono. Skrócono także czas oczekiwania na decyzję, tylko do 15 dni. Pierwszy samolot do Kanady wyleci 23 maja do Winnipeg, kolejny tydzień później do Montrealu. Do końca kwietnia w programie CUAET złożono ponad 204 tys. wniosków. Kanada wydała już ok. 91,5 tys. wiz. Bezpłatne loty dla uchodźców rząd Kanady zaplanował w partnerstwie z liniami lotniczymi i organizacjami charytatywnymi, które utworzyły fundusz pomagający w opłaceniu biletów lotniczych.
Rozmowa z Oksaną, Ukrainką, która mieszka w Zielonej Górze
Oriana Serszyńska*: - Jak długo mieszkacie w Polsce? Nie jesteście uchodźcami wojennymi, ale macie szansę na wizę do Kanady.
Oksana: - Złożyliśmy na razie wniosek. Mieszkamy w Polsce od czterech lat. Przyjechaliśmy tu z mężem za pracą. Znaleźliśmy ją szybko. Nasze córki, które mają osiem i dziesięć lat, chodzą do polskiej szkoły.
Dlaczego Polska? Bo tu żyje się lepiej. Na Ukrainie nie mieliśmy pracy, żadnego wyboru. Tu są dobre zarobki, no i ludzie są inni.
- Tak. Kiedy przyjechaliśmy do Polski, dziewczynki były malutkie. Miały cztery i sześć lat. Ludzie bardzo nam pomagali. Sąsiedzi, współpracownicy, obcy ludzie. To było miłe zaskoczenie. U nas jest całkiem inaczej. Każdy odpowiedzialny jest za siebie. Polska gościnność jest naprawdę miła.
Kiedy wracałam na kilka dni do domu, mówiłam znajomym, jak świetnie żyje się w Polsce. Ostrzegałam, że w Ukrainie będzie tylko gorzej. Nikt mnie wtedy nie słuchał. Nikt nie chciał się wyprowadzić. Dziś niektórzy żałują.
- Pierwszy do Polski przyjechał mój mąż. Musiał znaleźć stałą pracę, żeby potem dostać miejsce w szkole, przedszkolu, móc wynająć mieszkanie. Udało się. Pół roku później przyjechałam z dziewczynkami. Znalazłam pracę. Owszem, było trochę problemów, bo nie mówiłam po polsku, a pracowałam w sklepie spożywczym. Początki są zawsze ciężkie. Poza tym trudno zostawić swój kraj.
- Praca jest podobna. Pracowałam w sklepie z elektroniką, doradzałam, jaki wybrać telefon, tablet. W Polsce też pracowałam w sklepie, a teraz jako pomoc sprzątająca na siłowni.
- Złożyliśmy już wniosek o wizę, choć z Polski nie chcemy się wyprowadzać. Całej naszej rodzinie żyje się tu dobrze. Chcielibyśmy tu zostać na stałe. Wojna budzi strach. Nie ma już pewności, że jutro będzie tak samo jak dziś. Złożyliśmy ten wniosek na wszelki wypadek. Nikt tego nie wie, co będzie z Polską, jeśli wojna rozlałaby się na Europę. Kanadyjska wiza to bezpieczeństwo.
Są też minusy. Odległość od rodzinnego domu. W Ukrainie mieszkają nasi rodzice, teraz możemy ich odwiedzać, a żyjąc w Kanadzie? Poza tym obawiamy się bariery językowej. Polski jest w miarę podobny do ukraińskiego, więc na pewno łatwiej szła mi nauka, niż mogłaby pójść z angielskim, a co dopiero z francuskim.
- Długo czekaliśmy na wizytę w ambasadzie, bo ponad miesiąc. Nic dziwnego, słyszałam, że tysiące Ukraińców starają się o wizę. Na umówionej wizycie wszystko odbywa się bardzo szybko, cały proces trwa może 10-15 minut. Pracownicy z Kanady, którzy rozmawiają po angielsku, nie wypytują o nic. Musieliśmy tylko podać odciski palców, wykonano nam zdjęcia, przeglądali nasze paszporty.
Podkreślę, wiza to bezpieczeństwo. Gdybym była sama, to byłoby inaczej. Można szybko uciec przed wojną. Z rodziną jest trudniej. Muszę myśleć o dzieciach. I myśleć naprzód.
- Tylko rodzice. Starszym ludziom ciężko wszystko zostawić, zwłaszcza cały dobytek. Oni tam się urodzili i wychowali. Tata jest na emeryturze, ale dalej pracuje. Musi, bo z emerytury nie dałoby się wyżyć. Chciałam ich zabrać do Polski, ale nie chcą. Mówią, że mogą tylko przyjechać nas odwiedzić. To dla nas była ciężka decyzja, a co dopiero dla nich, rozumiem ich. Było mi łatwiej, bo patrzyłam na dzieci - gdzie będzie im lepiej.
Mieszkają za Kijowem. W miarę jest spokojnie, nie ma wojska. Dwa dni temu przeleciała rakieta i wylądowała naprzeciwko pracy moich rodziców, jedynie szyby powylatywały. Można powiedzieć, że to i tak nic. Mam nadzieję, że przyjadą tu. Czekam na nich.
Artykuł napisała Oriana Serszyńska, studentka IV roku dziennikarstwa Uniwersytetu Zielonogórskiego.
CZYTAJ TAKŻE: Zielone Lubuskie. Czas na plebiscyt, wybieramy ulubione miejsca z klimatem
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze