Po 10 latach nie ma wątpliwości, że Kubicki zbyt często pozwala sobie na zachowania, które nie przystoją nie tylko prezydentowi dużego wojewódzkiego miasta, ale kulturalnemu człowiekowi w ogóle. Niestety, wielokrotnie w kontaktach z różnych grupami mieszkańców popisywał się arogancją, poczuciem wyższości, butą.
Przykłady? Można mnożyć. Pierwszy z brzegu to ostatnie protesty związkowców. Pracownicy miejskich spółek domagają się wyrównania zaległych podwyżek. O ile o ich żądania można się spierać i dyskutować, czy zarabiają mało czy dużo, to pewne jest, że Kubicki nie powinien odmawiać im spotkania, nie powinien zrzucać winy na rząd, że nie daje pieniędzy, nie powinien szczuć w internecie mieszkańców na związkowca Trubacza, organizując konkurs na to, kto odgadnie ile ten zarabia. "Wiecie co jak ktoś się pyta o moje zarobki to jest to przejaw przejrzystości życia publicznego a jak ja się pytam o zarobki osób publicznych to jest to szczucie ludzi i SB-ckie metody. Dziwny jest ten świat" - komentuje na koniec swoją łamaną polszczyzną Kubicki, nieświadomy nieprzyzwoitości, której się dopuszcza.
Arogancję wyraźnie było widać przy wszelkich konsultacjach społecznych. W zasadzie Kubicki robi je tylko po to, żeby odtrąbić sprawę. Pozytywnym wyjątkiem są być może warsztaty bottom-up, ale już konsultacje w sprawie południowej obwodnicy przypominały kabaret. - Brak skupienia, lekceważące uśmieszki, cyniczne komentarze, brak cierpliwości - zżymali się społecznicy. Sam Kubicki wyglądał jakby na spotkaniu z mieszkańcami siedział za karę. Albo sytuacja, gdy w ratuszu występują rodzice dzieci z niepublicznych przedszkoli (z apelem do prezydenta!), a Kubicki wychodzi nalać sobie kawy. Tragedia. Innego słowa użyć nie można.
- Oprotestujecie wszystko, co zakończy się sukcesem prezydenta. I tak zbudujemy lodowisko, wieżę widokową i igelit - powiedział innym razem radny Robert Górski przed konsultacjami, kiedy mieszkańcy domagali się, aby w spokoju pozostawić polanę na os. Piastowskim. Ten sam Górski rzuca do związkowców: "Jak im się nie podoba, niech zmienią pracę". Takie komunikaty ze strony radnych, których Kubicki wprowadził do ratusza obciążają także jego konto. To jego ludzie, on rządzi i również on tak bezczelnych wypowiedzi nie prostuje, nie łagodzi sporów. Pamiętamy też jak wiceprezydent Kaliszuk wyrzucił do kosza dwa lata pracy nad zbliżająca się rewitalizacją Parku Tysiąclecia.
Albo sprawa mieszkańców ul. Karłowicza. Mieszkaniec przyjeżdża z setką podpisów przeciwko zabudowie działki, rozmawia z radnymi, ci głosują, żeby nie zmieniać planu zagospodarowania przestrzennego. Zadowolony zielonogórzanin wraca do pracy. Później dowiaduje się, że radni urządzili powtórkę głosowania i decyzję zmienili. Jak się nie wściec? Zwłaszcza, gdy radni przekonują, że zły przycisk nacisnęli, a w kuluarach aż huczy, że przyszedł prezydent i tupnął na radnych nogą.
O arogancji Kubickiego można pisać bez końca. Ale ograniczymy się do jeszcze dwóch przykładów. Pierwszy to nagonka na strażników miejskich. Przypomnijmy, przed rokiem do sieci wypłynął filmik, na którym widać jak zielonogórscy strażnicy śpią i grają w gry na telefonie w zaparkowanym pod lasem służbowym aucie. Zamiast znaleźć winnych, Kubicki zastosował zbiorowy lincz i wpadł na pomysł, by całkowicie rozwiązać jednostkę. Jak słusznie zauważali jego krytycy, nagle zorientował się, że ci ponoć są całkowicie bezużyteczni. A kilkanaście tygodni wcześniej daje im milion złotych z budżetu. Nie zarządził kontroli, nie spotkał się z komendantem i strażnikami, wyśmiał ich za to wszystkich w internecie, wklejając zdjęcie kampera z podpisem, że trzeba rozważyć zakup takich aut dla strażników.
No i jeszcze klasyk. 2010 rok, przed świeżo wybudowaną halą CRS staje naga rzeźba mężczyzny. Kubicki stawia artystce ultimatum: albo obetnie penisa, albo pomnik zniknie. Agnieszka Wolska, autorka rzeźby i studentka wrocławskiej ASP, uległa. Potem przyznała, że działała w stresie i popełniła błąd. O kastracji i prezydenckiej cenzurze mówiły gazety, portale i telewizje w całej Polsce. Prezydent atakował Wolską. Nazywał ją oszustką, artystką przez małe "a". Jego zdaniem projekt rzeźby nie był zgodny z ostateczną wersją pomnika. W końcu wręczył artystce biały T-shirt z obrazkiem penisa i napisem "Tylko tego mi brak". Różnica jednak w porównaniu do wszystkich wymienionych wcześniej sytuacji - które chronologicznie nastąpiły później - była zasadnicza: Prezydent potrafił wtedy jeszcze przeprosić.
Wszystkie komentarze