Zielonogórski dziennikarza radiowy, redaktor naczelny Radia Index. Opisał w książce swoje zmagania z chorobą Parkinsona.
Grzegorz Chwalibóg urodził się w 1950 r. w Gorzowie, od połowy lat 60 mieszkał w Zielonej Górze. Ukończył Wyższą Szkołę Inżynierską (dziś Uniwersytet Zielonogórski). Ponad 20 lat pracował w zielonogórskich rozgłośniach radiowych. W latach 1998-2008 kierował akademickim Radiem Index.
Przez ostatnie lata życia zmagał się z chorobą Parkinsona. Opisał ją w książce 'Tato! - zrób sobie z lotu ptaka'. - Dowiedziałem się, że jestem chory na nieuleczalną chorobę, z którą trzeba się będzie boksować do końca życia. Jak żyć z taką świadomością? Można zrzucić wszystko na los, mówić: 'Boże, jaki jestem biedniutki, musicie mi pomóc, cały świat sprzysiągł się przeciw mnie'. Ale można się też z tego śmiać - opowiadał w 'Wyborczej'.
Śmiertelnego przeciwnika na swój użytek nazywał 'Panem P.'.
Opowiadał: - W Panu P. ustanowiłem przeciwnika, którego nie tyle trzeba pokonać, ile osłabić. W końcu chodzimy razem. Wespół w zespół. I nikt na razie nie zna sposobu, jak odizolować tego kolesia. Zresztą, nie każdy wie, czym się objawia moje piekielnie dziwne schorzenie. Po dziś dzień nawet ci, którzy posiedli bardzo zaawansowaną wiedzę medyczną, nie mogą dojść do odpowiedzi na najprostsze pytanie - skąd się parkinson bierze. Tym samym nie wiadomo, jak mu zaradzać. Środki? Tylko łagodzą objawy. Nie ma jak postawić jakiejkolwiek bariery na drodze temu skurczybykowi. Jeśli istota czarna w mózgu nie produkuje przekaźników neuronowych, to w momencie, gdy dojdzie do zaburzenia komunikacji pomiędzy mózgiem a np. nogą, nie można przesunąć stopy ani o centymetr. A jak jedna noga się nie ruszy, to druga też niechętna.
CZYTAJ TAKŻE:
Opisał życie z parkinsonem: Gdy Pan P. nie daje zrobić kroku
Legendarny proboszcz zielonogórskiej parafii Najświętszego Zbawiciela, mecenas zielonogórskiej kultury.
Ks. Konrad Herrmann urodził się w 1929 r. w Dzierżążni Złotowskiej k. Złotowa (przed wojną po stronie niemieckiej na pograniczu z Bydgoskiem). Był uczniem polskiego gimnazjum w Kwidzynie, jako dziecko przebywał obozie w Tapiau k. Królewca. Skończył Wyższe Seminarium Duchowne w Gorzowie i KUL. Po studiach był proboszczem parafii Świętej Trójcy w Gorzowie i dziekanem dekanatu gorzowskiego.
Probostwo kościoła pw. Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze objął w 1969 r. Był proboszczem przez 27 lat. W tym czasie ukończył germanistykę na UAM w Poznaniu. Na emeryturę przeszedł w latach 90. Potem był wikariuszem biskupim diecezji zielonogórskiej.
Zielonogórski Zbawiciel był 'parafią matką' dla kościoła na winnicach, parafii na Chynowie, os. Pomorskim, obecnie budowanego kościoła na os. Zastalowskim. W każdym razie wciąż się rozrastał, wchłaniał, pączkował, ale i dzielił na inne parafie. Lista koncertów muzyki poważnej, z których słynął kościół, zajęłaby kilka stron. Tyleż samo spis wikarych. Można było odnieść wrażenie, że wszystko w Zbawicielu się udawało. Ludzie lgnęli tu jak niedźwiedź do miodu. Kombatanci, koła różańcowe, młodzież, społecznicy, politycy, ludzie kultury, lekarze, studenci, miejscowa inteligencja i zwykli ludzie, którzy chcieli poczuć się bezpiecznie. O to samo wierni pytali często ks. Konrada Herrmanna. - Co w tym dziwnego? Pod jakim wezwaniem mamy kościół? Przecież to wszystko jasne - odpowiadał.
Proboszcz był także mecenasem kultury i kimś potrafiącym rozmawiać z każdym, niezależnie od stanu majętności i wykształcenia. Kimś z ogromną siłą przebicia. Kiedy wybuchł stan wojenny, Pasterka - jedyna legalna w mieście - odbyła się w Zbawicielu. Kiedy zaczęły przychodzić dary, leki (w ilościach niewyobrażalnych), zorganizował lekarzy i farmaceutów. Za 'Bóg zapłać' pełnili dyżury na plebani.
