Zielonogórscy statystycy przed świętami sprawdzili ceny produktów w sklepach i porównali z tymi sprzed roku. Wyszło im, że wszystko podrożało także w koszyku wielkanocnym.
Pracownicy urzędu miejskiego dostali tysiąc złotych nagrody na "zajączka". Prezydent wysłał im życzenia, z sugestią, by to docenili. Nam życzeń nie wysłał, nagrody na koncie też nie zauważyliśmy. Jesteśmy gorsi? - mówią urzędnicy i pracownicy innych jednostek podległych Januszowi Kubickiemu, prezydentowi Zielonej Góry.
Lubuska marszałek Elżbieta Polak także w tym roku dość szybko porozumiała się ze związkami zawodowymi ws. rewaloryzacji płac. Pracownicy urzędu zarobią 850 zł brutto więcej.
Od kilku tygodni w mieście działa zespół ds. bezpieczeństwa energetycznego. Są w nim szefowie największych miejskich zakładów i spółek. Jest także były senator PO.
Wrocławskie uczelnie powróciły do zajęć zdalnych na wybranych kierunkach. Nauka na odległość dotyczy głównie wykładów i nie wynika już z zagrożenia COVID-19. Chodzi o oszczędności i preferencje samych studentów.
Jadłodzielnie miały do tej pory główny cel - by mieszkańcy nie marnowali jedzenia. Zamiast wyrzucić je do kosza, mieli się nim dzielić z każdym, bez względu na status materialny. Dziś do jadłodzielni chodzą osoby, dla których "szafa" jest jedynym ratunkiem, by nie być głodnym.
W barach na winobraniowym jarmarku czuć w praktyce rosnącą inflację. Rok temu porcja frytek kosztowała 10 zł, teraz 15. Ceny dla "mięsożerców" dotkliwe. Dla wegetarian niewiele propozycji. Może babeczka portugalska za 9 zł?
Gdy jedni ściskają się za portfel, bo inflacja galopuje, wicemarszałek Stanisław Tomczyszyn zabrał się za promowanie kuchennych rarytasów. I wierzy, że te od lokalnych producentów nie muszą drenować nam domowego budżetu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.