24 września 1998 r. (Artur Łukasiewicz)
Dziś Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent Rzeczypospolitej na uchodźstwie, odwiedzi jednostkę wojskową w Gubinie. Jutro w Zielonej Górze odbierze tytuł Honorowego Obywatela Miasta.
Rada Miejska przegłosowała nadanie prezydentowi Kaczorowskiemu Honorowego Obywatelstwa w czerwcu tego roku na kończącej czteroletnią kadencję sesji. Wtedy zaprotestowała lewica. - Dla mnie Kaczorowski nigdy prezydentem nie był. I nie widzę jego związku z Zieloną Górą - oponował Adam Ruszczyński, lider lewicowych radnych. - Dla jednych jest, dla innych nie. I ja, i radny Ruszczyński jesteśmy historykami, ale chyba różnie widzimy historię - odpowiadał wiceprezydent Mieczysław Łapanowski. Dziś obaj kandydują w wyborach z tej samej listy - Miejskiego Klubu Socjaldemokratów.
Ostatecznie sprawę Kaczorowskiego radni przegłosowali. "Za zasługi w walce o polskość i tym samym rozwój Ziem Zachodnich" - brzmiało uzasadnienie. Kaczorowski zostanie Honorowym Obywatelem jutro o godz. 17.30 w sali ślubów zielonogórskiego ratusza.
26 września 1998 r. (Artur Łukasiewicz)
Godzinę po tym, jak AK-owcy, żołnierze korpusu Andersa i harcerze zgotowali owację byłemu prezydentowi RP Ryszardowi Kaczorowskiemu, zielonogórscy socjaldemokraci szydzili z prezydenta, porównując go do króla Lesoto.
Wczoraj ostatni prezydent RP na emigracji Ryszard Kaczorowski odbierał w Zielonej Górze tytuł Honorowego Obywatela Miasta, który Rada Miejska przyznała mu w czerwcu br. Gośćmi byli m.in. biskup Adam Dyczkowski i specjalnie przybyły na uroczystość minister Ryszard Czarnecki.
Kilka godzin przed nadaniem Honoru w ratuszu konferencję zwołał Miejski Klub Socjaldemokratów, lewicowy komitet wyborczy, który powstał po rozłamie w SLD. - Ranga wizyty tytułowanego przez niektórych ludzi prezydentem jest taka jak przyjazd króla Lesoto. Żadnego splendoru miastu nie przynosi. Nic poza kosztami. Kaczorowski nie jest prezydentem, bo rządu londyńskiego nie uznawały kraje zrzeszone w ONZ - szydził lider socjaldemokratów Adam Ruszczyński. Jego zdaniem formalnie Kaczorowski nie reprezentował po wojnie legalnych władz RP. Taką władzę reprezentował po wojnie prezydent Bolesław Bierut i ekipa komunistów.
Socjaldemokraci wyrzucili na konferencji zaproszenia na uroczystość w ratuszu i na bankiet w zielonogórskiej Palmiarni. - Pieniądze na takie fety należy przeznaczyć na pomoce szkolne, a nie wydawać je na Kaczorowskiego. Tymczasem władze miasta obcinają pieniądze na oświatę - twierdzi Małgorzata Kordoń. Według socjaldemokratów wydatki na przyjęcie gościa są nieporozumieniem. - Kaczorowski zażyczył sobie obecności premiera Buzka, ministra Geremka i wszystkich ministrów. Gdyby te życzenia spełnić, koszty urosłyby do monstrualnych rozmiarów - mówi Ruszczyński.
Z informacji Gazety wynika, że Zarząd Miasta nie planował zaproszeń dla ministrów.
Przed południem nic nie zapowiadało ataku socjaldemokratów. Na spotkanie z prezydentem Kaczorowskim do auli Politechniki przyszło ponad 300 kombatantów z AK, korpusu Andersa, byli harcerze, młodzież szkolna. Gościa witał wojewoda, prezydent miasta, rektor Politechniki. Sala zgotowała prezydentowi owację. - Dla nas był pan zawsze normalnym prezydentem Rzeczypospolitej, to Rzeczpospolita była nienormalna. Przepraszam pana za tych, którzy w Zielonej Górze twierdzą, że nim pan nie był. Oni się urodzili w czerwonej klatce, proszę im wybaczyć - stwierdził Jerzy Podbielski, AK-owiec, były radny.
- Opatrzność sprawiła, że doczekałem takiej chwili. Wszystko się zmieniło, kiedy w 1989 roku porażkę poniosła partia rządząca z sowieckiego nadania. Gdyby to trwało krócej, z wielu emigrantów, naukowców, przedsiębiorców Polska miałaby pożytek. Oni byliby szczęśliwi, gdyby dożyli tej chwili co ja - przemawiał prezydent Kaczorowski.
Wszystkie komentarze