Maciej
Cóż, na początku muszę zaznaczyć, że mój pies opuścił już ten ziemski padół i mam nadzieję, że przebywa teraz w psiej Valhalli lub buja na białych, kłębiastych chmurkach, leżąc na nich tak, jak zwykł leżeć za życia na dywanie przed kominkiem. Niemniej jednak wielkie przywiązanie do tej kulki sierści, poczucie, że jego duch wciąż niezgrabnie gramoli się po schodach w moim domu oraz temat konkursu, który był tak wdzięczny, że sprowokował mnie do wspomnień, wszystko to złożyło się na to, że postanowiłem wystukać kilka słów na klawiaturze.
Gdyby zatem mój pies przemówił w wigilijny wieczór, to..... najpewniej zacząłby narzekać. Wszak to polski pies i jak każda istota zrodzona między Bugiem a Odrą, miał to w genach. A to, że spacery za krótkie, a to że nazbyt intensywnie wycieram mu łapy po powrocie z przechadzki w dżdżyste dni, a przecież mokre ślady w designerskim kształcie psiej łapy są fajne, a to całe wycieranie łap tylko denerwuje. Skoro już jesteśmy przy utrzymywaniu czystości, to zaraz dodałby całą litanię narzekań na kąpiele. Że raz na jakiś czas, a zwłaszcza gdy wytarza się w błocie, to musi przechodzić całą tą gehennę i on stanowczo sobie tego nie życzy. A już szczególnie krytycznie odniósłby się do instytucji szczotki i procesu szczotkowania. To jest tak traumatyczne przeżycie, że sobie tego nie wyobrażam i przydałoby mi się nieco empatii. Przecież "nieco" jego zgubionej sierści nie powinno stanowić aż takiego problemu. Zdziwiłby się, że pozostałym, dwunożnym domownikom może przeszkadzać futrzasty dywan.
Wszystkie komentarze