Zielona Góra od dłuższego czasu żyje sprawą rewitalizacji Wzgórz Piastowskich. Narastają spory, a wraz z nimi kolejne mity - że ci, którzy nie chcą jej w zaproponowanym przez miasto kształcie, to dlatego, że nie lubią prezydenta Kubickiego, albo chcieliby żyć w rezerwacie, albo wszczynają alarm, bo to naczelna grupka protestujących i protestować muszą. Z drugiej strony też padają nieraz głupoty - np. że Kubicki pozwoli wybudować na Wzgórzach hipermarket (tutaj musimy dokuczyć: kto wie, po prezydencie wszystkiego można się spodziewać!)
Brakuje w tym wszystkim rozsądku, stonowania i próby zrozumienia drugiej strony. Dlatego za wyjątkowo cenny uważamy post Pawła Zalewskiego, zielonogórskiego społecznika. Cytujemy go w całości, bo warto. Przy okazji zachęcamy do włączenia się do dyskusji o przyszłości Wzgórz.
- Wokół Wzgórz Piastowskich toczy się wyraźny spór. Spór dwóch różnych wizji ich funkcjonowania. Z jednej strony wizja Urzędu Miasta, prezydenta i jego radnych. Wizja ta skupiona jest na wielkich i drogich atrakcjach, które przyciągnąć mają na Wzgórza rzesze turystów z całego regionu. Dzięki temu, w ślad za minizoo, które rocznie odwiedza wg urzędu 100k osób. Wzgórza Piastowskie miałyby stać się całorocznym, ruchliwym centrum rekreacyjno-usługowym, przyciągającym kolejne setki tysięcy turystów. Z drugiej strony mamy wizję użytkowników Wzgórz, mieszkańców os. Piastowskiego i wspierających ich organizacji społecznych. Ta wizja mówi o miękkiej ingerencji we Wzgórza poprzez ulepszenie dotychczasowego wypoczynku na Wzgórzach i przywrócenie historycznej tożsamości tego miejsca zbudowanej niegdyś wokół wypoczynkowego kompleksu parkowo-krajobrazowego dawnego Grunbergu. Wzgórza miałyby tu być miejscem wypoczynku, przede wszystkim mieszkańców najbliższych osiedli oraz miasta, oazą spokoju i przyrody pozbawioną dużego ruchu turystycznego, parkingów, dróg i samochodów. Strona miejska reprezentująca pierwszą wizję nie chce widzieć tej drugiej wizji. Nie zauważa również sporu, lekceważy go i odrzuca, mówiąc że drugą wizję popiera zdecydowana mniejszość oraz tzw. naczelna grupa protestujących (którą w rzeczywistości stanowią osoby zaangażowane społecznie wspierające oczekiwania mieszkańców nieposiadających tak wielkiej siły oddziaływania, środków i narzędzi, jakie posiada miasto). Spór wyklucza rewitalizację. Spór jest niewygodny dla wizji miasta. Musi być bowiem szeroka akceptacja społeczna dla podejmowanych działań rewitalizacyjnych, aby można było je przeprowadzić przy wsparciu UE. Siła jak zawsze leży po stronie miasta, które ma wszelkie środki i narzędzia do realizacji swoich celów. Wszystko więc leży w rękach miasta... Czy Wzgórza Piastowskie będą turystycznym centrum rekreacyjno-sportowym czy też pozostaną spokojną i przyrodniczą, choć odnowioną oazą wypoczynku dla okolicznych mieszkańców? A wam która wizja jest bliższa? - pyta na koniec Zalewski.
Do refleksji komentarz Anity Kucharskiej-Dziedzic. - Kiedy 20 lat temu przeprowadzaliśmy się do Zielonej Góry, zakochałam się w zapachu sosnowego lasu o świcie, który czuć było w centrum miasta. Możliwość obcowania z przyrodą to wyjątkowy kapitał miasta. Szkoda, że od 20 lat ten kapitał się przepuszcza, zamiast o niego zadbać.
Wszystkie komentarze