Rozsypujący się zielonogórski amfiteatr z czasów Gierka przejdzie przebudowę i zyska dach. Bawić się będzie można w nim od wiosny do zimy. Nowoczesny projekt ma odciąć radziecką historię miasta.
Równo 50 lat temu Polska zobaczyła nowiutki amfiteatr w Zielonej Górze. Debiut był szalony, rozpętała się burza. Przewróciła się scenografia z rur jak kominy parowca. Szef orkiestry uciekał w popłochu, partnerka konferansjera nawoływała ze sceny, "gdzie są mężczyźni".
- Dla nas, pracujących za kulisami, był jedną z wielu gwiazd. Ale jak zaśpiewał "Parostatek" w stroju bosmana, to fanki mdlały. Sanitariusze wynosili je na noszach. Wrażenie na kobietach robił ogromne, a tym przebojem zawładnął ich serca - opowiada Mirosław Musioł z Zielonogórskiego Ośrodka Kultury.
Zielonogórzan temat dawnego radzieckiego festiwalu raczej nie interesuje, a jeśli już, to podchodzą do niego sentymentalnie. Propaganda się nie liczy, było fajnie i śpiewali znani artyści.
Problemem w pamięci o festiwalu, na co zwraca uwagę Bartosz Żurawiecki, jest różne podejście do niego kiedyś i teraz. I to podejście często tych samych ludzi. Spotkanie z autorem książki o Festiwalu Piosenki Radzieckiej już w niedzielę w Hydrozagadce.
"Festiwale wyklęte" to książka, która opowiada m.in. o zielonogórskim Festiwalu Piosenki Radzieckiej. Jej autor Bartosz Żurawiecki w niedzielę spotka się z czytelnikami w Hydrozagadce tuż obok amfiteatru.
- Kariery zaczynały tam Małgorzata Ostrowska, Izabela Trojanowska, Kayah czy Urszula. Grała Budka Suflera, Lombard i Maryla Rodowicz. Dzisiaj niektórzy się tego wstydzą, ale w czasach PRL-u artyści chętnie występowali na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze - opowiada Bartosz Żurawiecki, autor książki "Festiwale wyklęte".
Po Polsce krążył dowcip. Dlaczego Gorbaczow nie wahał się skasować Związku Radzieckiego? Bo w telewizji zobaczył relację z festiwalu w Zielonej Górze. Tego było już za wiele. Ostatni festiwal odbył się 7 czerwca 1989 r.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.