We wtorek karetka zielonogórskiego pogotowia została wezwana na ul. Węgierską. Zadzwonił jeden z mieszkańców, który martwił się "dziwacznym" zachowaniem trójki nastolatków. Okazało się, że byli odurzeni dopalaczami.
Zielonogórscy policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy mają na sumieniu przestępstwa narkotykowe. Panowie wybrali się na ryby i na widok mundurowych byli bardzo zaskoczeni. Jeden z nich trafił do aresztu. Znacznie młodszą dziewczynę zatrzymano z kolei z dopalaczami.
Zielonogórscy policjanci znaleźli nieznaną substancję podczas interwencji domowej. Mężczyzna, który był pod jej wpływem, trafił do szpitala.
W ciągu kilku dni na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Zielonej Górze trafiło dziesięć osób po zażyciu groźnego dopalacza. Jedna z nich walczyła o życie na OIOM-ie.
Na ciele nie mieli żadnych obrażeń, a jednak nie żyli. Pomoc przyszła za późno. I wcale nie chodzi o ulatniający się czad, a dopalacz, który zbiera śmiertelne żniwo
33-letni mieszkaniec Wielkopolski i 32-latek z województwa warmińsko-mazurskiego usłyszeli kilka zarzutów. Najpoważniejszy z nich to "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób", czyli produkcję i sprzedaż dopalaczy. Grozi im do ośmiu lat więzienia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.