Sklep sportowy na rogu ul. Kupieckiej i Żeromskiego to największa architektoniczna porażka zielonogórskiego deptaka. Czarna bryła, która wyrosła w miejscu dawnej Cepelii, w żaden sposób nie komponuje się z okolicznymi kamienicami, i na dodatek za bardzo rzuca się w oczy. Na nieszczęście jest ulokowana w centralnym punkcie starówki, tuż obok pomnika Bachusa. Widzi ją więc każdy, kto odwiedza zielonogórski deptak.
Początkowo sklep Adidasa, otwarty w latach 90., miał jasne, kremowe ściany. I chociaż już wtedy jego wyglądu w tym miejscu nie dało się obronić, to co dopiero można powiedzieć teraz? Czarne ściany z krzykliwymi reklamami na oknach ewidentnie potrzebują uchwały krajobrazowej.
Archiwum Gazety Wyborczej
Pomysł, żeby wyeksponować ruiny, które odkryto podczas prac kanalizacyjnych przy ratuszu, był bardzo dobry. Jednak wykonanie wyraźnie poszło nie tak, a w efekcie zamiast oglądać stary piec chlebowy, zielonogórzanie widzą jedynie przybrudzone szkło. Cóż, zdarza się. Ale dlaczego taka sytuacja trwa od kilku lat i można odnieść wrażenie, że z feralną szybą jest wszystko w porządku? Szczególnie smutny jest widok zaciekawionych turystów, którzy po kilku chwilach zmuszeni są odejść spod ratusza z kwitkiem.
Wyjścia są dwa - albo wymienić szybę, albo ruiny zasypać i mieć nadzieję, że doczekają się lepszych czasów. W innym wypadku narażamy się niestety na godne politowania spojrzenia przyjezdnych. Dobrze, że są pozytywne przykłady z innych miejsc (np. miejscowość Zadar w Chorwacji), gdzie podobne konstrukcje funkcjonują i mają się bardzo dobrze.
Damir Fabijanic
W tym samym czasie, co nieszczęsna szyba, na deptaku pojawiły się pierwsze bachusiki. Mali pomocnicy Bachusa, na wzór wrocławskich krasnoludków, miały ożywić deptak i w zabawny sposób nawiązywać do winiarskich tradycji. Po siedmiu latach psotne stworki mają się wyśmienicie, warto się nawet zastanowić, czy nie jest im w Zielonej Górze zbyt dobrze. Zaczęły się bowiem w zastraszającym tempie rozmnażać, a kilka dni temu odsłonięto figurkę numer... 42.
To coraz bardziej prawdopodobny scenariusz: wkrótce potykając się o jednego bachusika, głową uderzymy o kolejnego. Niech ich społeczność się rozrasta, ale może lepiej w innych, dalszych rejonach Zielonej Góry?
Turyści, spacerujący w czasie Winobrania ul. Żeromskiego, zdziwią się pewnie na widok pozaklejanych okien dawnej księgarni Staromiejska. Nachalne reklamy dewelopera oszpecają to miejsce, a podobną praktykę stosują niestety też inne sklepy na naszym deptaku. Banki, apteki czy punkty z "chwilówkami" - wszędzie tam przez szybę trudno dojrzeć wnętrze, są za to wymyślne hasła reklamowe.
Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta
Na pozaklejane okna mieszkańcy i społecznicy wielokrotnie skarżyli się na Facebooku. Trudno ich też nie zauważyć idąc deptakiem. Jeśli jest to samowola właścicieli, pozostaje pytanie, co robi z tym fantem konserwator zabytków? Jeśli nie ona (niezależnie czy miejska, czy wojewódzka), to kto inny?
Pod względem reklamowego chaosu kiepsko jest na całym deptaku, ale szczególnie wyróżnia się ul. Kupiecka, którą spokojnie można nazwać aleją szyldów. Szyldoza i reklamoza to bolączki zielonogórskiej starówki. Pół biedy, że źle wygląda całe miasto. Czym innym jest jednak upstrzone reklamami osiedle czy blokowisko, a czym innym reprezentacyjny deptak, którym chcemy się chwalić. Niestety, trudno czekać na refleksję samych właścicieli sklepów. Wydaje się, że bez odgórnej kontroli i narzuconych zasad, ciężko będzie zwalczyć natrętne reklamy, które witają nas na każdym kroku.
Są jednak dobre przykłady - chociażby szyld Biedronki w dawnych Delikatesach. Szkoda, że jest to jeden z niewielu jasnych punktów. Rewolucję może przynieść uchwała krajobrazową, której w Zielonej Górze jednak wciąż nie ma.
Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta
O ile nawierzchnia sporej części deptaka w 2010 r. przeszła gruntowną wymianę (tu też nie obyło się bez dyskusji, czy kostka brukowa jest lepsza od czarno-białych płytek), to ul. Kupiecka nadal nie może się jej doczekać. Wyraźnie na to zasługuje, bo starówka wyłożona polbrukiem powinna być dla miasta wojewódzkiego powodem do wstydu. Tania kostka z charakterystycznymi ząbkami została położona tam w latach 90., kiedy święciła triumfy w całej Polsce. Dzisiaj już dawno jest passe.
O bazgrołach na ścianach kamienic, szczególnie przy ul. Kupieckiej, pisaliśmy już nie raz. Rok temu pojawiło się światełko w tunelu, bo w mieście zaczęli działać "Pogromcy bazgrołów". Na razie niewiele z ich działań wynika, ale podobno we wrześniu starówkę czeka porządne czyszczenie. W imię walki o czyste miasto jestem w stanie poczekać nawet i trochę dłużej. Byle tylko coś się w tej kwestii wreszcie ruszyło i powstał sensowny program przeciwko wandalom ze sprayem w ręku. Jeśli nie, będziemy musieli w dalszym ciągu patrzeć na pomazane ściany m.in. opuszczonego Domu Towarowego Centrum.
Szymon Płóciennik / Agencja Gazeta
Mijając puste lokale po aptece "pod Filarami" czy sklepie Goplany przy ul. Kupieckiej, nie sposób nie poczuć żalu. Tabliczek "na sprzedaż" czy "do wynajęcia" jest na deptaku i w okolicy zresztą znacznie więcej.
AGATA MICHALAK
Na to, że miasto staje się wieczorami wymarłe, kilka lat temu zwracała uwagę nawet Urszula Dudziak, honorowa obywatelka Zielonej Góry. Warto się poważnie zastanowić, jak można przyciągnąć na deptak młodych ludzi, a także przedsiębiorców. Ci pierwsi zapełnią starówkę, a drudzy opustoszałe lokale. Potrzeba gruntownego planu zmian, na który się chyba jednak nie zanosi.
Ponad dekadę temu w najważniejszych miejscach śródmieścia stanęły tabliczki z opisami zabytków. Pomysł był bardzo dobry, niestety, można odnieść wrażenie, że miasto bardzo szybko zapomniało o czymś, co samo stworzyło. Na niektórych tabliczkach od lat widnieją błędy, część pokryły bazgroły. Czysta jest natomiast tabliczka przy ratuszu... Pewnie dlatego, że widnieje tak wysoko, że aby cokolwiek przeczytać, trzeba wspiąć się na drabinę.
Przydałby się jakiś porządny szlak historyczny lub winiarski, wzorem np. Białegostoku. Tam tabliczki współgrają z folderami dostępnymi w informacji turystycznej, u nas przydałaby się też jakaś dobrze zrobiona aplikacja na komórkę.
Kolorowe naklejki miały ożywić ponure, czarne donice, które do tej pory stały na deptaku. Efekt jest taki, że za bardzo rzucają się w oczy, co w przypadku małych elementów jak ławki, kosze na śmieci czy właśnie donice nie powinno mieć miejsca. Na dodatek okazało się, że zdjęcia winnic, które możemy oglądać na kwietnikach, pochodzą z... Małopolski i spod Stuttgartu w Niemczech.
Jakby tego było mało, po Winobraniu miasto ozdobią kosze na śmieci ze zdjęciami winorośli. Pomysł zwyciężył w budżecie obywatelskim. To dobrze, że w mieście pojawią się nowe śmietniki (aż 150), ale czy koniecznie muszą się aż tak bardzo wyróżniać?
oficjalny Facebook Zielonej Góry
Krótka ulica Pod Filarami w ostatnim czasie stała się nieformalnym królestwem myśliwych. Z racji tego, czym się zajmują, budzi to kontrowersje. Miłośnicy polowań ufundowali już kilka figurek (hubertusików), a także pięć ławek, przy których w bruku zamontowali tabliczki z listą darczyńców, swoich znajomych. To dziwne, że za niewielką kwotę (bo jedną ławkę sponsorowało aż siedem osób) można było umieścić swoje nazwisko w tak ważnym punkcie starówki. Czy tabliczki przetrwają pokolenia? Miejmy nadzieję, że nie. Byłoby chyba lepiej, żeby trafiły do lasu lub na myśliwską ambonę.
www.zielonagora.pzlow.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze