Dotychczas na granicach z Niemcami i Czechami skontrolowano niemal 30 tys. osób. Od niedzieli pokonamy je tylko w wyznaczonych przejściach. Służby są w pełnej gotowości, na posterunkach znajduje się co najmniej 20 funkcjonariuszy. Czy waszym zdaniem, kontrole wystarczająco pomagają w walce z koronawirusem?
Urzędy skarbowe w całym kraju ograniczają dostęp z powodu epidemii koronawirusa. Wszystkie sprawy załatwimy przez telefon i Internet.
I po co to wszystko? Po co te wszystkie ograniczenia, jak rządzący nie robią wszystkiego, żeby nas uchronić. Jaka jest gwarancja, że wszyscy po przekroczeniu granicy będą zdrowi i nie będą narażać innych na niebezpieczeństwo? Moim zdaniem żadna! - zżyma się czytelnik "Wyborczej" pracujący na co dzień w Niemczech.
Galerie handlowe w całym kraju zgodnie z poleceniem rządu ograniczają działalność z powodu epidemii koronawirusa. W Focus Mall otwarte pozostały m.in. Carrefour i apteka.
Mieszkańcy zachowują się tak samo, czyli szturmują markety, apteki i stacje benzynowe. Niemcy przyjeżdżali zatankować paliwo "ten ostatni raz", a Polacy jeździli do ostatniej chwili wypchać chemią kosze w sklepach - opowiada Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina na granicy z Niemcami
Biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej zmienia swoje zarządzenia: msze i pogrzeby z limitem 50 osób, dyspensa dla wszystkich, odwołane rekolekcje.
Podróżni, którzy wsiedli w sobotę na stacji Zgorzelec do pociągu relacji Goerlitz-Zielona Góra, proszeni są o niezwłoczny kontakt z sanepidem.
Koronawirus w Polsce. O północy z soboty na niedzielę na granicę wracają kontrole. Polacy, którzy wracają z podróży, muszą przejść 14-dniową kwarantannę. Jak i gdzie?
Na granicy z Niemcami sznur aut. Wszyscy chcą wrócić do kraju przed północą, by uniknąć kwarantanny.
Codziennie, czasami kilka razy dziennie, karetka na sygnale dowozi próbki wymazów osób podejrzanych o zakażenie koronawirusem do oddalonego o 120 km laboratorium w Gorzowie. Wkrótce się to zmieni, lekarze poznają wyniki w ciągu godziny.
Trwa walka z koronawirusem. Dotychczas na granicy Polski z Niemcami i Czechami skontrolowano ponad 20 tys. osób. Od niedzieli przez te granice przejedziemy tylko w 30 wyznaczonych miejscach.
Pod marketami nie ma miejsc, by zaparkować. - To szaleństwo, kolejki są jak w czasach PRL - mówią kasjerzy. Ludzie stoją w długich ogonkach i narażają się na zarażenie koronawirusem. Zupełnie bez sensu robią niepotrzebne zapasy. - Żywności nie zabraknie - uspokajają sieci handlowe.
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego. Na granicy pojawią się pełne kontrole, obcokrajowcy będą musieli przejść 14-dniową kwarantannę. Zamknięto puby, kluby. Nie odbędą się msze z liczbą wiernych powyżej 50 osób.
Dziś w południe nauczycielka z jednej zielonogórskich szkół została przewieziona na oddział zakaźny. Kobieta zostanie poddana testom, ale prawdopodobnie nie jest zakażona.
- Tu nie ma ani jednej izolatki, żadnej śluzy, jest tylko jedna stara wspólna toaleta dla wszystkich pacjentów. Brakuje nam kombinezonów, gogli - piszą lekarze, którzy pracują na dwóch oddziałach, które mają wkrótce zmienić się w oddział zakaźny.
W wyjątkowych sytuacjach, pod warunkiem indywidualnej zgody kierownika lub ordynatora oddziału, pacjenta może odwiedzać jedna osoba.
W sieci pojawiły się oferty sprzedaży amuletów, cudownych herbatek, eliksirów, które mają uchronić przed zachorowaniem na koronawirusa. Oszuści podszywają się także pod sanepid i Ministerstwo Zdrowia, oferują płyny do dezynfekcji.
Pacjent, u którego stwierdzono obecność koronawirusa, przebywa na oddziale zakaźnym Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. - Miał styczność jedynie z dwiema osobami po powrocie do kraju. W Lubuskiem objęte kwarantanną są łącznie cztery osoby - informuje Dorota Konaszczuk, lubuski wojewódzki inspektor sanitarny.
Pierwszy z mężczyzn to obywatel Litwy, kierowca tira, który wrócił z trasy z Włoch. Drugi z mężczyzn bawił się na karnawale w zachodnich Niemczech. Obaj mieli przebywać w czerwonej strefie. Ich wyniki mają być znane jutro.
Lubuskie szpitale liczą na rządowe pieniądze na walke z koronawirusem. Do wojewody wysłały wnioski na 10 mln zł. Na liście są respiratory i kardiomonitory
Mężczyzna z podejrzeniem zarażenia koronawirusem leży na oddziale zakaźnym w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze. Lekarze czekają na wyniki badań.
W zielonogórskich aptekach i hurtowniach nie ma już masek na twarz. To efekt paniki przed koronawirusem z Wuhan. Podobnie jest w Berlinie. Tam także brakuje ich już w hurtowniach.
Medialnie grypa przegrywa z koronawirusem z Chin. - Ale to grypa nam zagraża - przestrzega sanepid. Tylko w jednym styczniowym tygodniu podejrzewano ją u blisko 130 tys. Polaków, a z powodu powikłań grypowych zmarło dwóch chorych.
We wrocławskim szpitalu na obserwacji przebywa Chińczyk, który niedawno wrócił z Wuhanu. Wirusa nie potwierdzono u studentki z Poczdamu.
Lekarze z Instytutu Wirusologi w berlińskim Charité sprawdzają, czy studentka z Poczdamu nie jest nosicielką koronawirusa 2019-nCoV. Gdyby obawy się potwierdziły, byłby to pierwszy przypadek zarażenia śmiertelnym wirusem w Brandenburgii.
NIK zapowiada kontrolę wszystkich oddziałów zakaźnych w Polsce. W Lubuskiem jest taki jeden, w zielonogórskim szpitalu. - Mamy wypracowane szczegółowe procedury, by przyjąć pacjentów zagrożonych koronawirusem - zapewnia Marek Działoszyński, prezes szpitala.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.