- Szlag mnie trafia, gdy czytam o basenie w Ochli za 90 milionów, gdy ja mam kałuże w pokoju. Muszę ciągle pilnować domu i pompy. To nie jest życie - opowiada Karolina Woźniak z ul. Urodzajnej na Jędrzychowie w Zielonej Górze.
Stanisław Pawlak wyjeżdżał z myjni Orlenu w Krośnie Odrzańskim, gdy brama spadła na jego auto. Usłyszał tylko trzask wgniatanej blachy. Policji nie wezwał, widział nagranie, które jasno wskazywało, co się stało. Sprawę załatwiał z ubezpieczycielem Orlenu - Wartą. Zdziwił się, gdy uznano go za winnego zniszczenia majątku myjni.
Opadająca brama na automatycznej myjni Orlenu zniszczyła auto mieszkańca Krosna Odrzańskiego. - To wyłączna wina kierowcy, nie zachował ostrożności. Ruszył, gdy brama się zamykała - twierdzi koncern.
Z mieszkania w Żaganiu w dzień i w nocy dochodziło ujadanie psa. Gdy na miejsce przyjechała policja, okazało się, że właściciele pozostawili zwierzę samo sobie. - Interwencja prawdopodobnie uratowała temu małemu psu życie - piszą policjanci.
Mieszkańcy os. Pomorskiego za pośrednictwem radnego skarżą się na fatalny stan obiektów rekreacyjnych - zniszczony skatepark, boisko, zdemolowane ławki.
Nasza droga jest w fatalnym stanie, odkąd do przepompowni jeżdżą ciężkie pojazdy wodociągów. Nie jesteśmy w stanie naprawiać jej na własny koszt - alarmują mieszkańcy Raculi.
Betonowe klocki blokują osiedlową drogę już ponad dwa lata, od kiedy spłonął położony przy niej budynek. Mieszkańcy twierdzą, że zapora utrudnia im tylko życie, bo bezpieczeństwa nie zapewnia w ogóle.
Opisaliśmy historię zielonogórzanina, który był wstrząśnięty prognozą rachunków za prąd. Ma płacić trzy razy więcej, nic się nie zgadzało. Co na to nasi czytelnicy? - Sytuacja podobna jak na Orlenie. Zawyżają teraz prognozę, żeby po podwyżce cen kWh rachunek nie urósł skokowo - komentują.
Nasz czytelnik na lotnisko Zielona Góra - Babimost dojeżdża autobusem PKS. Nie rozumie, dlaczego od jakiegoś czasu kierowca wysadza pasażerów nie przed samym wejściem do hali odlotów, ale kilkadziesiąt metrów dalej.
Ich święta nie wyglądają tak jak wasze. Pani Stasia spędziła je z mężem i ośmioma psami. Jest wolontariuszką zielonogórskiego Biura Ochrony Zwierząt. Iza ma wątpliwości, czy jeszcze długo tak pociągną. - Uratowaliśmy życie 800 psom, ale mam już dość - przyznaje.
Sierżant Patryk Gruszczyński, wracając z nocnej służby, zainteresował się losem 42-latka, który w samej koszulce szedł ulicą Gorzowa. Okazało się, że mężczyzna chciał odebrać sobie życie, a w ręku niósł list pożegnalny.
Biała maź na wodzie i fetor zgniłych ryb - staw w zielonogórskiej Łężycy znów jest w paskudnym stanie. Prezydent miasta Janusz Kubicki w odpowiedzi na pismo radnego stwierdza, że problem da się rozwiązać tylko inwestycją.
W dzisiejszych czasach miejscowości w całej Polsce walczą z taką "pstrokacizną", a w Zielonej Górze ona wręcz kwitnie - pisze zielonogórzanin.
Poczułem się tak, jakbym dla państwa i rządu nie istniał, choć pracuję i płacę podatki. Nie zauważyli mnie - opowiada pan Jerzy spod Kożuchowa, który nie dostał dodatku węglowego. Bo w jego przypadku obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Dzięki aspirant Katarzynie Matusiak i starszej posterunkowej Wioletcie Blatkiewicz z gorzowskiej drogówki nie doszło do tragedii. Funkcjonariuszki ściągnęły z zewnętrznej strony wiaduktu kobietę, która w każdej chwili mogła skoczyć na jadące samochody.
Ratownicy medyczni przyjechali pomóc kobiecie z atakiem padaczki. Zostali zaatakowani przez pijanego 24-latka. - Mężczyzna znieważał ratowników i groził im pozbawieniem życia przedmiotem przypominającym broń palną - informuje policja.
Na zielonogórskich drogach w święta było spokojnie - ocenia policja. Inaczej w domach przy świątecznym stole, do izby wytrzeźwień radiowozy odwiozły 16 osób.
