Drogę powiatową biegnącą przez Letnicę zdobiła ponad stuletnia aleja lipowa. Drzewa przegrały z kawałkiem nowego asfaltu.
Lipowa aleja przy ulicy Wyspiańskiego jest już historią. Miasto zdecydowało się wyciąć drzewa, bo były w złym stanie. - To ofiary wieloletnich zaniedbań w polityce miejskiej zieleni - mówi ekolożka Joanna Liddane i apeluje, by powstał miejski program dbania o stare drzewa.
"Kiedy proponowaliśmy w szerokim gronie lata wstecz, aby na deptaku pojawiły się drzewa, słyszeliśmy odmowę, a nawet kpiny. Dziś nie ma problemu, aby wokół Bachusa rosły wiśnie piłkowane. No cóż, mamy w mieście swoisty twister. Choć przeszłość jest trudna, to może te zmiany (niezależne od intencji) wyznaczą jednak trwały trend, który pozwoli zazielenić ponownie miasto" - pisze biolog Sebastian Pilichowski.
Miasto wytnie kilkanaście wiekowych lip srebrzystych, które rosną przy ul. Wyspiańskiego. Agnieszka Kochańska, miejska ogrodnik, przekonuje o złym stanie drzew. - Pogłębił się w wyniku ostatnich lat suszy - mówi.
PRL wrócił? Wiesław Czyczerski, burmistrz Zbąszynka zapowiedział, że wytnie dziś kilkudziesięcioletnie kasztanowce, które rosną przed ratuszem. Bo? Chce stworzyć park "100-lecia". Miejscowość obchodzi w tym roku rocznicę. Burmistrz zasadzi dąb i nowe drzewka.
W ciągu kilku lat lasy wzdłuż zielonogórskiego odcinka drogi S3 będą ostro przetrzebione - pokazuje mapę fundacja "Lasy i Obywatele. Znikną połacie ulubionych przez mieszkańców grzybowych hektarów lasów. - To bicie piany - bronią się leśnicy.
Około 10 ha zielonogórskich lasów pod samymi domami zamierzają w przyszłym roku wyciąć leśnicy z Przytoku, którzy publikują mapy zrębów.
Z jednej strony parcie prezydenta Zielonej Góry na wycinkę lasów ochronnych pod przemysł, z drugiej opór leśników i przyrodników. Czy inwestycje w elektromobilność da się pogodzić z ochroną lasów i mieszkańców? Debata na Uniwersytecie Zielonogórskim zapowiada się gorąco.
Podzielam jak najbardziej obawy mieszkańców, że w rewitalizowanym zielonogórskim parku Tysiąclecia wytną za dużo. Już dziś widać, jak powstał tu skład drewna na opał.
W lesie koło Raculki w ostatnich dniach było słuchać ryk pił. Nikt drzew nie wycinał. Leśnicy pocięli wiatrołomy. Uzbierało się całkiem sporo drewna.
Nadleśnictwo Przytok zamierza wyciąć w tym roku ok. 21 ha lasów w pobliżu zabudowań w zielonogórskiej Raculi, Drzonkowie i Zaboru.
- Wykonanie głównych zabiegów rębnych odbędzie się poza sezonem lęgowym - mówił nadleśniczy Rafał Ozimiński. Dodawał, że tam, gdzie drzewa zostaną wycięte w ramach gospodarki leśnej, leśnicy posadzą nowy las, prawdopodobnie w ramach społecznej akcji.
Jeszcze wczoraj zbieraliśmy tu grzyby, a dziś nie ma już lasu - opowiadają zielonogórzanie. Nadleśnictwo mówi o planowych rębach i zastrzega, że jest przeciwne gigantycznemu cięciu setek hektarów, jak chcą prezydent Janusz Kubicki i jego ekipa
W poniedziałek w Przyborowie pod blisko 200-letnimi dębami, które mają zostać wycięte, bo tak wójt gminy rozumie rozwój, debatowano, jak ochronić drzewa w Polsce. - Zanim przygotujemy projekty ustaw, trzeba wstrzymać wycinki drzew w miastach i wsiach. Inaczej nie będzie już czego chronić - tłumaczą przyrodnicy.