Ks. Herrmann był Honorowym Obywatelem Zielonej Góry.
Proboszcz Herrmann - wywiad sprzed wielu lat
Maria Teresa Surmacz, prezes Stowarzyszenia Gorzowska Rodzina Katyńska zmarła 9 listopada 2017 r.. Była strażniczką pamięci o Katyniu, propagatorką patriotyzmu, historii i szacunku do Ojczyzny. Była inicjatorką obchodów upamiętniających Ofiary Zbrodni Katyńskiej, budowy pomnika 'Krzyż Ofiar Katynia' na gorzowskim cmentarzu oraz - poświęconego ofiarom zbrodni stalinowskich 1940 roku - krzyża wotywnego w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie.
Jej ojciec Alojzy Banach, przedwojenny oficer policji, był więziony w Ostaszkowie, potem 16 kwietnia 1940 roku został zamordowany w Twerze. Maria Surmacz była popularyzatorką historii Policji II RP, udziału policjantów w II wojnie światowej oraz ich martyrologii jako ofiar terroru nazistowskiego i komunistycznego. Współorganizatorka ogólnopolskiej akcji, której celem było uhonorowanie pośmiertne odznaczeniami funkcjonariuszy Policji II RP za udział w Kampanii Wrześniowej 1939.
Dzięki zaangażowaniu Marii Teresy Surmacz, od 1990 roku w Gorzowie Wlkp., organizowane są corocznie obchody upamiętniające Ofiary Zbrodni Katyńskiej. W 2007 roku za zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej oraz działalność na rzecz środowisk kombatanckich została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi RP, a w roku 2011 za wybitne zasługi w upowszechnianiu prawdy katyńskiej, działalność społeczną i kombatancką - Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2015 r. otrzymała Złoty Medal za Zasługi dla Policji.
Zielonogórzanie nazywali go szambelanem, zapamiętają go ze szlacheckiego kontusza i tego, że był duszą starówki. Polacy na pewno z filmu Fidyka.
Urodził się w 1938 r., do Zielonej Góry przyjechał z rodzicami 10 lat później. Nauki pobierał w szkole na Lipowym Wzgórzu (dziś ul. Chopina), po maturze zaś szefował klubowi kulturalnemu Zastal. I jako kierownik 'zgasił światło' na Wagmostawie. Stąd jego sentyment do tego miejsca i próby przywrócenia mu dawnej świetności. Doskonale znał historię miasta. Był prezesem własnego Towarzystwa Miłośników Tradycji. Założył też Elitarny Klub Galanterii I Elokwencji. Zdzisław Piotrowski był tak charakterystycznym dla miasta jak wieża ratusza, Winobranie i Palmiarnia.
Pisaliśmy o Nim w 'Wyborczej': 'Maskotka Zielonej Góry, szlachcic deptakowy (pomijany w herbarzach), ochrzczony przed laty mianem szambelana. Człowiek, który najgorliwiej pracował na swoje miejsce w miejskich kronikach. Sam o sobie mówił 'pozytywny relikt zielonogórskiej szlachty deptakowej'. Był twórcą rozlicznych akcji obywatelskich i redaktorem deptakowych gazetek. Szkolnym wycieczkom wręczał Szambelańskie Glejty I Stopnia Młodego Znawcy Zielonogórskiej Starówki.
W Zielonej Górze znany był powszechnie. W Polsce mniej, ale mało kto pamięta, że był bohaterem filmu Andrzeja Fidyka, autora głośnej 'Defilady' o obłędnym kulcie koreańskiego wodza Kim Ir-Sena.
- Kiedy zadzwonił do mnie, nie od razu zdałem sobie sprawę, kim jest ten Fidyk - wspominał nasz Szambelan. Reżyser opowiedział mu, że szuka bohatera do filmu o potrzebie życzliwej współpracy między Polakami i Niemcami. W filmie Piotrowski płynie w kontuszu tratwą wzdłuż granicy polsko-niemieckiej. Film 'Nachbar' (czyli sąsiad - red) pojechał również do Anglii i Brazylii.
ZOBACZ TAKŻE: Portret szambelana
Zielona Góro, co nam zostanie po szambelanie? [PORTRET ZDZISŁAWA PIOTROWSKIEGO]
W Gorzowie pamiętają go wszyscy, którzy choć na chwilę kiedykolwiek zetknęli z piłkarskimi, amatorskimi rozgrywkami w Gorzowie. Kilka lat temu jako 'Wyborcza' mieliśmy przyjemność współpracować z nim podczas organizacji turniejów halowych, które Zbyszek Benowski rozwijał w Gorzowie z wielką pasją. Dopóki mógł, również sam w nich występował, do ostatnich chwil poświęcał swój czas, aby rozgrywki były na jak najwyższym poziomie.
