Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl
Z Warszawy do Zielonej....
W lubuskich stolicach osiedlają się także mieszkańcy największych polskich miast. W Zielonej Górze najczęściej są to poznaniacy - 1,3 tys., wrocławianie - blisko 800, gorzowianie - 500 oraz warszawiacy - ok. 450. Jest też ponad 50 krakusów.
Zielonogórską warszawianką jest Olimpia. Ma 39 lat, urodziła się i wychowała w stolicy. W 2004 r. postanowiła przeprowadzić się do Zielonej Góry. To tu założyła swoją firmę. Nie żałuje. - Stolica zaczęła mnie przytłaczać swoją intensywnością, pośpiechem, życiem w ciągłym stresie. Marzyłam, żeby gdzieś się z niej wynieść. Aż poznałam chłopaka, zielonogórzanina. To był pretekst, by wyjechać z Warszawy na stałe. Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Zielonej Góry, poczułam się jak na wakacjach. Spodobało mi się, choć nie było tu tylu atrakcji, ile jest teraz, np. basenu czy galerii handlowej - mówi Olimpia.
Została. Urzekły ją spokój, dobra komunikacja, rodzinna atmosfera, bliskość lasów i jezior. - Tu wszędzie dojadę na rowerze, co w Warszawie byłoby niemożliwe. Łatwiej mi umówić się z przyjaciółmi. Gdzie się nie obejrzę, spotykam kogoś znajomego. Nie muszę jeść sama obiadu, bo do knajpy właśnie wchodzą moje koleżanki, choć to nie było zaplanowane. I to jest świetne. W mieście średniej wielkości, jakim jest Zielona Góra, człowiek ma więcej przyjaciół. Pozornie, to właśnie w dużym mieście łatwiej poczuć się samotnym - tłumaczy Olimpia.
Za Warszawą już nie tęskni, przeszło jej. Może na początku... - Tęskniłam przez pierwszych pięć lat, głównie za życiem kulturalnym. W stolicy często chodziłam do różnych teatrów i na koncerty, co chwilę coś się działo. Ale przywykłam już do zielonogórskiego życia i nie chciałabym go zmienić - ocenia.
Wszystkie komentarze