%Fot. Agnieszka Wocal / Agencja Wyborcza.pl
Zielona Góro, co nam zostanie po szambelanie?
Zdzisław Piotrowski sam siebie uważał za wyjątkową postać. Pisał teksty, w których zachwalał pomysł postawienia w Zielonej Górze ławeczki ze swoją podobizną. Wtedy go wyśmiewaliśmy. Dziś? Cholera, zasłużył jak nikt.
W styczniu ratuszu trwały przygotowania do kolejnej sesji rady miasta. Politycy uczcili pamięć Zdzisława Piotrowskiego minutą ciszy. Kilka miesięcy wcześniej, na wniosek jednego z radnych, Piotrowski został poproszony o opuszczenie sali sesyjnej. Bo brzydko pachniał.
W ostatnich latach mało kto traktował go poważnie. Coraz bardziej gasł i mizerniał. Żył wspomnieniami. Miał zostać eksmitowany z mieszkania w kamienicy przy Żeromskiego. Domagali się tego niektórzy lokatorzy, a szambelan zalegał z opłatami.
W czasie ostatniego Winobrania, niczym król deptakowej hałastry, przesiadywał w centralnym punkcie czer
wonej, skórzanej kanapy, która stała przed jednym z ogródków piwnych przy ratuszu. Po jego obu stronach siedziały deptakowe indywidua, przeganiane z bardziej reprezentacyjnych miejsc.
- Panie, chodź pan na chwilę - przywołał mnie ręką i wyjął z kieszeni pomięty, złożony na wiele części list z urzędu. - Zobacz, co te skur... napisały - pokazał pismo, w którym urząd odmawia mu lokalu w ratuszu. Bo w razie eksmisji chciał przenieść się właśnie tam. Planował urządzić pusty pokoik nad toaletami.
Cały tekst:
http://zielonagora.wyborcza.pl/zielonagora/7,35182,22971126,zielona-goro-co-nam-zostanie-po-szambelanie-portret.html
Wszystkie komentarze