Zbigniew Benowski zmarł 2 grudnia po długiej walce z chorobą. Miał 45 lat.
Wykładów o nauczaniu literatury w szkołach prof. Wojciecha Pasterniaka słuchało kilka pokoleń zielonogórskich filologów i humanistów.
Prof. Wojciech Pasterniaka z zielonogórską uczelnią, najpierw WSP a potem Uniwersytetem Zielonogórskim pbyż wiązany przez 40 lat. Na UZ wykładał do 2005 r. Przez dekady był podporą zielonogórskiej humanistyki. Był znanym w kraju filologiem, pedagogiem i filozofem edukacji. Pracował na Wydziale Humanistycznym oraz na Wydziale Pedagogiki i Socjologii. Jest autorem licznych publikacji naukowych, podręczników i monografii. Specjalizował się w metodyce nauczania języka polskiego i przedmiotów humanistycznych. Jego wykładów na WSP, a potem Uniwersytecie Zielonogórskim słuchało kilka pokoleń przyszłych nauczycieli.
Prof. Pasterniak pomagał także zielonogórskim klubom sportowym. Objaśniał wpływ psychologii na sport i zawodników. - Niedyspozycje moralne, etyczne, psychiczne są przyczyną porażek w sporcie, ale także i w życiu. Zaniedbania w tym zakresie mogą skutkować negatywnie. Na poziomie sportu wyczynowego są niedopuszczalne. Zawodnikom, nie tylko młodym, trzeba zaszczepiać samoświadomość, samozrozumienie, skłonność do widzenia wyczynu sportowego w kontekście całego życia. Sportowcowi potrzebny jest ktoś, kto zajmie się jego stroną etyczną. Jeśli sportowiec żyje w przekonaniu, że jego trening trwa kilka godzin dziennie, to przegra. Trzeba mu wytłumaczyć, że trening to wszystko, co robi - jak odpoczywa, jak śpi, co je, z kim się spotyka - tłumaczył w 'Wyborczej'
Prof. Pasterniak pisał wiersze, komponował tanga, kochał morze i sztukę.
ZOBACZ TAKŻE: Rozmowa o psychologii w sporcie
Rozmowa z profesorem Wojciechem Pasterniakiem, który pomaga zielonogórskim sportowcom
Był człowiekiem kultury, człowiekiem teatru, znanym blogerem.. Miał niepowtarzalną osobowość, cięty język i niespożytą energię do komentowania, ale też zmieniania rzeczywistości. Swój blog zatytułował 'Ostatni przy Stoliku nr 1'. Zmarł 30 marca 2018 r. Jakby wstał od stolika, włożył kapelusz i odszedł. A legendarne miejsce opustoszało już na zawsze.
W przeszłości był żołnierzem, ale z wojska został wyrzucony na początku lat 80. Imał się różnych prac, ale w Gorzowie zapisał się ostatnio jako kierownik techniczny w Teatrze im. Juliusza Osterwy. Jednak jego zainteresowanie teatrem nie ograniczało się tylko do spraw technicznych. Śmiało można powiedzieć, że był człowiekiem teatru. Już będąc na emeryturze, współzakładał i był w zarządzie Stowarzyszenia Widzów Gorzowskiego Teatru. A widzem był uważnym i wyrafinowanym, o czym niech świadczy choćby ostatnia recenzja na jego blogu z 'Przedstawienia Hamleta we wsi Głucha Dolna'.
Tuż przed śmiercią zaangażował się w pomoc dla Szkoły Podstawowej nr 1, która pilnie potrzebuje remontu, w Stowarzyszeniu 'Jedyna Taka'.
Prof. Bogusław Banaszak był pierwszym dziekanem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Zielonogórskiego. Był sędzią Trybunału Stanu. Zmarł podczas podróży samolotem na zawał serca.
Prof. Banaszak urodził się we Wrocławiu. Był specjalistą od prawa konstytucyjnego, autorem ponad 250 prac naukowych, w tym monografii, podręczników i artykułów. Wykładał prawo na Uniwersytecie Wrocławskim i Collegium Polonicum w Słubicach. Doradzał Rzecznikowi Praw Obywatelskich Januszowi Kochanowskiemu.