W lubuskim Przyborowie wójt wycięła poniemieckie lipy i dęby, bo buduje drogę i plac apelowy. Mieszkańcy stanęli w obronie 200-letnich dębów, nie dopuścili pilarzy. Przyrodnicy też mówią dość. - Niech Przyborów stanie się symbolem początku radykalnej zmiany podejścia do drzew w Polsce - mówią i zapraszają polityków na wielką debatę, która ma zmienić oblicze wszystkich inwestycji.
W Przyborowie mieszkańcy nadal pilnują drzew, które chce wyciąć wójt Izabela Bojko. Dęby z końca epoki napoleońskiej chwilowo uratowała lubuska konserwator zabytków. Wszczęła procedurę o wpis do rejestru zabytków, a to wyklucza ich wycięcie. Biuro wojewody zapewnia, że nikt pieniędzy nie straci, jeśli gmina odda inwestycję z poślizgiem, bo będzie chciała ocalić drzewa i zmienić projekt.
Trzech policyjnych negocjatorów, prokurator, niezależni eksperci próbują rozwiązać konflikt między mieszkańcami Przyborowa a wójt gminy Izabelą Bojko. Urzędniczka chce wyciąć blisko 200-letnie dęby, w ich miejscu aranżuje plac apelowy i zatoczkę dla autobusów. Mieszkańcy mają dość wycinek we wsi. - Po naszym trupie wytniecie te drzewa - mówią.
Wycinka zielonogórskiego lasu pod przyszłą drogę, zwaną obwodnicą południową, robi przygnębiające wrażenie. - Niedługo za to będziecie mogli przewieźć swoje cztery litery po świeżutkim asfalcie. No cóż, chcieliście, to macie - pisze Dawid Kotlarek z Ruchu Miejskiego
- Obecnie nowy cmentarz przy ul. Wrocławskiej przypomina betonową pustynię. Dlaczego nie przypomina parku, jak wiele innych cmentarzy? W miejscu, gdzie nie ma zieleni i drzew, trudno o kontemplację i zadumę - mówi Andrzej Olszak. Działacze Polski 2050 wystosowali do prezydenta Zielonej Góry petycję.
W piątek rozpocznie się wycinka prawie półtora hektara lasu pod rozbudowę cmentarza przy ul. Wrocławskiej.
- Jestem pewna, że także w przypadku jesionowej alei można znaleźć skuteczne rozwiązanie, by zminimalizować faktyczną przyczynę wypadków - prędkość i brawurę, a nie karać przyrodę i kolejne pokolenia - pisze Maja Sałwacka, redaktor "Gazety Wyborczej".
Droga z Kostrzyna nad Odrą do Słońska znajduje się w obszarze Natura 2000. Biegnie tuż przy granicy parku narodowego, jedzie się nią do powstającego muzeum parku. Wkrótce pod topór może pójść kilkaset przydrożnych jesionów. Powód? Kierowcy jeżdżą tu za szybko.
Jeszcze niezdolne do lotu ptaszki utknęły w niedawno ściętym drzewie na zielonogórskim Chynowie. Na drugi dzień zniknęły. Nie wiadomo, co się z nimi stało. - Leśnicy karczują drzewa, mimo że trwa okres lęgowy ptaków - alarmuje posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.
Jeden, 400-letni dąb ścięto. Drugi jeszcze stoi. Bronią go społecznicy. - I pozostanie, drogowcy go nie zetną - twierdzi marszałek Elżbieta Polak
Czy ścinanych drzew sporych rozmiarów nie można byłoby pozostawiać w pobliżu miejsc, gdzie rosły? Z takim apelem do miasta zwrócili się działacze Ruchu Miejskiego. Podobnie zrobiono z pomnikowym bukiem w parku Piastowskim.
