Gorzowscy kardiochirurdzy uratowali życie 49 osobom, ale NFZ nie zapłacił za to ani złotówki. - Dla przeciwników powstania kardiochirurgii w Gorzowie są częścią statystyki. Tyle że ta statystyka ma swoją śmiertelność. Mnie przeraża myśl, że ktoś leży w łóżku od tygodni i każdego dnia boi się, że się udusi, a ja nie mogę go operować - mówi kardiochirurg Seweryn Grudniewicz. Dlaczego w Polsce kardiochirurgom tak trudno uzyskać konrakt?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.