Od stycznia br. był sędzią Trybunału Stanu. Jego kandydaturę poparli posłowie PiS. Protestowały PO i Nowoczesna. Po wybuchu kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego prof. Banaszak przygotowywał dla rządu Beaty Szydło ekspertyzy prawne, w których - jako jeden z nielicznych konstytucjonalistów - w sporze z TK stanął po stronie PiS. Został nominowany przez rząd na przedstawiciela Polski w Komisji Weneckiej. Na zlecenie PiS opracował ankietę na temat nowej Konstytucji.
W 2014 r. został pierwszym dziekanem Wydziału Prawa Uniwersytetu Zielonogórskiego. W 2017 r. świętował w zielonogórskiej Palmiarni jubileusz 40 lecia pracy zawodowej. - Pokazał pan, że do etycznej postawy naukowca należy nie tylko ciche poszukiwanie prawdy, lecz także głośna, publiczna odwaga w jej głoszeniu i obronie' - napisała wówczas Julia Przyłębska, kojarzona z PiS prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie prof. Banaszaka Orderem Odrodzenia Polski.
CZYTAJ TAKŻE:
Jubileusz dziekana Banaszaka. Prezes TK o odwadze i poszukiwaniu prawdy, KOD skanduje: 'Hipokryci!'
Znany aktor filmowy i teatralny był w ostatnich latach związany z gorzowskim Teatrem im. J. Osterwy. Tutaj obchodził swoją 50., 55. i 60. rocznicę pracy artystycznej. Roman Kłosowski w 1953 roku ukończył wydział aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W 1965 r. został również absolwentem na wydziale reżyserskim.
Na deskach teatru zadebiutował w 1953 roku w Szczecinie, w spektaklu 'Szczęście Frania Włodzimierza Perzyńskiego'. Od 1955 roku grał w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. W latach 1976-1981 kierował Teatrem Powszechnym w Łodzi. Od 1981 pracował w Teatrze Syrena w Warszawie. Na ekranach debiutował w 1953 rolą w filmie 'Celuloza' w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.
Jednak wszyscy zapamiętamy Pana Romana z serialu telewizyjnego w reżyserii Jerzego Gruzy pt. 'Czterdziestolatek', gdzie wcielił się w rolę Maliniaka.
Roman Kłosowski w sztuce 'Bez seksu proszę' w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie
Gorzowianie mogli go podziwiać na deskach Teatru Osterwy w roli Horodniczego w 'Rewizorze' w reż. Teresy Kotlarczyk, Arnolda Needhama w 'Bez seksu proszę' w reż. Jana Tomaszewicza oraz Krappa w 'Ostatniej taśmie Krappa' w reż. Krzysztofa Prusa. Zmarł 11 czerwca 20018 r. w Łodzi.
Zmarł 1 września w wieku 84 lat. Był zielonogórskim artystą plastykiem, autorem m.in. mozaiki na ścianie auli Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zaprojektował też tympanon zielonogórskiego ratusza.
Najbardziej znane dzieło Cichacza powstało w 1969 r. Mozaika na ścianie auli Uniwersytetu Zielonogórskiego przy ul. Podgórnej przedstawia radzieckiego kosmonautę Jurija Gagarina, który był patronem Wyższej Szkoły Inżynierskiej, poprzedniczki UZ-etu. Pierwszy człowiek w kosmosie odwiedził Zieloną Górę 22 lipca 1961 r. Cichacz mozaikę wykonał wspólnie z Henrykiem Krakowiakiem.
Witold Cichacz był artystą wszechstronnym, który zajmował się przede wszystkim sztuką użytkową. Własną twórczość artystyczną prowadził głównie na początku działalności, m.in. przy okazji wystaw Złotego Grona. W 1967 r. zaprojektował chociażby plakat głównej wystawy 'Przestrzeń i Wyraz' podczas III edycji Złotego Grona.
- Miał niebywałe umiejętności aranżowania przestrzeni, sprawdzał się w różnorodnych technikach. Wykuwał m.in. elementy ozdobne w miedzi, wykonał wiele realizacji w metaloplastyce. Zajmował się także konserwacją dzieł sztuki. W 1980 r. aranżował m.in. wnętrza zielonogórskiej kawiarni Staromiejskiej - wspominał Leszek Kania, dyrektor muzeum. - Stworzył też m.in. mozaikę w hucie miedzi w Głogowie, a także płaskorzeźby w metalu i obrazy o tematyce sakralnej dla klasztoru ojców paulinów na Jasnej Górze. Był autorem medali, a jako malarz używał niekonwencjonalnych technik, m.in. blach. Kilka jego obrazów znajduje się w kolekcji Muzeum Ziemi Lubuskiej - wymieniał dyrektor.
