Wszystkie dzieci PiS
Polska demografia by nie dołowała, gdyby decydowali o niej lubuscy kandydaci PiS. - Mam czworo, pięcioro, sześcioro - licytowali się na konwencji w Zielonej Górze. Niektórzy dorzucali, że jeszcze mają po 400 ha gruntu. - I to jest ziemia w naszych polskich rękach.
Gdy pięciorgiem dzieci pochwalił się Wojciech Grochala, leśnik spod strzelec Krajeńskich, usłyszał burzę braw.
- A ja urodziłam sześcioro - podbiła stawkę kandydatka Ewa Gancarz, nauczycielka ze Szprotawy.
- Sześcioro dzieci, dziesięcioro wnucząt i jedenaste w drodze - zameldował Grzegorz Grabarek, kandydat spod Świebodzina. I usłyszał najgłośniejsze brawa. Ale nie tylko dziećmi Grabarkowi w życiu obrodziło. - Mam 400 ha ziemi, u nas mówią, że jestem oligarchą.
Artur Łukasiewicz/AG
Z dzieci i wnuków dumny jest też Stanisław Iwan, przez osiem ostatnich lat senator PO, a dziś kandydat PiS w okręgu zielonogórskim. - I chciałbym żeby moje wnuki nie uczyły się, że Kopernik była kobietą albo że nieważna płeć, tylko miłość - opowiadał Iwan.
Wszystkie komentarze