- Grób wykopano tuż przy naszym ogrodzeniu, pięć metrów od naszego domu, od stołu na tarasie, gdzie jemy kolacje - mówi Rafał Szymanowski, mieszkaniec Zielonej Góry.
- Zgłaszałem to trzykrotnie księdzu proboszczowi, wysyłając e-maile, ale nie odpowiedział. Gdy na początku marca zadzwoniłem, delikatnie mówiąc, zlekceważył temat - opisuje sprawę przepełnionego kościoła mieszkaniec Zielonej Góry. Sprawę zgłosił policji.
Okaleczone zwierzę znaleziono tuż obok słupa trakcji elektrycznej, w który prawdopodobnie uderzyło. Policjanci przewieźli je w bezpieczne miejsce.
Zwierzę nie mogło wydostać się samodzielnie. Mieszkańcy nie pozostali obojętni i wezwali pomoc. Sarnę uratowali strażacy.
Rura wydechowa była połączona z rurą wpuszczającą spaliny do wnętrza pojazdu. Mężczyzna siedział nieprzytomny za kierownicą, gdy na miejsce dotarł patrol.
Pomarańczowe, półmetrowe paliki geodezyjne pojawiły się w lesie przy Raculce. Wygląda na to, że spadły z nieba. Zarówno leśnik miejski, jak i miasto nie wiedzą, kto je tam wkopał. A okoliczni mieszkańcy obawiają się, że to wróży niechcianą inwestycję - wycinkę albo budowę drogi.
Pierwsza myśl: Gdzie oni są? - opowiada Krystyna Leśniak. Grób jej bliskich zniknął z zielonogórskiego cmentarza komunalnego.
Zwykle po ociepleniu bloku rachunki za ciepło spadają nawet o jedną trzecią. Ale nie w zielonogórskim wieżowcu przy ul. Monte Cassino. - Boimy się włączyć kaloryfer. Rachunek to wielka niewiadoma, dlatego śpimy w kurtkach. Rekordzistka ma do zapłaty 10 tys. zł za 29-metrową kawalerkę - mówią mieszkańcy.
Wzdłuż ul. Nowojędrzychowskiej powstaje nowa ścieżka rowerowa, tyle że budowa stoi na kilkudziesięciometrowym odcinku. Bo biegnie przez parking betoniarni "Irek". Choć grunt jest miejski, właściciel twierdzi, że jest na prawie. Sprawę bada sąd.
Pasażerów, którzy w piątek wieczorem wybrali się samolotem z Warszawy do Zielonej Góry, czekało duże rozczarowanie. - Nad lotniskiem dowiedzieliśmy się, że nie możemy lądować i musimy lecieć do Poznania. Ponoć na dole zabrakło obsługi - opowiadają.
W niedzielę zakończyło się Winobranie. W ciągu tygodnia trwania imprezy policjanci interweniowali ponad 800 razy. Zazwyczaj kończyło się na pouczeniu. Poniżej pełne statystyki.
Budowa Trasy Aglomeracyjnej trwa nocą. Mieszkańcy są wściekli, bo huk maszyn nie daje spać. - Czy chodzi o to, by drogę otworzyć przed wyborami? - pytają.
Mąż naprawiał ciężarówkę, gdy nagle wybuchła poduszka pneumatyczna. Miał nie przeżyć, ale stracił "tylko" oko i słuch. Prawie nie chodzi, nie przełyka - opowiada zielonogórzanka Anna Nowak. I prawie pół roku czeka na protokół powypadkowy.
Wzięli kredyty i wydali odkładane oszczędności, by zamieszkać w wymarzonych domach w zielonogórskim Drzonkowie. Deweloper obiecał, że wprowadzą się z początkiem roku. Ale tak się nie stało. Teraz sprawiedliwości szukają w sądzie.
Inspektorki OTOZ Animals długo zapamiętają interwencję, którą podjęły we wtorek w jednym z domostw w Bodzowie pod Nową Solą. Zabrały stamtąd suczkę, która chwilę wcześniej urodziła małe. Szczenięta w pole na pewną śmierć wyrzucić miał 14-latek. I wcale nie był tym przejęty.
Na os. Śląskim piły nie cichną. - Ścięli dwie piąte od pnia. Zostają kikuty drzew! - opowiada mieszkanka zielonogórskiego osiedla. Interweniowała w spółdzielni. Usłyszała, że to tylko kosmetyczna przycinka.
- Od 15 lat męczę się z "Żabką", nad którą mieszkam. Hałasują, wydzielają nieprzyjemne zapachy, nie dają spać. Teraz robią remont i... przebili się do mojego mieszkania! - opowiada pani Ewa Kordylewicz, mieszkanka ul. Grottgera
Zielonogórzanka od pół roku szykowała się do operacji. Spakowana, stawiła się punktualnie na zabieg. - Nie ma pani raka, więc proszę iść do domu - usłyszała
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.