Szef gorzowskich antyterrorystów zginął tragicznie 21 czerwca 2018 r. był bardzo doświadczonym policjantem z ponad 22-letnim stażem pracy. Został odznaczony srebrnym medalem za długoletnią służbę, przyznanym przez prezydenta RP. Zatrzymywał najgroźniejszych przestępców. Przez większość swojej służby był związany z pododdziałem antyterrorystycznym. Od kilku miesięcy przed śmiercią pełnił obowiązki dowódcy SPA.
Asp. szt. Adam Pawlak, oprócz pracy w policji, miał też drugą pasję - piłkę nożną. Był trenerem Akademii Piłkarskiej Warta Gorzów, mocno angażował się w działalność Uczniowskiego Klubu Sportowego z podgorzowskiego Wawrowa.
Spoczął na gorzowskim cmentarzu komunalnym.
Miał 78 lat, zmarł 20 maja. Architekt, jego najbardziej rozpoznawalnym dziełem jest zielonogórski amfiteatr. Zaprojektował także gmach Narodowego Banku Polskiego przy al. Wojska Polskiego, na tamte czasy bardzo nowoczesny.
Projektował także kościoły: pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze czy pw. św. Józefa w Nowej Soli. Był członkiem zielonogórskiego SARP-u (Stowarzyszenia Architektów Polskich). Przez lata sprawował funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej.
Gärtner urodził się w 1925 r., miał 93 lata. W 1993 r. otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta, jako siódma osoba po transformacji ustrojowej. Mieszkał w Soltau w Niemczech (Dolna Saksonia), mieście partnerskim Zielonej Góry.
- Wysiedlony po wojnie zamieszkał w Soltau. Jednak miłość do rodzinnego miasta pozostała w nim na zawsze. W okresie stanu wojennego w Polsce zainicjował pomoc humanitarną dla Zielonej Góry. W późniejszym okresie wsparcie to było kontynuowane w różnych obszarach. Wartość pomocy szacowana jest dziś w milionach złotych - wspomina Gärtnera Muzeum Ziemi Lubuskiej.
- Był przyjacielem naszej instytucji oraz wielu osób tu pracujących. Początki współpracy z muzeum sięgają połowy lat 80. XX w., gdy Ecki odwiedził ówczesnego dyrektora muzeum Jana Muszyńskiego. To spotkanie stało się zaczynem wieloletniego współdziałania kontynuowanego przez całą kadencję dyrektora Andrzeja Toczewskiego oraz jego następcy Leszka Kani. Po raz ostatni mieliśmy sposobność gościć Eckiego niemal dokładnie przed dwoma laty. Okazją do spotkania stało się przekazanie do zbiorów MZL wystawy dokumentującej jego związki z Zieloną Górą i działalność na rzecz naszego miasta - dodaje muzeum.
- To Polska zasłużyła na moją wdzięczność. To była moja droga do wolności - mówiła Karin Wolff osiem lat temu, kiedy w Stoczni Gdańskiej odebrała Medal Wdzięczności z rąk prezydentów Lecha Wałęsy i Bronisława Komorowskiego. A jednak to Polacy powinni być jej wdzięczni, bo przybliżała nasza literaturę, kraj i kulturę Niemcom.
Karin Wolff, pisarka i znaną tłumaczka literatury polskiej. zmarła 29 lipca we Frankfurcie nad Odrą. Od 1981 r. wraz z matką wysyłała do Polski dary i papier do drukowania. Do stanu wojennego była nielegalną współpracowniczką miesięcznika 'Polska-Zachód' oraz tłumaczką i popularyzatorką polskiej literatury niereżimowej. W okresie stanu wojennego kontynuowała tłumaczenia pisarzy 'na indeksie', tłumaczyła na język niemiecki listy, uchwały i odezwy 'Solidarności', podpisując się pseudonimem... 'Czarny Kot'. Udzielała też indywidualnego wsparcia dla kolegów i przyjaciół w Polsce. Ze względu na swą aktywność była pilnie obserwowana przez 'Stasi'.
Tłumaczyła utwory Jerzego Ficowskiego, ks. Twardowskiego, Annę Kamieńską, Juliana Stryjkowskiego, ale też bestseller 'Madame' Antoniego Libery czy nawet klasykę polskiego melodramatu kuchennego, czyli 'Trędowatą' Heleny Mniszkówny. To ona, na długo zanim powstał film Polańskiego, przetłumaczyła na niemiecki 'Pianistę', wspomnienia Władysława Szpilmana. Napisała też książkę 'Hiob 43. Requiem dla warszawskiego getta'.
Była współzałożycielką Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej. Jako pierwsza przetłumaczyła na niemiecki wiersze Bronisławy Wajs-Papuszy, ponadto przełożyła poezje Karola Parno Gierlińkiego, Edwarda Dębickiego czy Kazimierza Furmana. W ostatnim czasie tłumaczyła wspomnienia Edwarda Dębickiego.
