Fot. Anna Krasko/Agencja Wyborcza.pl
Ekstremalni pielgrzymi
Piątek, 18 marca, wieczór pod zielonogórskim kościołem św. Stanisław Kostki przy ul. Obywatelskiej. Po mszy w drogę Ekstremalnej Drogi Krzyżowej rusza 350 pielgrzymów. Mężczyźni (tych więcej) i kobiety. Emeryci i gimnazjaliści. Są tu lekarze i sportowcy.
Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta
Przed nami 14 stacji i 46 km przez piachy, lasy, błoto i twardy asfalt. W pakiecie startowym są paski odblaskowe, opis trasy i książeczka z rozważaniami. Poprawiam plecak. W środku dwa litry wody, parę bułek i batony. - Będzie ciężko, ale dam radę, przeżyję - powtarzam w duchu. Biorę głęboki oddech.
Fot. Anna Krasko/Agencja Gazeta
Być ekstremalny jak św. Józef. Oto wyzwanie, które podczas nabożeństwa rzucił pielgrzymom ks. Robert Patro.
- Św. Józef stanął przed niesamowitą próbą. Dowiedział się, że Maryja jest brzemienna z Ducha Świętego. Już miał ją potajemnie opuścić. Anioł powiedział mu jednak we śnie, że ma ją poślubić. Wziął to na siebie. Wyobraźmy sobie dzisiaj taką sytuację. Czy to nie ekstremalne? - rozważa już po pielgrzymce 36-letni Tomasz Sucholas. Podkreśla, że lubi wyzwania i samotne podróże. Wspomina górskie wędrówki z rodzicami. O Ekstremalnej Drodze dowiedział się z internetu, tydzień przed startem. Nie zastanawiał się. Ma latarkę-czołówkę i trekingowe buty stawił się na starcie. Tak jak jego kolega z pracy.
- Chodzenie zawsze sprawiało mi przyjemność. W końcu jestem geodetą. Uwielbiam dziewicze tereny. To nie jest zwykła pielgrzymka. To nie są typowe rozważania kościelne. Wysiłek fizyczny w ciszy i samotności mnie uspokaja. Lubię iść sam, nastawiony na odbiór z góry.
Tomasz, jak każdy, idzie tu w intencji swojej rodziny. Jest mężem i ojcem dwójki dzieci.
Wszystkie komentarze