Muddy Waters (naprawdę McKinley Morganfield), legendarny ojciec blues rocka, nigdy nie wystąpił w Zielonej Górze. Kiedy jednak zmarł w kwietniu 1983 r., dzieło ojca postanowił kontynuować jego najstarszy syn Larry Mud Morganfield. Twierdził, że poświęcił się śpiewaniu, bo spokoju nie dawał mu powracający sen z ojcem na scenie.
Rankiem, w niedzielę 13 listopada 2010 Mud Morganfieled, nazajutrz po swoim pierwszym koncercie w Polsce, zajadał jajecznicę, którą własnoręcznie upichcił Jerzy Nowak, właściciel Piekarni Cichej Kobiety przy ul. Fabrycznej w Zielonej Górze.
Jajecznica była zwyczajna, ale muzykowi smakowała nadzwyczajnie. Opowiadał, że przywykł do smaku jaj sproszkowanych. Kiedy skończył jeść, nawiązał do tego, co w sobotni wieczór działo się w znanym zielonogórskim klubie: - Gram mnóstwo koncertów, ale ten tutaj był wyjątkowy dzięki publiczności. Ludzie byli niesamowici!
Fot. Sebastian Rzepiel / Agencja Gazeta
Publika chyba odbierała rzecz podobnie. - W pewnym momencie, w trakcie koncertu, podszedł do mnie bywały w świecie fan bluesa i mówi: Kurw...! Jurek, to jest normalnie chicagowski klub!? - wspomina Nowak. Okazji zobaczenia i wysłuchania przedstawiciela klasyki chciagowskiego bluesa nie przepuścili wtedy amerykańscy koszykarze, zakontraktowani na występy w drużynie Zastalu Zielona Góra.
Pięć lat później Mud Morganfield zdobył Blues Music Award w kategorii albumów z tradycyjną muzyka bluesową! Dlatego dziś pewnie trudniej byłoby ściągnąć go ponownie do Zielonej Góry. Zrobił karierę.
W 2010 r. się udało, w czym bardzo pomógł Filip Kozłowski, znakomity gitarzysta z Ołoboku. Kozłowski koncertował wspólnie z Morganfieldem na Wyspach. - I któregoś dnia powiedział mi, że chyba byłaby taka możliwość. Ludzie w Polsce nie wierzyli, że wystąpi u nas syn Muddy?ego. Zresztą nie załatwia takiego występu łatwo, jednym telefonem czy jednym e-mailem. Trochę podchodów było - wspomina Nowak.
A gaża dla syna legendy? Czy też była legendarna?
- Gaża to tajemnica. Niemniej dziś mogłaby być dla nas już za wysoka - odpowiada właściciel Piekarni Cichej Kobiety, u którego grały i śpiewały inne wielkie sławy bluesa: m.in. wspaniały król harmonijki Sugar Blue.
Fot. Sebastian Rzepiel / Agencja Gazeta
Na szczęście w 2010 r. Mud jeszcze nie był za drogi, a przecież już wtedy, gdy wystąpił z The Dirty Aces, śpiewał, wyglądał i zachowywał się na scenie nieomal dokładnie tak, jak przed laty robił to jego wielki ojciec. W Zielonej Górze odśpiewał najbardziej znane bluesy Muddy?ego, po czym wytłumaczył: - Ludzie porównują mnie cały czas do ojca, niektórzy zarzucają wręcz, że spijam śmietankę z jego sławy. Po części mogę się zgodzić, ale kto ma większe prawo do grania kawałków swojego ojca niż jego dzieci? Gdziekolwiek pojadę, zaraz mówią mi: "Nigdy nie słyszałem nikogo, kto brzmiałby tak podobnie jak Muddy".
ATOM
Wszystkie komentarze