Miał 93 lata, zmarł na początku marca. Przez blisko 30 lat był dyrektorem Polskiej Wełny, największego zakładu powojennej Zielonej Góry. Kierował nim od lat 60. aż do przejścia na emeryturę w latach 90. Chociaż w dawnej fabryce mieści się dziś galeria Focus Mall, gabinet dyrektora zachowano. Znajduje się w nim mała ekspozycja poświęcona Polskiej Wełnie.
Walaszek urodził się w 1925 r., pochodził z okolic Żywca. Zanim przyjechał do Zielonej Góry, był dyrektorem Skoczowskich Zakładów Wyrobów Filcowych.
Zmarł 6 lutego w wieku 77 lat. Urbanista i były architekt miejski w Zielonej Górze. Mieszkańcy zapamiętają go jako autora koncepcji przebudowy deptaka, z którego zniknęły samochody i autobusy, a pojawiły się charakterystyczne biało-czarne płyty.
Betonowe płyty, tworzące charakterystyczne rozety, przez prawie 40 lat stanowiły ważną część deptaka. Ich pomysłodawcą był właśnie ówczesny architekt miejski. Jaskułowski wymyślił nie tylko płyty, ale i całą koncepcję przebudowy deptaka, na którym jeszcze na początku lat 70. jeździły samochody i autobusy. Projekt wykonał natomiast Rajmund Liberski.
Miejscowi architekci wzorowali się na krakowskim Rynku. Inspiracją była dla nich nawierzchnia, jaka znajduje się wokół Sukiennic. - Zielonej Góry nie było jednak stać wówczas na drogie kamienie. Dlatego stanęło na betonowych płytach. W pierwszej kolejności wycofaliśmy ruch kołowy z ul. Żeromskiego. Mieszkańcy nie narzekali nawet na niedogodności podczas remontu. Zatem można było ogłosić sukces - opowiadał Jaskułowski 'Wyborczej'.
W ostatnim czasie Bogusław Jaskułowski był przewodniczącym miejskiej komisji urbanistycznej, wcześniej pracował jako architekt w Urzędzie Miasta w Gubinie.
Elżbieta Kuczyńska, pieśniarka, instruktorka teatralna, działaczka społeczna, odeszła 17 sierpnia 2018 r. w wieku 69 lat .
Z wykształcenia, tego pierwszego, była inżynierem elektrykiem po Politechnice Poznańskiej. Ale przecież potem były studia podyplomowe w Studium Kultury Żywego Słowa na Uniwersytecie Warszawskim, studia z pomocy psychologicznej w Poznaniu czy studia teologiczne w Gorzowie już w latach 90.
Powiedzieć, że Elżbieta Kuczyńska była pieśniarką, piosenkarką, to oczywiście powiedzieć za mało. Była bowiem zaangażowana na różnych polach. Pracowała jako instruktorka najpierw w Wojewódzkim Domu Kultury, a od lat 90. w Młodzieżowym Domu Kultury, gdzie prowadziła grupy teatralne. Razem z młodzieżą zrealizowała kilkadziesiąt spektakli. Angażowała się w ochronę praw zwierząt, współtworzyła Stowarzyszenie 'Empatia'.
Jednak większość gorzowian zapamięta ją z miękkiego, ciepłego głosu, którym już od lat 70. ubiegłego wieku wyśpiewywała sobie nagrody na wszelkich festiwalach, czy to piosenki poetyckiej, turystycznej, czy takich oficjalnych jak Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze (Złoty Samowar w 1974 r.) i Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu (I nagroda w konkursie 'Mikrofon dla wszystkich' w tym samym roku). Od tego czasu zaśpiewała ponad setkę recitali z piosenkami różnych autorów. W 2011 r. w Lamusie wystąpiła wraz z Marcinem Nowakiem z nowym recitalem pieśni Jaromira Nohavicy 'Piekło i raj'.
Urodził się w Poznaniu 25 lutego 1922 r. Był rok przed maturą, gdy wybuchła wojna. Zdał ją dopiero w czerwcu 1945 r. i rozpoczął studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Gdy skończył studia został młodszym asystentem w klinice położniczo-ginekologicznej. Gdy w 1950 r. zmarła w czasie porodu żona II sekratrza komitetu wojewódzkiego PZPR, wszystkie osoby, które były obecne na sali, zostały oskarżone o śmierć. Choć ostatecznie sąd je uniewinnił, wszystkie straciły pracę.
