Ścigam się tam, gdzie chcę
Huszcza nigdy nie odpuszcza - z takiego założenia wychodzili kibice przez wszystkie lata jego startów. Nie odpuszczał nawet wtedy, gdy speedway mocno się zmieniał, młodsi zawodnicy coraz częściej jeździli z przodu, a żużel nie był już tak "prawdziwy" jak kiedyś. Kibicom trudno było przejść do porządku dziennego nad tym, że najwybitniejszy zielonogórski żużlowiec może opuścić Falubaz. A jednak stało się. Huszcza po 31 latach startów w Zielonej Górze, po nieudanym sezonie 2005, odszedł do II-ligowej drużyny z Poznania. - Chcę jeszcze trochę pojeździć, dlatego podpisałem kontrakt tam, gdzie będę miał większą szansę na starty w rozgrywkach ligowych - mówił 48-letni wówczas zawodnik.
- Nikt nie może mi zabronić ścigania tam, gdzie chcę. A co to za różnica, w którym zespole będę jeździł? Trochę mi się nawet nie podobało to, że niektórzy na siłę próbowali zatrzymać mnie w Zielonej Górze. Wokół mojego odejścia powstał niepotrzebny rozgłos, a przecież nie popadłem w żaden konflikt z zielonogórskimi działaczami, wszystkie rozmowy przebiegały w spokoju i zgodzie.
Utytułowany żużlowiec przenosiny do Poznania potraktował też z humorem. - Przecież podobno jest nowy punkt w regulaminie, że zawodnik po 30 latach startów w jednym zespole ma obowiązek zmienić klub - mówił. - A ja nie chcę łamać przepisów i dlatego muszę odejść z Falubazu. Teraz czuję się tak, jakbym zaczynał karierę od nowa.
Wszystkie komentarze