Redakcja zielonogórskiej "Wyborczej" przyznaje cotygodniowe plusy i minusy. Zamiast zniszczonych płotów zielonogórski szpital zasieje trawę i postawi rabaty z kwiatami. Za to w Bytnicy roślinności ubywa - z poniemieckiej alei zniknie kilkadziesiąt drzew.
Trwa remont drogi powiatowej w Bytnicy. Drogowcy wycięli malownicze lipy i jawory, które stanowiły poniemiecką, historyczną aleję.
Sześć brzóz i 13 topoli zniknęło już na dobre z powierzchni ziemi. Okazałe drzewa rosnące przy elitarnej "jedynce" zostały zastąpione miejscami parkingowymi i autobusową zatoczką, gdzie... stoją samochody. - Zgroza - mówi pan Walery.
Drzewa w pasach drogowych, które mają zaznaczone na pniach pomarańczowe opaski, dwa lata temu zostały uznane przez biologów za niebezpieczne. Miasto rozpoczęło ich wycinkę. Do tej pory usunęło 36, w planach ma zdecydowanie więcej.
Przy I LO w Zielonej Górze powstanie parking kosztem drzew. Część mieszkańców zapowiada protest w formie happeningu.
W Żarach mieszkańcy walczą o ocalenie ponad 200 dorodnych dębów, które chce wyciąć PKP. Zawiesili na nich budki dla ptaków, ale kolej je zrzuciła.
Dyrektorka przedszkola nr 34 w Zielonej Górze chciała pozbyć się sześciu topoli na terenie placówki. Z pomysłu zrezygnowała przez koszty.
Zielonogórska Spółdzielnia Mieszkaniowa zleciła "podcięcie" dębu, bo zasłaniał billboard. Drzewo straciło piękną koronę, może uschnąć.
Zamiast brzóz i topoli przy I LO, będzie parking i zatoczka autobusowa. Zielonogórzanie są oburzeni - Betonujmy wszystko dalej, a później będziemy się dziwić, że susza. Że klimat się zmienia - pisze na stronie "Wyborczej" czytelniczka.
Wiekowy okaz rosnący przy ul. Fabrycznej w Zielonej Górze został ścięty legalnie. Ale czy to była ostateczność? Społecznicy powątpiewają. A ich zarzuty odpiera urząd marszałkowski.
Wyjątkowy blisko 100-letni okaz kasztanowca dawał cień w upalne dni, produkował tlen. Drzewo zostało wycięte na wniosek jednego z mieszkańców. Przegrało ze... zrujnowanym garażem.
- Bardzo szkoda, bo to dwa najpiękniejsze okazy w parku - mówi Agnieszka Kochańska, miejska ogrodnik. Drzewa chce jednak wyciąć, bo nie widzi dla nich ratunku. Sprawa otarła się nawet o NSA.
W internecie wciąż huczy o wycinanej pod modernizację drogi alei lip pod Trzebiechowem. Lubuscy ekolodzy próbowali powstrzymać dalszą masakrę, apelując do marszałka lubuskiego. - Szanuję społeczników, ale to bardzo spóźniona interwencja. Decyzja o wycince, wydana przez wójta, zapadła rok temu - tłumaczy Elżbieta Polak.
Kilka dni temu Polskę obiegły zdjęcia wyrżniętej w pień alei lip na trasie Trzebiechów - Sulechów. Ludzie byli wstrząśnięci, prosili o interwencję m.in. marszałek woj. lubuskiego, Elżbietę Polak. - Jestem za ochroną przyrody, ale w granicach rozsądku. Drzewa naruszają skrajnię drogi, co zwiększa ryzyko wypadków. Ponadto stan zdrowotny wielu okazów był zły - odpisała marszałek.
Trwa wycinka alei lipowej na trasie Sulechów-Trzebiechów. Ma to związek z remontem i poszerzeniem drogi wojewódzkiej. Zdjęcia wycinanych drzew bulwersują wielu internautów.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.