Tak Zgorzalewicz, który wówczas jeszcze nie miał dyplomu, trafił do Zielonej Góry. Tu zdobył specjalizację I i II stopnia i wkrótce został ordynatorem w zielonogórskim szpitalu (krótko pełnił tę funkcję także w świebodzińskiej lecznicy). W 1966r. obronił tytuł doktora. Zgorzalewicz opublikował 20 prac naukowych oraz wprowadził szereg nowych metod rozwiązań do praktyki lekarskiej, np. zastępując tzw. narkozę 'kapaną' - intubacją oraz zastępując kleszcze wyciągaczem próżniowym. W 1980 r. dr Zgorzalewicz był współorganizatorem szpitalnej 'Solidarności' i został jej pierwszym przewodniczącym. Współtworzył Okręgową Izbę Lekarską i przez dwie kadencje był przewodniczącym Okręgowego Sądu Lekarskiego.
Za swą działalność zawodową i społeczną był wielokrotnie odznaczany, m.in. Oficerskim i Kawalerskim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Rodła oraz tytułem Honorowego Obywatela m. Zielonej Góry.
Urodził się w 1935 r. na Pomorzu w rodzinie kaszubsko-polsko-niemieckiej. Po wojnie przyjechał z rodziną do Głogowa. Skończył Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie. Staż ukończył już w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze na początku lat 60. Przepracował w lecznicy ponad pół wieku. Wyspecjalizował w neurologii blisko 35 lekarzy.
Warias był powoływany przez kilku ministrów zdrowia na stanowisko konsultanta wojewódzkiego i regionalnego w dziedzinie neurologii. Działał w PCKi Towarzystwie Walki z Kalectwem. Współpracownicy mówili o nim: 'wrażliwy, z dużą empatią wobec pacjentów'. W 2012 r. został honorowym obywatelem Zielonej Góry.
Z pacjentami starał się budować bliskie relacje. Namawiał do życia bez stresu i do czytania książek. - Częściej na choroby naczyń mózgowych zapadają mieszczuchy, bo szybciej żyją. Stres codzienny łączą z brakiem wypoczynku i często pozornym urlopem - tłumaczył kiedyś w 'Wyborczej' ordynator neurologii i oddziału udarowego. Zmarł w wieku 82 lata.
25 czerwca br. odszedł Stefan Mańka, długoletni i zasłużony działacz żużlowy z Zielonej Góry. Miał 91 lat.
Mańka przygodę z czarnym sportem rozpoczął w 1961 r., kiedy jako kierownik działu zaopatrzenia w zielonogórskich Zgrzeblarkach został oddelegowany do pracy w klubie żużlowym. Z żużlem związał się do końca życia - przez wiele lat działał w Zgrzeblarkach, Falubazie, jak też w KS Morawski.
Był współorganizatorem najważniejszych imprez żużlowych od 1961 do 1990 roku, w tym finału mistrzostw Europy juniorów oraz finałów mistrzostw Polski. Pełnił także funkcję przewodniczącego Okręgowej Komisji Żużlowej w Zielonej Górze i był członkiem Głównej Komisji Żużlowej. Honorowy członek Zielonogórskiego Klubu Żużlowego. Sportową pasją zaraził syna Zenona, który także związał swoje życie z żużlem.
Ostatni mecz na żywo przy Wrocławskiej Mańka oglądał 6 maja 2018 r. I było to zwycięskie spotkanie. Falubaz pokonał wtedy naszpikowany gwiazdami Get Well Toruń.
Socjolog i emerytowany pracownik naukowy Uniwersytetu Zielonogórskiego zmarł 8 kwietnia br. Z wykształcenia doktor habilitowany, mianowany profesorem nadzwyczajnym zielonogórskiej uczelni. Z uniwersytetem, a wcześniej Wyższą Szkołą Pedagogiczną, związany był przez parę dekad.
Profesor od 1976 r. pracował w Instytucie Pedagogiki Społecznej WSP, gdzie kierował Zakładem Socjologii, a później - w 1994 r. - został zastępcą dyrektora w nowo powstałym Instytucie Socjologii UZ. W Instytucie pracował do 2003 r.
Główne kierunki działalności prof. Pastwy skupiały się na badaniu transgraniczności w aspekcie socjologicznym, kondycji społecznej pracowników nauki, zachowaniach ekonomicznych Polaków oraz ewolucji polskich rodzin i gospodarstw domowych.
Wieloletni choreograf Lubuskiego Zespoły Pieśni i Tańca, Ryszard Lisiecki, zmarł 28 sierpnia 2018 r. - Odszedł nagle i po cichu, a przez lata towarzyszyły mu okrzyki zachwytu, kiedy opadała kurtyna - wspomina go Bartek Jędrzejak, prezenter pogody w TVN, który tańczył w Lubuskim Zespole Pieśni i Tańca.
