Fot. Anna Krasko/Agencja Wyborcza.pl
Radosław Brodzik, społecznik, organizator imprez biegowych
Wąsy, a raczej wąsiki, nosiłem w wieku 15 lat. Na początku to był niewinny puszek, który z czasem przerodził się w coś większego. Trwałby dalej, gdyby nie starsza siostra i jej kategoryczne: zgól to g... spod nosa! Wąs zniknął bezpowrotnie.
Do teraz. Wraz z pojawieniem się "czwórki z przodu" przyszła refleksja nad własnym zdrowiem i ciałem. Cwaniak ze mnie, bo jestem ultramartończykiem i regularnie robię podstawowe badania. Właśnie, podstawowe. A lekarz rodzinny oznajmił stanowczo, że czas zacząć sprawdzać inne rzeczy. Chłopaki, chyba czas! Nie ma się czego bać. Przecież jesteśmy twardzielami; biegamy, boksujemy, kopiemy piłkę. A to, co niewykryte i zlekceważone, zabija. My mamy dla kogo żyć.
Do zobaczenia u lekarza, wąsacze!
Wszystkie komentarze