Oceniając 10 lat rządów prezydenta Kubickiego skupię się na dwóch ostatnich. To z uwagi na moje siedzenie od kuchni przez pierwsze 8 lat. Moja wypowiedź byłaby nieelegancka, bo ja mam świadomość, jak wiele rzeczy było lepione na kit i na sznurek. Przypominałoby to sytuację, w której ja bym wyszedł do ludzi w teatrze i powiedział jak scenografia wygląda z drugiej strony. Co do dwóch lat tej kadencji, powiem tak: sukces, jakim był niewątpliwie proces połączenia miasta z gminą, nie jest wynikiem prac tylko i wyłącznie prezydenta. Przypisywanie zasługi tylko jemu, a nie radnym i środowiskom zaangażowanym, jest formą megalomanii.
Czy on zostanie dobrze wykorzystany? Trudno powiedzieć. Póki co, te dwa lata to jest jakiś dramat. Widać, że Kubicki nie ma żadnej koncepcji na funkcjonowanie miasta. I to wychodzi co chwila. Minęły dwa lata, nawet nie przystąpiliśmy do próby opracowania tego, jak miasto ma wyglądać w przyszłości. Na naszych oczach szansa, jaką było połączenie, zostaje powoli zaprzepaszczana.
Połączenie zostało zrealizowane pod kątem dwóch haseł: uzyskania miliarda złotych i przestrzeni do rozbudowy miasta, które się podobno dusiło przed połączeniem. Generalnie, w odbiorze mieszkańców starego miasta, obydwa hasła okazały się chwytem marketingowym - zabudowa nadal jest zagęszczana, nikt nie zwraca uwagi na protesty mieszkańców i póki co, jakoś ekstramiliarda zainwestowanego w infrastrukturę też nie widać.
Co jest przerażające, to niechęć do jakiegokolwiek dialogu społecznego. Nie chodzi tylko o pracowników miejskich spółek. To są rodzice 6-latków, dyrektorzy niepublicznych przedszkoli, mieszkańcy poszczególnych osiedli. W zasadzie ciężko znaleźć przestrzeń, w której nie byłoby konfliktu społecznego.
Mam wrażenie, że przesypiamy swoją szansę. Zielona Góra nie będzie miała drugiej możliwości takiego dojścia do środków unijnych, nie dostaniemy też więcej pieniędzy z tytułu połączenia. Sądzę, że w przypadku prezydenta Kubickiego będzie obowiązywać zasada, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a jak kończy. Moim zdaniem nie będzie widok ciekawy.
No i jeszcze gospodarka. Niestety, mam wrażenie, że chęć zafunkcjonowania marketingowego i ściągania inwestorów za wszelką cenę przykryła racjonalność czy powody tego działania. Jako radni podjęliśmy decyzję, też ją poparłem, żeby prezydent miał wszelkie narzędzia do działania - każdy inwestor, który do nas przychodzi jest zwolniony z jakichkolwiek opłat. Oznacza to, że z ekonomicznego punktu widzenia nie mamy żadnego interesu jako miasto, bo nie mamy żadnych wpływów. To tylko ładnie wygląda, bo mamy miejsca pracy. Będzie to miało sens, jeśli prezydent będzie walczył o wynagrodzenia pracowników na strefie. Jeśli się okaże, że nasza strefa będzie miała najwyższe wynagrodzenia dla pracowników w Polsce, to będzie miało sens. A jeśli się okaże, że wydamy publiczne pieniądze, na stworzenie strefy, do której będą przyjeżdżali inwestorzy z zachodu, a pracowników będą ściągali ze wschodu, ekonomicznie nie będzie miało to żadnego sensu.
Ściąganie tanich pracowników spowoduje tylko to, że mieszkańcy Zielonej Góry nadal będą wyjeżdżać z miasta i szukać dla siebie miejsca gdzie indziej. A to się odbije na całym mieście. Za chwilę jedyne pieniądze, na które będziemy mogli liczyć, to będą odpisy podatkowe od mieszkańców. Skoro wszystkich inwestorów zwalniamy ze świadczeń na rzecz miasta, to pozostaje nam tylko to, co nam dadzą zwykli pracownicy.
Wszystkie komentarze