Mężczyźnie groziła kilkuletnia odsiadka, ale jego partnerka koniecznie chciała z nim spędzić walentynki. Zadzwoniła więc do sądu w Zielonej Górze z przestrogą o podłożonej bombie. I teraz "bomberka' sama może pójść do więzienia.
- Przyznaję się do pozostawienia ładunku w autobusie, ale nie do tego, że chciałem kogokolwiek zabić. Podłożyłem go, by uwiarygodnić moje żądania okupu - mówił w sądzie Paweł R. ze Szprotawy, w mediach znany jako "bomber" z Wrocławia. W poniedziałek ruszył jego proces. Grozi mu dożywocie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.