- Obok był On pasjonat tańca. Kochał to co robi. Jeden z niewielu polskich choreografów z doktoratem z tańca ludowego. Bywał szorstki ale to miało swój urok. Zresztą, jaki miał być żeby utrzymać wielka grupę ludzi - dodał.
Zdzisław Biegański był pierwszym przewodniczącym rady miasta w Nowej Soli. W 2016 r. został nagrodzony Odrzaną za szczególne zasługi dla miasta.
Biegański pochodził z Wileńszczyzny, był synem legionisty, sybiraka. Prawo skończył na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Mieszkańcem Nowej Soli był ponad 50 lat.
Mecenas Biegański był w przeszłości przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego 'S' w Nowej Soli i członkiem Prezydium Komitetu Obywatelskiego 'S' woj. zielonogórskiego. Uczestniczył w przeprowadzeniu pierwszych demokratycznych wyborów samorządowych w Nowej Soli.
Zmarł w kwietniu 2018 r.
Prof. Kononowicz przez wiele lat pracowała na Politechnice Wrocławskiej (1965-2012). Z Uniwersytetem Zielonogórskim związała się w 2012 r. Jej specjalnością była historia i teoria urbanistyki oraz konserwacja zabytków. Profesor Wanda Kononowicz wychowała pokolenia architektów, wypromowała 7 doktorów, zrecenzowała 6 prac doktorskich. W swojej karierze naukowej kierowała kilkunastoma pracami badawczo-naukowymi, zajmując się głównie architekturą i urbanistyką XIX i XX w.
Zmarła w lutym 2018 r.
Wieloletnia pracownica Muzeum Ziemi Lubuskiej. Przez 25 lat kierowała działem winiarskim, była autorką tekstów poświęconych historii zielonogórskiego winiarstwa oraz kuratorką kilkudziesięciu wystaw.
- Łączyła wiedzę techniczną z zamiłowaniem do zabytków. Pracownicy muzeum zapamiętali ją jako pełną energii i kreatywności koleżankę - wspomina MZL.
Ojcem Zdzisławy Kraśko był Roman Mazurkiewicz, zielonógórski kompozytor i samorządowiec. Autor muzyki do 'Hymnu Ziemi Lubuskiej', były wicestarosta zielonogórski.
Miała 71 lat. Zmarła na początku stycznia 2018 r.
Od zawsze związany z gorzowskim sportem żużlowym sędzia Roman Siwiak, odszedł 6 sierpnia 2018 r. w wieku 79 lat.
Pracował w Zakładach Mechanicznych. Był członkiem zarządu Stali Gorzów, kierownikiem drużyny w latach 70., gdy ta zdobywała złoto za złotem. Romana Siwiaka kojarzymy jednak przede wszystkim jako uznanego sędziego żużlowego. Tę funkcję pełnił ponad 20 lat. W 1991 r został wyznaczony do prowadzenia derbów toruńsko-bydgoskich. Gorąca atmosfera, pełne trybuny, a w parkingu dylemat, bo as gospodarzy Szwed Per Jonsson nie zabrał ze sobą ważnej licencji, niezbędnej do startu. Sędzia Siwiak trzymał się życia, a nie absurdalnych przepisów, zezwolił zawodnikowi na start, za co później został zawieszony.
Pożegnanie z pulpitem sędziowskim miało miejsce w październiku 1999 r. na gorzowskim stadionie, podczas otwartych mistrzostw miasta.
Prawie do końca pan Roman był jednak związany ze swoją ukochaną dyscypliną. Dalej działał we władzach żużla, był także komisarzem toru czy komisarzem technicznym FIM
Władysława Staryszak, która z gorzowską oświatą i kulturą związana była od ponad pół wieku odeszła 5 października 2018 r. w wieku 75 lat.
Była gorzowianką urodzoną we Lwowie. Pedagogiem, animatorką kultury, nauczycielką. W latach 1968-71 pracownik urzędu miejskiego na stanowiskach: kierownik Powiatowej Poradni Kulturalno-Oświatowej oraz zastępca kierownika Gorzowskiego Domu Kultury 'Kolejarz'. Działała na rzecz integracji środowiska gorzowskich seniorów. Była członkiem Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oraz Stowarzyszenia 'Wspólnota Polska'.
Została odznaczona m.in. Odznaką Honorową 'Za szczególne zasługi dla miasta Gorzowa Wlkp.'. W latach 2004-2016 kierowała Klubem Kultury MCK 'Jedynka'.
Wszystkie komentarze